Dyskusje w stylu w Polsce żyje się dobrze/źle to temat rzeka i jeśli się do niej wejdzie, to trzeba być przygotowanym na to, że nurt porwie. Dotyczy t...
Dyskusje w stylu w Polsce żyje się dobrze/źle to temat rzeka i jeśli się do niej wejdzie, to trzeba być przygotowanym na to, że nurt porwie. Dotyczy to również sfery, która nas najbardziej interesuje, czyli informatyzacji, dostępu do Internetu, wykluczenia technologicznego. Nasz kraj nie jest w tej materii liderem, z którego inni powinni brać przykład. Ale nie jest też w światowym ogonie, na który należy patrzeć ze współczuciem.
Kilka godzin temu czytałem wywiad, jaki Konrad Piasecki z RMF przeprowadził z nowym ministrem administracji i cyfryzacji. Andrzej Halicki, bo to jemu trafił się ten resort, nie jest "właściwym człowiekiem na właściwym miejscu". Rewolucji w ministerstwie i naszej rzeczywistości nie dokona. Jego poprzednicy też tego nie zrobili, łato dojść do wniosku, że pomysł z tym ministerstwem od początku nie trzyma się kupy. To irytuje.
Można się zdenerwować czytając o poziomie wykluczenia technologicznego w naszym kraju, szczególnie wśród osób starszych, nie napawa optymizmem fakt, że e-państwo z prawdziwego zdarzenia to zaledwie projekt, który zostanie zrealizowany kiedyś, dziwi, że 1/3 Polaków nadal nie ma dostępu do Internetu. W głowie pojawia się myśl, że nie jest dobrze, że życie w takim państwie to jakaś kara. Tylko nie wiadomo za czyje grzechy, bo przecież nie za moje.
Potem jednak wystarczy trafić na dane publikowane przez ITU, czyli Międzynarodowy Związek Telekomunikacyjny, by dojść do wniosku, że może i nie jest idealnie, ale źle też nie jest. Z dostarczonych przez nich informacji wynika, iż w roku 2017 dopiero połowa ludzi na świecie będzie miała dostęp do Sieci. Coś, co nam wydaje się oczywiste, jest poza zasięgiem kilku miliardów ludzi. Niby nic nowego, przecież w ostatnich kwartałach sporo się o tym mówiło – np. przy okazji inicjatyw Facebooka czy Google, które chcą podłączać kolejnych ludzi do Internetu. O takich rzeczach szybko się jednak zapomina: syty głodnego nie zrozumie.
Polsce daleko do wyniku Islandii, w której prawie każdy obywatel ma dostęp do Sieci. Jednocześnie znajdujemy się w innym miejscu, niż Etiopia, Sierra Leone, Somalia czy Erytrea. W tych państwach z Internetem styczność ma mniej niż 2% społeczeństwa. W blisko 50 krajach na świecie bez dostępu do Sieci jest 90% populacji. Biorąc pod uwagę te dane, można się cieszyć, że Polska jest na liście 77 państw, w których z Internetu korzysta przynajmniej połowa społeczeństwa.
Ktoś napisze, że nie można równać w dół i nie ma sensu porównywać Polski z Somalią. To prawda, bezpośrednie porównanie jest tu bez sensu, po naszych miastach nie jeżdżą w kolumnach bandy uzbrojone po zęby, nie ma piratów i totalnego bezprawia. Największym problemem obywateli tamtych państw też nie jest brak Internetu. Przypominam po prostu, że słowa pewnej piosenki nadal są aktualne: inni mają jeszcze gorzej. Także na technologicznym poletku. Nie oznacza to oczywisćie, że można stanąć i wpaść w zachwyt - do zrobienia jest naprawdę dużo i trzeba się postarać, by przywołany projekt e-państwa nie był fikcją, a społeczeństwo zbliżyło się do islandzkiego wyniku w zakresie dostępności Internetu. To zadanie dla wszystkich obywateli.
Źródło grafiki: youtube.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu