Małe drony osiągnęły dojrzałość i na dziś powoli ewoluują. Są coraz doskonalsze, nawet te najmniejsze otrzymują coraz lepsze kamery i zestawy sensorów, ale jednocześnie stały się nieco nudne. Przecież nic przełomowego nie da się już w ich przypadku wymyślić... A może jednak?
Dron latający czy pływający? Tak.
Muszę przyznać, że projekt drona, który przygotowali naukowcy z Uniwersytetu w Beihang jest po prostu błyskotliwy. Nie, żeby wcześniej nie próbowano stworzyć hybrydowych konstrukcji, które byłby w stanie przemieszczać się zarówno w powietrzu, jak i pod wodą, ale były to konstrukcje skomplikowane, ciężkie, w których każda z funkcjonalności wymagała osobnych systemów napędowych.
Tutaj stworzono urządzenie, które w ciągu 1/3 sekundy jest w stanie zmienić środowisko działania z wodnego na powietrzne i vice versa korzystając z tych samych wirników. Konstrukcja już teraz jest na tyle dopracowana, że naukowcy potrafią powtórzyć taki manewr kilkakrotnie w krótkim okresie czasu. Rekord na dziś to 7 nurkowań/wynurzeń na 20 sekund.
Mechanizm odpowiadający za ten manewr jest tyleż błyskotliwy, co prosty. Wirniki drona zostały odpowiednio ukształtowane i są „łamane na środku”. W efekcie, w powietrzu siła odśrodkowa je prostuje, zwiększając ich siłę nośną, podczas gdy w wodzie większa gęstość tego „środowiska” powoduje ich złożenie, dzięki czemu bardziej przypominają śruby.
Czy dron mógłby złapać stopa?
Na tym jednak nie poprzestano, chiński prototyp ma też kolejną unikalną zdolność, przyczepiania się do różnych, nawet niezbyt równych powierzchni. Teoretycznie jest w stanie podczepiać się do innych obiektów tak w powietrzu, jak i pod wodą. To miałoby pozwolić na wydłużenie zasięgu, podróżują „na stopa” dron nie musiałby pracować i oszczędzał zapasy własnej energii.
Służący do tego moduł umieszczono na górze urządzenia, a za jego dziwaczny wygląd odpowiada... ryba o nazwie Remora. Zwierzę to posiada na podbrzuszu unikalny, owalny organ, dzięki któremu potrafi się skutecznie „przypinać” do większych ryb i podróżować na ich koszt.
Zasada działania jest podobna jak w tradycyjnych ssawkach, ale dzięki szeregowi elastycznych blaszek i lameli, na całej powierzchni tworzy się wiele niezależnych stref z podciśnieniem, zamiast jednej. To pozwala utrzymać się rybie na „gospodarzu”, nawet gdy fragmenty jej „aparatu” stracą kontakt ze skórą „nosiciela”.
Pewnym problemem dla twórców było uzyskanie odpowiednika tkanki mięśniowej, ale ostatecznie rozwiązano to przy pomocy sieci kanalików z wodą, w których można manipulować jej ciśnieniem. Na skopiowanie tego organu zdecydowano się dlatego, że jeden z twórców drona uczestniczył w badaniach nad możliwościami tej rybki.
Sporo potencjalnych możliwości
Patrząc na tę konstrukcję wydaje się, że jego oba unikalne rozwiązania mają spory potencjał. O ile podczepianie się pod pojazdy w locie raczej nie będzie wykonalne, to stabilne połączenie tego typu mogłoby pozwolić na budowę prostych i elastycznych platform zwiadowczych / ratunkowych dostarczanych na większe odległości większymi dronami.
Przykładowo, duża platforma-dron o większym zasięgu dostarczałaby grupę mniejszych w rejon poszukiwań, a te przeczesywałyby szczegółowo cały obszar. Następnie powracałyby do ponownie wysłanej platformy-matki, a wszystko bez skomplikowanych wysięgników, robotycznych chwytaków, czy potrzeby skomplikowanego manewrowania.
Możliwość nurkowania latającym dronem, poza oczywistym potencjałem „zabawowym” w wersjach cywilnych, może na przykład pozwolić na tworzenie urządzeń badawczych mających znacznie większe niż dziś możliwości. Także w zastosowaniach militarnych można znaleźć ciekawe zastosowania dla urządzeń o takich możliwościach.
Połączenie dużego podwodnego drona z lotniczym zwiadowcą, którego można wypuścić na rekonesans pod wodą, poprawiłoby możliwości całej platformy, bez narażania jej na niebezpieczeństwo koniecznością wynurzenia. Możliwość łatwego przywierania do różnych powierzchni ma też spory potencjał minerski.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu