Zmęczony grami na peceta? Kurz i okruszki z klawiatury przyprawiają Twe płuca o astmę, a cheaterzy z dzikich krajów odbierają Ci radość z rozgrywki on...
Dotknął mnie Palec Boży i zakochałem się, czyli o nowej grze, która Was potrzebuje!
Zmęczony grami na peceta? Kurz i okruszki z klawiatury przyprawiają Twe płuca o astmę, a cheaterzy z dzikich krajów odbierają Ci radość z rozgrywki online? Usiądź wygodnie, weź w spracowane dłonie swój smartfon i… ! Okaż swój gniew i zafunduj srogą zemstę wszystkim, którzy sprzeciwiają się Twojej woli! Zrealizuj wielki plan powtórki ze słynnych plag egipskich, wykorzystując współczesne zdobycze techniki. Pal drewniane domostwa, wysadzaj w powietrze murowane bloki, organizuj bezlitosne powodzie i poraź niewiernych prądem o niewiarygodnie wysokim napięciu!
Tymi oto słowy rozpoczyna się crowdfundingowa przygoda z nową polską grą na platformy mobilne. Oczywiście słowo "crowdfunding" z pewnością odstrzeli właśnie połowę czytelników, ale dajcie mi chwilę i zaufajcie, a opowiem Wam o naprawdę ciekawym projekcie z gwarancją "ZERO ściemy".
Pamiętacie, gdy Antyweb promował Nikodema Szewczyka, zanim to stało się modne? Koniec końców ten młodziutki twórca zdobył na Digital Dragons prestiżową nagrodę dla najlepszej polskiej gry niezależnej i teraz sprzedaje swój produkt na Steamie. Zanim zaczniemy mu jednak zazdrościć, trzeba pamiętać, że chłopak przed długi czas kuł własny talent, inwestując w grę umiejętności, czas i pieniądze.
Takich twórców jest w kraju więcej i wszystkich ich po kolei staram się łowić i prezentować. Nie chcę, by dobre projekty kończyły jak wrocławskie "Mile of Cry". Ręka w górę, kto słyszał o projekcie. Halo! Nie widzę. No właśnie...
Najnowszą perełką, która podbiła moje serce, jest gra Finger of God. Splotem dziwnych przypadków trafiła ona w moje ręce i zostałem testerem bety. Efekt? Zakochałem się. Na szczęście w grze, nie w twórcy. Dlatego właśnie postanowiłem wspomóc Krzysztofa Bobnisa (bo o nim tu mowa) w akcji crowdfundingowej.
Gdzie z tym paluchem?
Palec Boży to logiczno-zręcznościowa wariacja na temat fatum, które określa się właśnie tytułowym mianem. Dotychczas w grach różnej maści wcielaliśmy się w quasi-boga (szczególnie w strategiach czasu rzeczywistego), budując własne imperium. Finger of God oferuje nam zadanie wprost przeciwne. Naszym zadaniem jest niszczyć - niekoniecznie w gniewie. Wybaczcie mi oksymoron, ale gra prezentuje wyjątkowo kreatywną... destrukcję! Bo czyż strategia i taktyka niszczenia nie są same w sobie kreacją?
Wcielamy się więc w tytułowy Palec Boży i naszym zadaniem jest wywrzeć srogą pomstę na, powiedzmy, niewiernych. A ponieważ rzecz dzieje się współcześnie, nie nasyłamy ani plagi żab, ani nie zmieniamy wody w krew (plagi egipskie są passé). Tu zalewamy osiedla wodą z wież ciśnień, razimy prądem z transformatorów czy detonujemy stacje paliw. Powiedzcie sami, czy nie to tygrysy lubią najbardziej?
Czym ujęła mnie gra?
- Trudnymi etapami. Dlaczego? Bo są wymagające, ale nie frustrujące.
- Grafiką. Wszyscy pikselomaniacy będą wniebowzięci. Jestem wdzięczny Bobnisowi, że nie uraczył nas tandetnymi obiektami 3D z rodzaju plastic fantastic.
- Nieliniowością. Jak to możliwe? A możliwe! Bardziej zaawansowane plansze oferują naprawdę wiele sposobów na zakończenie, a jeśli dodać do tego kryterium czasu i zręczności, to ta malutka aplikacja staje się wręcz gigantem.
- Trybem rozgrywki. Zacznę od tego, że rzadko gram na komórkach. Ostatnim powerplayem był dla mnie golf wsadzony do Symbiana w starych Nokiach. Tymczasem Finger of God to fantastyczna "klikałka", która może dać nam przyjemność nawet w minutę. Doskonała rzecz do toalety, do poczekalni w przychodni, na przystanek autobusowy etc. Choć przyznam, że za pierwszym razem gra tak mnie wciągnęła, że zrezygnowałem z dwóch godzin snu.
Dlaczego crowdfunding?
W Polsce istnieje "nowa świecka tradycja" plucia na zbiórki. Pominę analizę tego zjawiska, bo nie warto się tu pastwić. Adrian Chmielarz doskonale to wczoraj podsumował. Młody Bobnis, ryzykując opluwanie prze hejterów, wystartował jednak z akcją na łamach portalu polakpotrafi.pl. Uprzejmie informuję, że nie zamierza on na tym zbić fortuny i uciec na Seszele. Chłopak próbuje zebrać pieniądze na rozbudowanie i dokończenie gry. Obecna beta działa bezbłędnie (co przyjąłem z niemałym zaskoczeniem), więc nie ma tu mowy o sprzedaży kota w worku. Dlatego też postanowiłem poręczyć rzecz własnym nazwiskiem:
Od dawna staram się wspierać młodych twórców i rodzimy rynek indie. Wierzyłem w Igora Hardego, Michała Marcinkowskiego, Nikodema Szewczyka czy Sosa - dziś to wielokrotnie nagradzana czołówka małych-wielkich niezależnych. Małych, bo tworzących często w skali mikro, wielkich - bo osiągających efekt makro. Do tej grupy z pełną świadomością dopisuję właśnie Krzyśka Bobnisa. Dlaczego? Ten facet bezczelnie uzależnił mnie od swojej gry. Finger of God daje mi tak dziką przyjemność, że nie mogę oderwać się od smartfona. A dodam, że jeszcze wczoraj granie na komórce było dla mnie, starego pecetowca, czystą abstrakcją. Wesprzyjcie Krzyśka, bo naprawdę warto, a produkt jest w tak zaawansowanej fazie rozwoju, że w żadnym wypadku nie płacicie w ciemno!
Reklama
Krzysztof Bobnis to postać niezwykła. Pokłady skromności czerpie chyba z tej samej studni co Nikodem Szewczyk. Nieoficjalnie dowiedziałem się (a potwierdzę to w wywiadzie w przyszłym tygodniu), że Krzysiek płacił grafikom w naturze. Nie, to nie to, o czym pomyśleliście. Chłopakowi tak zależało na wsparciu projektu, że w ramach rekompensaty wyprowadzał ludziom psy! Możecie się śmiać. Mnie to autentycznie rusza, bo jest w tym jakaś cudna poezja.
Czy te oczy mogą kłamać? :) Ten młody wypłosz po lewej to świetny programista z workiem dobrych pomysłów. Dzięki nam będzie mógł je zrealizować.
Teraz Bobnis chce się z ludźmi rozliczyć. Nie będę przeklejał tekstu - sami zobaczcie rozpiskę w podrozdziale "Na co nam pieniądze". Dawno nie spotkałem tak klarownej, porządnej akcji prowadzonej przez zdrowego na umyśle człowieka z pasją. Amen.
Ostrzeżenie Ministra Rozrywki: uwaga, ta gra uzależnia! A skoro już Was ostrzegłem, zapraszam na profil projektu. Wesprzyjcie młodego, bo warto. Rośnie nam tu drugi Sos, a takiego zjawiska zlekceważyć po prostu nie można! Ja już pieniądze wpłaciłem i Was do tego zachęcam:
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu