Natłok dostępnych produkcji i ogromny wybór powodują, że stajemy się bardziej selektywni, jeśli chodzi o oglądanie filmów i seriali.
A nie zawsze tak było, bo doskonale pamiętam czasy premier telewizyjnych zagranicznych produkcji ze sporym opóźnieniem, a także późniejszy okres, gdy dzięki Internetowi byliśmy na bieżąco z największymi serialowymi tytułami. W pierwszej z sytuacji nie interesowały nas za bardzo plany stacji czy perspektywa anulowania serialu - oglądaliśmy właśnie debiutujący w Polsce tytuł, który był przez naszą rodzimą stację promowany, jako kolejny hit. Nikt nie czekał na ostatni odcinek, by móc później wszystkie je obejrzeć jeden po drugim np. z taśmy VHS czy nagrywarki z dyskiem, bo większość bliskich osób czy znajomych oglądała nowy odcinek co tydzień.
Sztywna ramówka zmuszała do oglądania tego, co leci
To sprawiało, że chcieliśmy uczestniczyć w dyskusji, a jedynym sposobem na to było oglądanie seriali na bieżąco. Rzadko zdarzało się też, że tak szybko porzucaliśmy seriale, a przyczyna tego była bardzo prosta - zanim w ramówce pojawiło się coś nowego, musielibyśmy zaczekać kilka tygodni lub miesięcy, zanim emisja danego serialu/sezonu została zakończona. Byliśmy uzależnieni od nadawców i dopóki to się nie zmieniło, bardzo często oglądaliśmy produkcje, które nas nie zachwycały, ale po prostu zapełniały wolny czas.
Ponad 40 filmów usuwanych z HBO GO. Co warto obejrzeć?
Wszystko uległo zmianie, gdy dzięki Internetowi uzyskaliśmy dostęp do nowych odcinków seriali zaledwie kilka godzin po emisji np. w USA. Bladym świtem czasu polskiego pliki pojawiały się w Sieci i ci, którzy nie musieli czekać na tłumaczenie, mogli od razu rozpocząć seans. Nawet jeśli literki pojawiły się kilkanaście godzin później lub kilka dni później, to względem polskiej emisji niektórych tytułów różnica w czasie premiery wynosiła nawet kilka miesięcy, a przy kilku produkcjach nawet kilka lat. Oczywiście do tak kuriozalnych sytuacji dochodzi i dzisiaj, ale nie jest to tak powszechne, bo grające pierwsze skrzypce platformy VOD dostarczają swoje treści jednocześnie do każdego zakątka Ziemi.
Seriale wciągały nawet wtedy, gdy nie zachwycały
Ale nawet w erze Internetu nie zderzyłem się z taką ścianą, jak obecnie. Pomimo utrudnionego dostępu, oglądanie większości seriali było przyjemnością, nawet jeśli nie były to tak widowiskowe i wciągające historie. Można by powiedzieć, że część widzów wręcz zachłysnęła się wtedy serialami i oglądaliśmy wszystko jak leci, ale tak zwane średniaki również dawały sporo frajdy w czasie seansu. Dziś poziom produkcji telewizyjnych (oraz tych od serwisów VOD) jest znacznie wyższy, co widać po budżetach i poruszanej tematyce - dobrze wyglądające sci-fi czy fantasy nie są już zarezerwowane dla hollywoodzkich blockbusterów - ale z jakiegoś powodu starsze seriale nie odstraszały, a były jakimś rodzajem rozrywki.
Potwory i spółka wracają w nowym serialu Disney+! Mamy zwiastun!
Za jeden z flagowych przykładów podaję "The Event" - serial opowiadający o grupie obcych na naszej planecie. Całość opierała się raczej na umowie pomiędzy widzem i producentami - ci są obcymi, ci nie - a całość mimo wszystko trzymała w napięciu i nie emanowała nieograniczonymi środkami finansowymi. Ogromną sympatią darzyłem też "Jericho" czy "Alcatraz", które dzisiaj też mogłyby w ogóle nie zabrać widowni potrzebnej, by się utrzymać w ramówce.
Duży wybór przełożył się na duże wymagania
Lecz doszłoby do tego z innego powodu. Mnogość nowych tytułów, które pojawiają się każdego tygodnia na jednej platformie, skutecznie przekreśla szanse na oglądanie wszystkiego, na co mielibyśmy ochotę. W ramach pojedynczego serwisu widzowie nie są w stanie sprawdzić i zweryfikować nowości, dlatego polegają na rekomendacjach - algorytmów lub (nie)znajomych. Odrzucenie serialu nie po jednym odcinku, a po kilku minutach jest dziś bardzo łatwe i powszechne, a wszystko dlatego, że chwilę później można włączyć kolejny. W ten sposób pozostanie z serialem przez kilka odcinków, by dać mu szansę rozwinąć się fabularnie jest rzadkim zjawiskiem, dlatego w inny sposób są dziś pisane i kręcone.
Wraca Robert Landgon! Zwiastun Zaginionego Symbolu bez Toma Hanksa
Dziś już nie ma czasu na słabe seriale i filmy
Analizując swoje zachowanie również zauważyłem syndrom szybszego męczenia się danym tytułem. Perspektywa spróbowania czegoś innego, nowego, prawdopodobnie lepszego wygrywa dość szybko, jeszcze zanim oglądany tytuł wskoczy na dobre tory. Wiele starszych produkcji oglądałem do końca z czystej ciekawości - dziś brakuje mi nawet zainteresowania wątkami kilku produkcji, bo wiem, że tytułów na porównywalnym poziomie jest jeszcze kilka, a w tym samym czasie mógłbym oglądać coś lepszego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu