Apple

Duży iPhone - to może być hit 2014 roku

Maciej Sikorski
Duży iPhone - to może być hit 2014 roku
70

Wczoraj anonsowałem temat dużego iPhone’a i niniejszym realizuję tę zapowiedź. Zagadnienie ważne, ponieważ smartfon pełni dzisiaj w ofercie Apple bardzo istotną rolę (ma to swoje plusy i minusy), jest lokomotywą korporacji i skupia na sobie uwagę mediów, analityków, fanów firmy, osób zainteresowanyc...

Wczoraj anonsowałem temat dużego iPhone’a i niniejszym realizuję tę zapowiedź. Zagadnienie ważne, ponieważ smartfon pełni dzisiaj w ofercie Apple bardzo istotną rolę (ma to swoje plusy i minusy), jest lokomotywą korporacji i skupia na sobie uwagę mediów, analityków, fanów firmy, osób zainteresowanych branżą. To wizytówka giganta z Cupertino i maszyna do produkcji pieniędzy. Tak było kilka lat temu, tak jest dzisiaj. A jak będzie w przyszłości? Podejrzewam, że podobnie, a to za sprawą zmian, na jakie może się zdecydować amerykański potentat.

iPhone sprzedaje się świetnie – z tym trudno polemizować. Chociaż rynek został zdominowany przez smartfony z Androidem, to modele z oferty Apple nadal odgrywają w tym sektorze sporą rolę i zapewniają korporacji miliardy dolarów zysków. Co z tego, że chińscy producenci sprzedają setki milionów smartfonów, jeśli nie odnoszą z tego tytułu większych korzyści finansowych. Samsung zarabiający miliardy dolarów w segmencie mobilnym kontroluje 1/3 sprzedaży smartfonów, ale osiągnął to za sprawą zalania rynku swoimi produktami i rozbuchanego marketingu. Apple działa inaczej, a mimo to ich urządzenia cieszą się sporym zainteresowaniem.

Firma jest co prawda karcona za brak innowacji (tej opinii nie podzielają oczywiście wszyscy), za nudę, zbyt wysokie ceny czy kiepski pomysł z plastikowym iPhonem (kwestią sporną jest to, czy Apple zaliczyło tu klapę), ale nadal sprzedają dziesiątki milionów smartfonów w każdym kwartale i poprawiają swoje wyśrubowane wyniki. Nad gigantem pojawiają się ciemne chmury, ponieważ coraz częściej podnoszony jest temat spadku cen sprzętu na rynku mobilnym. Popyt na smartfony (ale to samo dotyczy już chyba tabletów) z najwyższej półki nie rośnie tak dynamicznie, jak kiedyś i może to odczuć także Apple.

Póki co sytuacja nie jest zła: spada średnia cena sprzętu z Androidem, pojawia się coraz więcej inteligentnych telefonów atrakcyjnych nie tylko pod względem możliwości, wykonania/designu i użytych podzespołów, ale też ceny. W głównej mierze zmiany te nakręcają chińscy gracze. Ich śladem muszą pójść inni (tych zostało już niewielu, ale w ich gronie jest lider rynku, czyli Samsung), by nie wypaść z gry, ewentualnie nie stracić zbyt wiele i spróbować utrzymać status quo. Apple wydaje się być w komfortowej sytuacji, ponieważ nie działa w środowisku Androida - mają swój ekosystem i spadki cen sprzętu (drastyczne) ich na razie omijają. Można odnieść wrażenie, że Amerykanie są odporni na rynkowe zmiany. Faktycznie są?

Rynek z gumy nie jest – to oczywista oczywistość. W ostatnim kwartale sprzedaż iPhone'ów wzrosła (w porównaniu do analogicznego okresu roku 2013), ale w znacznej mierze wynikało to z rozpoczęcia współpracy z China Mobile oraz dużego popytu na iPhone’a 4S na rynkach wschodzących. Sęk w tym, że z czasem zacznie wysychać chińskie źródełko (mocnego wejścia nie będzie można powtórzyć), a sprzedaż tańszych iPhone’ów nie zapewnia takich zysków, jak ma to miejsce w przypadku flagowego sprzętu. Pojawia się zatem potrzeba przekonania klientów z państw rozwiniętych, że nie posiadają "ostatecznej" wersji iPhone’a, przyciągnięcia do oferty nowych osób (nierzadko będą to ludzie, którzy w ostatnich latach odpłynęli do konkurencji) i pokazania, że Apple nadal jest w grze. Przypomnienie o sobie powinno pozytywnie wpłynąć na sprzedaż wszystkich produktów firmy – zarówno telefonów z różnych półek cenowych, jak i tabletów czy komputerów. Taki ruch mógłby odświeżyć wizerunek firmy i zapewnić jej podmuch wiatru w żagle. Tylko jak to osiągnąć? Odpowiedzią jest poczciwy iPhone, ale w nowym wydaniu.

Jeśli dobrze sobie przypominam, to w tekście poświęconym smartfonowi HTC One Max wspominałem, iż Apple jest dzisiaj jedynym liczącym się graczem z segmentu inteligentnych telefonów, który nie posiada w swojej ofercie modelu z dużym wyświetlaczem. Taki sprzęt mają Samsung i LG, ma go Nokia, a także tajwańscy i chińscy producenci. iPhone z 4-calowym ekranem poważnie odstaje od konkurencji, która w ostatnich latach doznała poważnego rozrostu. Gdy kolejni azjatyccy producenci prezentowali smartfony z ekranem 5”+, iPhone trwał przy 4 calach (a przecież nie tak dawno było to 3,5 cala). Wiele osób przekonywało, że to błąd, że Amerykanie muszą reagować i powiększać sprzęt, bo zostaną wkomponowani w podłoże przez inne firmy. Czasy się zmieniają, ludzie potrzeby również – rzesze klientów decydują się na sprzęt np. Samsunga, bo lepiej nadaje się do konsumpcji treści. Nie brakuje przecież osób, które przekonywały, że 5 cali to dla nich za dużo i nie zdecydują się na taki produkt, a następnie zmieniały zdanie po przetestowaniu flagowców z linii Galaxy czy innego azjatyckiego topowego produktu.

Do niedawna Apple było przekonywane, że powinno stworzyć dużego iPhone’a, teraz sprawa wygląda już trochę inaczej – szeroko pojęty rynek już żyje tym sprzętem. Czekają na niego analitycy, akcjonariusze, użytkownicy, a nawet… Samsung (każda strona ma inne powody). Życzenia to jedno, rzeczywistość może przecież wyglądać zupełnie inaczej i Apple nadal mogłoby nie wchodzić do tej rzeki. Tym razem chyba jednak wejdzie, a powodów ma przynajmniej kilka. Po pierwsze, o czym już wspominałem, firma traci impet i potrzebna jej nowa lokomotywa. iPhone o dużych rozmiarach wpisze się w te potrzeby. I to wpisze w idealnym momencie – inne firmy pokazały już duże smartfony parę lat temu, pokazują je nadal. Samsung nie wywołał "efektu wow" swoim Galaxy S5, bo wizualnie (ale też pod innymi względami) nie różnił się on zbytnio od poprzednika. Wyobraźcie sobie teraz, że Apple prezentuje coś naprawdę dużego, atrakcyjnego i opracowanego pod względem jakości, wyglądu oraz możliwości. To byłaby prawdopodobnie najmocniejsza premiera na przestrzeni ostatnich lat – nie tylko w przypadku tej firmy. Świeżość dużego iPhone’a mogłaby poważnie nakręcić sprzedaż na rynkach rozwiniętych, przyciągnęłaby klientów, którzy jakiś czas temu wybrali duże flagowce Samsunga, HTC czy LG.

Punkt drugi to rynki wschodzące. Apple sprzedaje tam (póki co) przede wszystkim tańsze modele, ale nie można zapominać, że nie brakuje w tych państwach ludzi o bardziej zasobnym portfelu. I ciągle ich przybywa. Nowy model giganta z Cupertino mógłby zatem przyciągać tych ludzi, zwłaszcza w Azji, gdzie smartfony z dużym wyświetlaczem cieszą się sporą popularnością. Ktoś powie zapewne, że nadal liczna jest grupa klientów, którzy decydują się właśnie na iPhone’a, bo sprawdzali większe smartfony i stwierdzili, że im nie pasują – Apple miałoby zrezygnować z tych odbiorców? Otóż nie.

Od dobrych kilku miesięcy w branży pojawiają się przecieki/plotki dotyczące większego iPhone’a. A nawet większych iPhone’ów, bo mowa podobno o dwóch różnych urządzeniach. Jedno miałoby posiadać ekran o przekątnej do 5 cali, drugie powyżej 5 cali. Tak brzmiały pierwsze doniesienia w tej kwestii. Potem sprecyzowano, że mniejszy sprzęt to 4,7 cala, a większy 5,5 cala. Oba mieliśmy zobaczyć w tym roku. Niedawno pojawiły się jednak doniesienia przekonujące, iż w tym roku zobaczymy tylko mniejszy produkt. Drugi ma trafić na rynek w roku 2015, a wszystko za sprawą problemów z produkcją.

Mamy do czynienia z plotkami – trzeba to zaakcentować i o tym pamiętać. O ile krytycznie podchodziłem do rewelacji wskazujących na dwa smartfony podczas jednej premiery (owszem, taka prezentacja miała miejsce pół roku temu, ale w tym przypadku mielibyśmy do czynienia z czymś innym), o tyle jestem skłonny uwierzyć, że Apple zaprezentuje w tym roku mniejszy model (4,7 cala), a w roku 2015 pójdzie ewentualnie krok dalej. Póki co zostańmy jednak przy tym mniejszym sprzęcie. Czy wspomniane 4,7 cala do dużo? Zależy od preferencji użytkownika – jednych to ucieszy, innych niekoniecznie. A może istnieje rozwiązanie, które pogodzi obie strony?

Jeżeli Apple się postara, a to jak najbardziej jest w ich zasięgu, to może dostarczyć na rynek urządzenie, które nie będzie znacznie szersze/dłuższe od iPhone’a 5S, ale doczeka się większego wyświetlacza – wszystko za sprawą marginalizacji ramek. Skoro są to w stanie robić azjatyckie firmy, to dlaczego w tym samym kierunku nie miałoby pójść Apple? Do rąk klientów trafiłby poręczny smartfon z większym wyświetlaczem – to mocny argument. Co jeśli korporacja nie pójdzie w tym kierunku i dostarczy na rynek sprzęt z większym ekranem, a przy tym znacznie różniący się od poprzednika gabarytami? I na to jest odpowiedź: klienci po prostu nie będą mieli wyjścia. Ile małych, ale topowych smartfonów renomowanych firm znajduje się obecnie w sprzedaży? No właśnie. Wyjątkiem jest mniejsza wersja flagowca Sony, ale nawet Xperia Z1 Compact ma ekran powyżej 4 cali – czas topowych urządzeń w tych rozmiarach najwyraźniej przemija.

Po trzecie, Apple nie funkcjonuje na rynku samotnie - chociaż firma różni się pod wieloma względami od konkurencji i zapewnia jej to sporo bonusów, to nie może lekceważyć innych firm. Chińczycy zaczynają pokazywać ostre kły i pazury, Samsung może jesienią zaczarować rynek nową formą smartfonu, spore ambicje mają HTC i LG. Stagnacja Apple i prezentowanie co roku lekko podrasowanych smartfonów mogą wyprowadzić firmę na manowce tego biznesu. Zmierzam do tego, że Apple nie tylko powinno dostarczyć na rynek dużego iPhone'a, ale wręcz musi to zrobić. Sytuacja być może nie byłaby tak napięta, gdyby Apple opierało swoje przychody (i zyski) na kilku solidnych filarach. Ich problem polega na tym, że nie opiera - iPhone to fundament tej korporacji i w jego przypadku nie można sobie pozwolić na wpadki, zaniedbania, opóźnienia.

Reasumując: czy za pół roku zobaczymy większego iPhone'a? Rynek twierdzi, że tak. Co prawda, ten sam rynek przekonywał już, że pewniakiem jest telewizor z nadgryzionym jabłkiem w logo oraz iWatch i nadal nie ujrzeliśmy tych urządzeń, ale zakładam, że z dużym iPhonem będzie inaczej. Jesienią Tim Cook i spółka najprawdopodobniej otworzą zupełnie nowy rudział w historii telefonu, którego sprzedano już 0,5 mld sztuk.

PS Radzę nie sugerować się grafikami zamieszczonymi w tekście - możliwe, że nie mają one wiele wspólnego z rzeczywistością. Pokazują jednak, że temat żyje w Sieci i ma się całkiem nieźle.

Źródła grafik: nowhereelse.fr, weibo.com, hi-tech.mail.ru

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

AppleiPhoneSmartfonhotmobile