Coraz ciekawiej robi się za Oceanem. Jeszcze kilka tygodni temu kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donald Trump i przedstawiciele Doliny krzemowej obrzucali się błotem, obie trony nie szczędziły mocnych słów. Wynik wyborów zmusza jednak do zmiany nastawienia, bo polityka i wielki biznes zawsze idą pod rękę. Przykładem spotkanie w Trump Tower, gdzie przyszły prezydent kadził technologicznym gigantom, a ci potulnie wysłuchiwali jego słów.
Donald Trump spuszcza z tonu - to widać i słychać. Retoryka z kampanii wyborczej trafia do kąta, na pierwszy plan wysuwa się... rzeczywistość. Doskonale widać to po wspomnianym spotkaniu. Niedawno pisał o nim Jakub, wówczas sprawa funkcjonowała jeszcze jako plotka. Teraz można mówić o faktach, bo do spotkania doszło wczoraj w Nowym Jorku. Z jednej strony Donald Trump, jego rodzina i współpracownicy, z drugiej szychy z Doliny Krzemowej. W garniturach. Naprawdę mocne nazwiska: Larry Page i Eric Schmidt z Alphabet (Google), Satya Nadella z Microsoftu, Tim Cook (Apple), Sheryl Sandberg (Facebook), Jeff Bezos (Amazon). Robi wrażenie? No to dorzućcie szefów IBM, Intela, Oracle, Cisco i zakręci się Wam w głowach. Nie można zapomnieć o Elonie Musku, ale o nim za chwilę.
The concept of global warming was created by and for the Chinese in order to make U.S. manufacturing non-competitive.
— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 6 listopada 2012
Spotkanie trwało dwie godziny i nie jest do końca znany jego przebieg. Jeśli wierzyć doniesieniom, poruszano sporo tematów: tworzenie infrastruktury, cyberbezpieczeństwo, edukację, ale też, a może przede wszystkim kwestie, które najbardziej interesują obie strony: podatki, polityka imigracyjna, handel międzynarodowy i zagadnienie tworzenia fabryk w USA. Jakiś czas temu pisałem, że ten ostatni temat będzie bardzo trudny. Wielki biznes i prezydent mogą dojść do porozumienia, ale wątpię, by skorzystali z tego przeciętni Amerykanie - gospodarka za bardzo się zmieniła w ostatnich dekadach (i zmienia się nadal), żeby miało dojść do odrodzenia przemysłu w USA, jak rysuje to przyszła administracja Białego Domu.
.@realDonaldTrump & @mike_pence meet with tech titans to discuss job creation and economic growth #MAGA pic.twitter.com/BCof5L9pcC
— Sean Spicer (@seanspicer) 14 grudnia 2016
Z Amerykanów trzeba brać przykład: jeszcze niedawno Dolina Krzemowa stała murem za Hillary Clinton, drwiła z Trumpa, przekonywała, że to nie jest odpowiedni kandydat na urząd prezydenta. Kandydat Republikanów nie pozostawał dłużny i zapewniał, że "zrobi porządek" z niektórymi firmami, po głowie dostawało się np. Apple. Ale sytuacja zmusiła obie strony do rozmowy i szukania kompromisu. Nie ma sensu się obrażać, bo przez najbliższe cztery lata (minimum) są na siebie skazani. Dlatego szefowie wielkich korporacji stawili się w biurowcu na Manhattanie i uśmiechali się przy rozmowie, a prezydent-elekt kadził im wysławiając potęgę umysłów. Zapewniał przy tym, że on i jego administracja będą pomagać, że biznes może na nich liczyć. Powtórzę: z Amerykanów trzeba brać przykład.
Today's tech summit included productive discussions about job creation & economic growth. We're on track to make America first again pic.twitter.com/tFU3ObcB0i
— Reince Priebus (@Reince) 14 grudnia 2016
Reklama
Ciekawą postacią w tym wszystkim jest Peter Thiel, o którym pisałem jeszcze przed wyborami - biznesmen popierał otwarcie Donalda Trumpa i dzisiaj jest kimś w rodzaju negocjatora, człowieka, który ma załagodzić spór. Chyba nieźle mu idzie, co widać po poczynaniach jego kompana z czasów tworzenia PayPal, Elona Muska. Szef Tesli i SpaceX również wziął udział w spotkaniu, ale na tym sprawa się nie kończy - wraz z Travisem Kalanickiem, CEO Ubera, został on... doradcą Trumpa. Obaj weszli w skład rady o nazwie Strategic & Policy Forum. Intrygujące ciało, w którym znajdziemy wielu top menedżerów, głównie z "tradycyjnych" sektorów gospodarki.
Uber's Travis Kalanick and Elon Musk from SpaceX & Tesla will be joining Trump's Strategic & Policy Forum, as well as Pepsi's Indra Nooyi. pic.twitter.com/u9OR0dDJkt
— Chris Geidner (@chrisgeidner) 14 grudnia 2016
Elon Musk nie wypowiadał się zbyt pochlebnie o Trumpie, kandydat na prezydenta atakował z kolei OZE, twierdził, że zmiany klimatu i globalne ocieplenie to bujda. Niedawno na stanowisko Sekretarza Stanu powołał Rexa Tillersona, CEO Exxon Mobil, a zatem giganta paliw kopalnych. I nagle w tym wszystkim mamy Muska jako doradcę. Znowu widać poszukiwanie kompromisu i łagodzenie stanowisk. Do czego to doprowadzi? Trudno stwierdzić. Widać jednak, że pierwszy szok mija, buńczuczne zapowiedzi są chowane w kieszeni - pozostaje zacisnąć zęby i brać się do pracy.
PS Spotkanie było mocno omawiane na Twitterze, ale szef firmy nie został zaproszony do Trump Tower...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu