Apple

Apple chwali się wynikami - nie brakuje niespodzianek

Maciej Sikorski
Apple chwali się wynikami - nie brakuje niespodzianek
12

Noc przyniosła nam raporty kwartalne dwóch wielkich firm: Facebooka oraz Apple. W obu przypadkach pojawiło się sporo ciekawych informacji i zdecydowanie jest tu nad czym rozmyślać. Bardziej zaskoczyło mnie chyba imperium Zuckerberga i przyznam, że jestem zaintrygowany kierunkiem, w jakim zmierza ta...

Noc przyniosła nam raporty kwartalne dwóch wielkich firm: Facebooka oraz Apple. W obu przypadkach pojawiło się sporo ciekawych informacji i zdecydowanie jest tu nad czym rozmyślać. Bardziej zaskoczyło mnie chyba imperium Zuckerberga i przyznam, że jestem zaintrygowany kierunkiem, w jakim zmierza ta korporacja (więcej na ten temat pod tym adresem), ale tekst poświecę gigantowi z Cupertino. Też zrobili niespodziankę i też nie brakuje pytań w stylu: co dalej?

Już na wstępie zaznaczę, że w najbliższym czasie pojawi się kilka wpisów poświęconych Apple. Niektórzy powiedzą, iż to fanbojstwo i promowanie jednej firmy, ale materiału jest po prostu zbyt dużo, by upchnąć to w jednym tekście. Obok wyników, warto przyjrzeć się doniesieniom dotyczącym kolejnego iPhone’a (póki co interesuje mnie tylko ten sprzęt, za chwilę wyjaśnię dlaczego) oraz projektom tego smartfonu, których w Sieci przybywa lawinowo. Część z nich jest naprawdę ciekawa i powtórzę to, co napisałem już jakiś czas temu: pracownicy wielkich firm powinni przeglądać zasoby Internetu (i pewnie to robią), bo można tu trafić na naprawdę inspirujące pomysły. Nim do tego przejdę, słów kilka o wynikach amerykańskiego potentata.

Najważniejsza informacja, przynajmniej z punktu widzenia akcjonariuszy, jest taka, że Apple nadal rośnie i poprawia swoje wyniki. Te ostatnie są lepsze od poprzednich m.in. w zakresie przychodów, zysków i sprzedaży kluczowego produktu, czyli iPhone’a. Warto mieć oczywiście na uwadze, iż mowa o lepszych wynikach w porównaniu do analogicznego okresu roku poprzedniego, czyli pierwszego kwartału roku 2013. Jednocześnie rezultaty z poprzedniego kwartału są gorsze od tych zanotowanych w czwartym kwartale roku 2013, ale nie ma w tym nic dziwnego. Po pierwsze, końcówka roku to okres przedświąteczny, najlepszy dla wielu firm, a po drugie, na tę część roku przypada wprowadzanie na rynek nowego iPhone’a, który ciągnie biznes amerykańskiej firmy.

Apple zarobiło w pierwszym kwartale bieżącego roku (mowa o roku kalendarzowym) 10,2 mld dolarów. W skali roku oznacza to ponad 7-procentowy wzrost czystego zysku. W tym samym czasie przychody wzrosły o ponad 4% z 43,6 do 45,6 mld dolarów (nie będę ukrywał, że te liczby nadal robią na mnie spore wrażenie – Apple od dłuższego czasu zarabia miliardy dolarów w każdym kwartale, ale i tak za każdym razem kiwam głową z uznaniem dla dzieła Jobsa i Cooka). W obu przypadkach wyniki okazały się lepsze od prognozowanych przez analityków, a to przełożyło się na pozytywne reakcje inwestorów. Ja wyglądała sprzedaż poszczególnych produktów?

Zapewne nikogo nie zaskoczę informacją, że spada sprzedaż iPodów. W wynikach Apple ten produkt odgrywa już marginalną rolę i trudno stwierdzić, jak długo korporacja będzie go podtrzymywać przy życiu. Bo to nie jest już kwestia czy, ale kiedy – dni odtwarzacza są pewnie policzone. Ale z drugiej strony, nie zamierzam na siłę uśmiercać iPoda – pewnie wiele firm chciałoby mieć w swojej ofercie tak dogorywający sprzęt. Wzrosła natomiast sprzedaż komputerów, co w obliczu spadków na całym rynku PC (mam na myśli rynek, a nie poszczególnych producentów - wiadomo przecież, że Lenovo zwiększa sprzedaż) jest zjawiskiem bardzo pozytywnym. Tego segmentu Apple z pewnością nie odpuści, a przy tym nie można wykluczać, że wykorzysta perturbacje na windowsowym podwórku i przejmie część klientów Microsoftu i jego partnerów.

Odwrotnie sprawa wygląda w przypadku tabletów – w tym segmencie to Apple oddaje pole konkurencji. Do niedawna iPad był synonimem słowa tablet: Steve Jobs dokonał przełomu w branży IT prezentując w roku 2007 iPhone’a, ale na tym nie skończył i kilka lat później pokazał tablet. Zdaniem jednych, był to po prostu poważnie powiększony smartfon, zdaniem drugich ograniczony w funkcjonalności komputer, jeszcze inni nie szukali konotacji i stwierdzali, że tablet to po prostu tablet – nowa kategoria produktów. Apple szybko podkręcało sprzedaż tego urządzenia i zdecydowanie zostawiło w tyle konkurencję. Ta ostatnia długo nie mogła się pozbierać, ale… Ale w końcu się otrząsnęła, wzięła w garść i ruszyła w pogoń za amerykańskim gigantem.

Apple nadal jest liderem wśród producentów tabletów, lecz po pierwsze, platforma iOS przegrywa już w tym segmencie z Androidem pod względem liczby sprzedawanych urządzeń (na smartfonowym rynku to nic nadzwyczajnego - tutaj system Apple opierał się dłużej), po drugie, amerykańska korporacja czuje już na plecach oddech Samsunga, który z każdym kwartałem zwiększa sprzedaż i sukcesywnie zmniejsza stratę do lidera rynku. Koreańczycy pokazali już, że potrafią dopiąć swego w sektorze IT i podejrzewam, że będą chcieli postawić na swoim także w segmencie tabletów. Po trzecie, i to chyba najciekawsze, w ostatnim kwartale sprzedaż iPada spadła.

To chyba największe zaskoczenie z ostatniego raportu kwartalnego. Na początku ubiegłego roku sprzedano 19,5 mln tabletów Apple, w ubiegłym kwartale wynik miał być podobny (19,7 mln sztuk), ale rzeczywistość okazała się mniej łaskawa dla Tima Cooka i spółki: sprzedano niecałe 16,5 mln iPadów, a to w ujęciu rocznym, oznacza blisko 16% spadek. Najważniejsze pytanie w tym przypadku brzmi: czy to jednorazowa wpadka, czy też koniec dynamicznego wzrostu w tym segmencie (przynajmniej dla Apple)? Nie pokuszę się o odpowiedź, ale jednocześnie nie będę ukrywał zdziwienia – jeśli bliższa prawdy jest druga opcja (gorsza sprzedaż w dłuższej perspektywie), to okaże się, że potencjał sprzedażowy tabletów wcale nie jest oszałamiający. Produkty te pojawiły się na rynku później niż smartfony, a jednak zainteresowanie nimi spadło szybciej. Zdecydowanie godne uwagi w kolejnych kwartałach.

Czas na najważniejszy produkt w ofercie Apple, czyli iPhone’a. W poprzednim kwartale firma sprzedała 43,7 mln smartfonów, co oznacza znacznie lepszy wynik od prognozowanego (37,7 mln) oraz od tego, jaki osiągnięto w I kwartale roku 2013 (37, 4 mln). Co wpłynęło na tak dobre rezultaty? W pierwszej kolejności należy chyba wskazać na Chiny, a ściślej pisząc na pojawienie się produktów Apple w ofercie China Mobile, czyli największego operatora w Państwie Środka (w ujęciu globalnym również zajmują miejsce pierwsze pod względem liczby abonentów). Z tym motywem związany jest kolejny: sporą popularnością cieszył się najtańszy model z oferty Apple, czyli iPhone 4S.

Średnia cena smartfonów giganta z Cupertino spadła ostatnio o kilkadziesiąt dolarów, a to wynika właśnie z dobrej sprzedaży ich najtańszego inteligentnego telefonu. Cieszy się on wzięciem na rynkach wschodzących i chociaż firma nie zarabia na nim tyle, co na pozostałych dwóch modelach (mam tu na myśli wysokość marży), to sprzęt robi swoje w wynikach sprzedaży – zarówno pod wglądem liczby sprzedanych urządzeń, jak i wpływów do kasy. Przecież tańszy iPhone 4S i tak nie jest sprzętem w bardzo atrakcyjnej cenie i można dla niego znaleźć tańszą alternatywę. Oczywiście nie w tym ekosystemie. Skoro już o ekosystemie mowa (do motywu smartfonów wrócę w kolejnym tekście).

Wpływy uzyskane ze sprzedaży iPhone’a stanowiły w ubiegłym kwartale grubo ponad połowę przychodów korporacji (57%). Dla iPada oraz Maców było to odpowiednio 17% i 12%. Akcesoria oraz iPod to margines. Uwagę przyciąga jednak iTunes, usługi oraz oprogramowanie – w poprzednim kwartale dostarczyły one aż 10% przychodów. Tego nie można bagatelizować, zwłaszcza dzisiaj, gdy coraz głośniej mówi się o tym, że sprzęt zaczyna schodzić w cień oprogramowania. W przypadku Apple jeszcze tego nie widać (ich produkty są integralne - klienci lubią je zarówno za oprogramowanie, jak i za hardware), ale z każdym rokiem udział wspomnianego segmentu firmy w jej przychodach i zyskach może być coraz bardziej widoczny. Wzrost znaczenia chmury oraz postępująca digitalizacja nie są zjawiskiem sezonowym – sprawę zdawał sobie z tego Steve Jobs, a Tim Cook nie będzie próbował zawracać rzeki kijem. Pytanie, czy Apple może na tym polu poważnie zwiększać swoje zyski?

To zagadnienie nie jest właściwe jedynie dla oprogramowani i usług - coraz więcej osób pyta, na czym zamierza w kolejnych latach zarabiać Apple (czyt. zarabiać coraz więcej)? Na przestrzeni ostatnich lat pojawiło się oczywiście sporo propozycji, spekulacji, luźno rzuconych pomysłów: wejście na rynek TV, stworzenie samochodu lub przynajmniej przejęcie Tesli, silne uderzenie w rodzącym się właśnie sektorze technologii ubieralnych. Dzisiaj najbardziej prawdopodobna wydaje się ta ostatnia opcja i wiele wskazuje na to, że w końcu doczekamy się np. smartwatcha z logo nadgryzionego jabłka, ale nie podejrzewam, by ten produkt lub szerzej ta gama produktów dała korporacji potężnego kopa. Tymczasem jest on potrzebny, bo mimo świetnych wyników rynek chce ciągle więcej i trzeba sobie znaleźć pole do wzrostów. Co zrobi Apple? Prawdopodobnie w najbliższych latach spróbuje wycisnąć więcej z już istniejących gam produktów - najlepszym przykładem będzie większy iPhone. Ale o tym w kolejnym wpisie.

Źródło informacji oraz grafik: Apple, macstories.net, mashable.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

ApplesprzedażWyniki kwartalne