Co jakiś czas możemy zauważyć nowy obowiązkowy element w specyfikacji smartfonów, który staje się standardem. Przykładem mogą być podwójne aparaty we flagowcach czy obecność szybkiego ładowania w urządzeniach już od średniej półki. Nieco inaczej sprawa wygląda z dual SIM. Jego najczęściej spotkamy w tańszych modelach, podczas gdy w tych droższych dopiero zyskuje na popularności. Czy jednak rzeczywiście jest to przydatny dodatek czy jedynie niesie wyglądający bajer?
Problemy dla producenta
Technologia dual SIM jest znana doskonale od lat. W mojej opinii to jedno z najważniejszych rozwiązań w historii telefonów, ponieważ pozwala zmieścić w jednym dwa. Ba! Na rynku dostępne są nawet produkty na trzy karty SIM. W Polsce jednak można je obecnie zdobyć wyłącznie za pośrednictwem sklepów internetowych, ponieważ tworzone są z myślą o zupełnie innych rynkach, jak np. Brazylia.
Naturalnie implementacja dual SIM wiąże się z wyższym skomplikowaniem konstrukcji, tj. producent musi dodać na nią miejsce oraz użyć odpowiedniej anteny/anten. Możliwych ścieżek jest sporo. Jeżeli smartfon nie był od początku tworzony z myślą o takim rozwiązaniu, to drugą kartę będziemy mogli umieszczać w slocie zamiennie z microSD. Najbardziej ekonomiczna droga. Znacznie mniej firm decyduje się na dodanie osobnego miejsca na nią, co jest jednak znacznie bardziej praktyczne z perspektywy użytkownika.
Poważne zalety dual SIM
Ktokolwiek kto szuka telefonu z dual SIM zna zalety tego rozwiązania. Przede wszystkim pozwala ograniczyć liczbę używanych urządzeń do jednego, jeżeli mamy konieczność korzystania z dwóch numerów. Najczęściej zdarza się to wtedy, kiedy mamy karty prywatną i służbową. W dodatku wystarczy, że ładujemy tylko jeden sprzęt. Przydaje się to również przy częstych wyjazdach za granicę – kupujemy SIM na miejscu, jednocześnie nie rezygnując z dostępności swojego numeru.
Trzeba jednak przyznać, że w Polsce naprawdę sporo osób wykorzystuje dual SIM, chociaż nie da się przeoczyć dużej liczby użytkowników, którzy nigdy nie docenią tego dodatku. Kiedyś sam podchodziłem sceptycznie do dual SIM. Jednak wskutek przetestowania naprawdę dużej liczby urządzeń wyposażonych w miejsca na dwie karty SIM zacząłem je doceniać i osobiście bardzo się cieszę, że producenci zauważyli, że również poza krajami Azji czy Afryki zwraca się na to uwagę.
Utrudniony wybór
Zacznę od rodzajów dual SIM. Pierwszy z nich to pasywny, w którym tylko jedna karta łączy się z siecią, ale na szczęście odeszło już w zapomnienie. Drugi to zarazem najczęściej spotykany. Chodzi o standby, co pozwala zachować zużycie energii przez anteny na rozsądnym poziomie i nie utrudnia samej konstrukcji. Niestety kiedy rozmawiamy na jednym numerze, drugi będzie niedostępny. Ostatni to aktywny. Jest on najlepszy, ponieważ każdy SIM dysponuje osobną anteną i najczęściej na obu możemy mieć łączność LTE przez cały czas. Szkoda jednak, że znajdziemy go w naprawdę niewielkiej liczbie modeli. Do tego urządzenia go oferują będą pracowały krócej na jednym ładowaniu, ale musi być coś za coś.
W dodatku wśród flagowców dopiero od niedawna możemy mówić o komfortowym wyborze modeli z dual SIM. Oprócz chińskich graczy, tak naprawdę niewielu innych sprzedawało urządzenia na dwa numery w naszym kraju. Na szczęście uległo to zmianie i moim zdaniem największa zasługa w tym Huawei, który stosował je we wszystkich modelach z najwyższej półki, w tym także w swojej submarce, Honor.
Pójście na kompromisy
W przypadku smartfonów szczególnie doceniam nowe, rzeczywiście praktyczne dodatki. Za taki nie uznaję coraz popularniejszych bezramkowych ekranów, ale już dual SIM jak najbardziej, ponieważ okazuje się być bardzo użyteczny na co dzień. Zdaję sobie jednak sprawę, że to subiektywna sprawa. Patrząc na całą sytuacją z perspektywy producenta, trudno oczekiwać, aby do każdego modeli dodawali go. W końcu podwyższa koszty produkcji, a nie każdy klient zwróci na to uwagę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu