VOD

Egzotyczny Dom z papieru: Korea to całkiem miła niespodzianka. Oceniamy remake hitu

Konrad Kozłowski
Egzotyczny Dom z papieru: Korea to całkiem miła niespodzianka. Oceniamy remake hitu
Reklama

Sporo punktów wspólnych, ale też pewien powiew świeżości - oto koreańska odsłona "Domu z papieru" w telegraficznym skrócie. Czy jest więc to serial tylko dla fanów "La Casa de Papel"?

"Dom z papieru" stał się globalnym fenomenem. Poszczególne elementy serialu zyskały ogromną popularność, jak garderoba czy konkretne piosenki, a Netflix zrobił wszystko co mógł, by maksymalnie wykorzystać potencjał marki. Stworzył kilka sezonów, ostatni rozbijając na części, a później potwierdził, że nakręci spin-off o Berlinie. Zanim jednak zobaczymy jeden z odłamów hiszpańskiego pierwowzoru, na platformie pojawi się "Dom z papieru: Korea", czyli azjatycka wersja hitu. Nie sposób pomylić ten serial z jakimkolwiek innym tytułem i choć sam się sobie dziwię, to trzeba przyznać, że jak na program rozrywkowy efekty końcowe są całkiem niezłe.

Reklama

Dom z papieru: Korea i wyimaginowany świat

Punktem wyjścia do fabuły koreańskiej wersji "Domu z papieru" jest odrobina fikcji, czyli połączenia gospodarczego systemu Korei Południowej z Północną. Wspólna waluta i wsparcie ekonomiczne oraz współpraca podzielonego narodu nakreśla okoliczności, jakie zmuszają naszą paczkę do działania. Dlaczego? Bo zamiast dobrobytu społeczeństwa, polityczna decyzja okazuje się jedynie szansą do jeszcze znaczniejszego wypychania kieszeni przez najbogatszych. Za przykład oszukanej przez system służy nam jedna z głównych bohaterek, której historię poznajemy od samego początku. Zakochana w południowokoreańskiej kulturze dziewczyna włączona została do armii, ale po zniesieniu granicy i utworzeniu wspólnej strefy dla obydwu Korei postanawia skorzystać z nadarzającej się okazji. Wyjeżdża skuszona zapachem nadziei, ale na miejscu zostaje oszukana przez agencję dla migrantów.

Sprawy dzieją się dosyć szybko, gdyż twórcy nagminnie korzystają ze skoków w czasie w pierwszych kilkunastu minutach serialu. Z jednej strony produkcja ma sporo dynamiki, ale z chęcią poznałbym dokładniej te poprzedzające napada losy Tokio, a także innych bohaterów. Oczywiście na pewne retrospekcje jeszcze przyjdzie czas, ale schemat oryginału narzuca niejako prowadzenie narracji w koreańskim remake'u. Dla tych, którzy widzieli "La Casa de Papel", najnowsza odsłona będzie niejako powtórką z rozrywki. Czy to jednak źle? Muszę powiedzieć, że całość ogląda się całkiem przyjemnie, bo mamy do czynienia z całkowicie odmienną kulturą, językiem i (fikcyjnymi) okolicznościami, co tworzy intrygujący klimat. Odhaczanie kolejnych kroków planu może być dla niektórych trochę nudnawe, ale twórcy zapewnili widzom kilka zmian i niespodzianek względem pierwowzoru.

Dom z papieru: Korea kontra oryginał

Trudno ocenić, na ile ci, którzy widzieli hiszpański serial będą dobrze bawić się oglądając "Dom z papieru: Korea", ponieważ wszystko zależy od tego, czy lubicie powtórki. Niektórzy mogą bez końca oglądać te same seriale, inni nie będą w stanie tolerować drugiego sezonu serialu, który powstał jako remake pierwszej serii ("Stranger Things"!). Koreańska edycja nie musi jednak powtórzyć sukcesu oryginału, bo wystarczy, że zgromadzi pewną widownię, na którą złożą się zupełnie nowi widzowie oraz ci, którzy będą zaciekawieni modyfikacjami wprowadzonymi w pierwotną wersję. Mamy tu bowiem do czynienia z podobną narracją, kalką zlokalizowanych bohaterów oraz niezawodnym planem, który ma zapewnić bogactwo i dobre wrażenie w oczach opinii publicznej. Napad na wspólną mennicę obydwu Korei to reakcja na panujące złodziejstwo w najwyższych warstwach społeczeństwa, ale prędko zorientujemy się, że sprawa nie będzie tak prosta i wszystko szybko się pokomplikuje.

Pod względem technicznym koreańska wersja może być śmiało porównywana do "La Casa De Papel", bo mamy do czynienia z podobną oprawą wizualną i efektami specjalnymi. Momentami miałem nawet wrażenie, że niektóre sceny zostały żywcem przeniesione z jednego serialu do drugiego, co oczywiście można uznać za plus i minus jednocześnie. Tym, czego może niektórym widzom brakować, a stanowi atut hiszpańskiego "Domu z papieru" nad koreański to muzyka - dobrane utwory lepiej wybrzmiewały w pierwowzorze, ale przecież nie wszystko może być takie samo, prawda?

Czy warto obejrzeć Dom z papieru: Korea?

Pierwszy sezon "Domu z papieru: Korea" debiutuje już jutro, 24 czerwca na Netfliksie i jeśli szukacie typowego akcyjniaka na nadchodzący weekend, żeby się odstresować przy czymś lżejszym, to może to być dobra propozycja.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama