To koniec "taniego zagranicznego grania" na Steam. W najtańszych dotychczas krajach ze względu na "słabość walut" platforma wprowadza amerykańskie dolary. Zmiany wchodzą w życie już dziś.
Nie jest absolutnie żadnym sekretem, że ceny gier na platformach cyfrowych potrafią różnić się w zależności od regionu. I nie chodzi wyłącznie o promocje które obowiązują wyłącznie w jednym regionie, ale także o różnice wynikające z wartości poszczególnych walut i tego, jak wyceniane są na poszczególnych rynkach.
Różnice w cenach gier w poszczególnych krajach
Stąd te wszystkie porównywarki cen i poradniki: jak założyć konto i jaką kartą zapłacić w państwie na końcu świata. Może wydawać się to dziwne, skoro platforma dostępna jest lokalnie i bez kombinowania, ale przez lata gry można było w ten sposób kupować wielokrotnie taniej.
Przez lata platformy takie jak Steam czy PlayStation Store podnosiły stopniowo ceny i próbowały jakoś znaleźć sposób na to, by wilk był syty, a owca cała. Czyli by lokalnych graczy stać było na zakup gier, a różnice pomiędzy dużymi rynkami gdzie płaci się w dolarach czy euro nie były tak dramatycznie wielkie.
Nie udało się. I od dziś Steam wprowadza zmiany na dwóch rynkach, na których gracze przez lata mogli "oszczędzać".
Od dziś za gry w Argentynie i Turcji na Steam zapłacimy w dolarach. Co to oznacza w praktyce?
Steam po wielu latach walki najzwyczajniej w świecie się... poddał. I nie chcąc stale zmuszać twórców i wydawców gier do podnoszenia cen w tureckich lirach i argentyńskich peso, postanowili zrezygnować ze wspierania na tych rynkach lokalnych walut. Zamiast tego na platformie gracze zapłacą w amerykańskich dolarach — walucie, której wartość na przestrzeni czasu także się zmienia, ale nie aż tak drastycznie.
Ceny w dolarach, ale dostosowane do rynku
Steam chciał ułatwić życie twórcom i wydawcom, jednocześnie sugerując, że ceny mają być w miarę dostosowane do lokalnego rynku. Trudno mi to sobie wyobrazić, biorąc pod uwagę fakt, iż dotychczas różnice były przeogromne. I jakoś tak dziwna jest wizja sprzedawania dosłownie tego samego produktu, ale za kilkukrotnie mniejszą cenę. Po prostu wydaje się to nie mieć za dużo sensu.
Szykuje się wielki powrót piractwa?
Wielu patrząc na tę sytuację już teraz przewiduje ogromny powrót piractwa — zwłaszcza na dwóch wspomnianych rynkach. Ludzi najzwyczajniej w świecie może nie być stać na gry, które z dnia na dzień stały się nawet 4-5x droższe. Nie wszystkie, ale takich przykładów nie brakuje.
Są także produkcje, które procentowo wzrosły o około 20-25%. Tym samym wciąż będą tańsze niż gdziekolwiek indziej, co sprawi, że wielu kupujących w tamtych sklepach z dnia na dzień się z nimi nie pożegna.
Najtrudniejsze zadanie czeka teraz twórców i wydawców, którzy będą musieli jakoś pogodzić kilka elementów. A jednocześnie sprawić, by lokalnych graczy wciąż było stać na gry. W przeciwnym razie wcale nie zdziwię się, jeżeli czarne wizje związane z wielkim powrotem piractwa ziszczą się szybciej, niż komukolwiek się śniło. Analogicznie jak sprawy mają się zresztą na rynku VOD, gdzie trzeba płacić coraz więcej za coraz mniej treści.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu