Technologie

Dom zasila samochód, samochód zasila dom - linia energetyczna staje się zbędna

Maciej Sikorski
Dom zasila samochód, samochód zasila dom - linia energetyczna staje się zbędna
Reklama

Konrad testował niedawno Toyotę Mirai, jeden z najciekawszych samochodów ostatnich lat. Też miałem okazję oglądać pojazd, a podczas prezentacji moją c...

Konrad testował niedawno Toyotę Mirai, jeden z najciekawszych samochodów ostatnich lat. Też miałem okazję oglądać pojazd, a podczas prezentacji moją ciekawość wzbudził motyw zasilania domu z baterii umieszczonych w aucie. Niektórzy stwierdzą, że to bezsensowny pomysł, zbyt duże kommbinowanie. Inni chcą pokazać, że idea jest słuszna i może się opłacać. Ci inni opracowują np. projekt AMIE - to drukowany dom + drukowany samochód. Idea jest taka, by funkcjonowały bez dostępu do sieci energetycznej.

Reklama

Po co podłączać dom do samochodu? Taki pytanie usłyszałem, gdy opowiadałem o prezentacji Toyoty. Jeśli dobrze pamiętam, chodziło o sytuacje kryzysowe: wichura uszkadza linie energetyczne, dom traci źródło zasilania, a generatora brak. Wtedy wystarczy skorzystać z wodoru, którym zatankowano Mirai - samochód przetworzy go na energię eklektyczną, odpowiednim przewodem będzie można zasilić domową instalację. Przekombinowane? Może, ale prezentowało się nieźle. Wspomniany projekt AMIE idzie krok dalej.

Dom współpracuje z samochodem

W tym przypadku dom nie jest zasilany przez samochód wyłącznie w awaryjnych sytuacjach - budynek i maszyna mogą pełnić funkcje dawców i biorców energii, a ich rola zależy od aktualnych potrzeb i możliwości. Chodzi o to, by w duecie tworzyły samowystarczalny, niezależny system. Bez linii energetycznych. Projekt o nazwie AMIE, czyli Additive Manufacturing Integrated Energy to dzieło zespołu Oak Ridge National Lab.

Dom i samochód mają być drukowane. Pozwoli to zaoszczędzić materiały, przyspieszyć niektóre procesy, zyskać trochę przestrzeni, ograniczyć ubytki ciepła. Korzyści ma być sporo. Dom zostanie wyposazony w panele słoneczne oraz akumulatory. Gdy słońce świeci energia jest zużywana na bieżąco i gromadzona, gdy nie świeci można korzystać z zapasów. Można ją także wykorzystać do ładowania baterii w samochodzie - proces powinien przebiegać w oparciu o bezprzewodowe ładowanie. Takie rozwiązania były już wcześniej omawiane.

Teraz rzućmy okiem na samochód. Może on wytwarzać energię elektryczną korzystając z paliwa jakim jest gaz. Jeżeli dom będzie cierpiał na niedobór energii elektrycznej, można skorzystać z generatora w samochodzie. Podejrzewam, że i w tym przypadku rozwiązanie ma być raczej zabezpieczeniem, alternatywą na wypadek jakichś problemów. To oczywiście przy założeniu, że panele słoneczne są wydajne, a dom ulokowano w miejscu, w którym słońce świeci. Na kole podbiegunowym w trakcie trwającej kilka miesięcy nocy pomysł raczej się nie sprawdzi...

Czy w zamyśle autorów każdy z nas ma zamieszkać w takim domu? Nie, to raczej rozwiązanie skierowane do konkretnych grup odbiorców, dostosowywane do określonych sytuacji. Przykłady? Klęska żywiołowa i konieczność szybkiego postawienia domów zastępczych, stacje badawcze, domki letniskowe, domki dla studentów. Cały pakiet powinien być tani, by mógł się szybko rozprzestrzeniać. Możliwe? To się okaże, ale z pewnością warto śledzić pracę twórców i losy ich pomysłu.

Tesla zaczyna dostarczać baterie

Ktoś może stwierdzić, że AMIE nie ma sensu albo nie wypali, ale kilka lat temu to samo pewnie powiedziano by o projekcie Powerwall, czyli akumulatorach, które na ścianach zamierza wieszać Tesla. Część komentatorów nadal uważa, że to przerost formy nad treścią, ale Musk i spółka nie odpuszczają - media informują, że rozpoczęły się dostawy magazynów energii. I pytanie: ruszyła lawina czy patrzymy raczej na zdarzenie niewiele wnoszące do branży energetycznej i sposobu, w jaki gromadzimy i wykorzystujemy energię?

Skoro ruszono z Powerwall i firma pokłada w tym spore nadzieje, to może i AMIE doczeka się rozwoju? Pożyjemy, zobaczymy.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama