Niektórzy nie wierzą, że ten serial wciąż jest kręcony, inni jednocześnie chcieliby, żeby się skończył, ale wciąż chcą go oglądać. "Dom z papieru" wraca z 5. sezonem, a my widzieliśmy już dwa odcinki.
Poza dwoma nowymi sezonami, każdy kolejny rodzi pytanie, czy twórcy zamierzają skończyć tę historię. Chyba nikt nie przypuszczał, że ekipa Profesora zagości w Banku Hiszpanii tak długo - mija 100 godzina napadu, po drodze wydarzyło się tak dużo, że żadna recenzja nowych odcinków nie streści tego wszystkiego, ale - aż trudno w to uwierzyć zbliżamy się ku końcowi. To początek końca, można by rzec, bo 5. sezon jest ostatnim, choć rozbito go na dwie części. Netflix nie ma w zwyczaju publikować odcinków co tydzień, ale coraz częściej dzieli sezony na części, by zatrzymać widzów i podtrzymać napięcie. Fani "La casa de papel" będą więc niepocieszeni, bo debiutujące dzisiaj odcinki tylko wprowadzają nas w ostatni rozdział, ale dla sympatyków serii mam dobre wieści: to nadal "Dom z papieru".
Dom z papieru to jedna z najsilniejszych marek Netfliksa
Po tym, jak Netflix zorientował się, że hiszpański serial będzie czymś w rodzaju samograja, realizacja nowych odcinków była przesądzona. Nie skończyło się na przejęciu praw do dystrybucji, bo rozszerzono to o prawa do tytułu i kontynuacji. W efekcie, nowe odcinki były formalnością, a serial wkracza do TOP 10 za każdym razem, gdy tylko pojawiają się nowe sezony. Nie brakuje głosów sprzeciwu, że "Dom z papieru" zatracił to, co czyniło go tak dobrym i w mojej ocenie faktycznie różnica pomiędzy początkiem serialu, a kolejnymi epizodami jest zauważalna. To było jednak niezbędne, by całość wybrzmiała mniej zachowawczo i by nie było nudno. Więcej scen akcji, więcej zwrotów akcji, więcej patetycznych i emocjonalnych scen oraz dialogów - to wszystko sprawia, że emocje mają sięgać zenitu, ale chyba wszyscy po prostu czekamy na wielki finał, bo ciekawi nas zakończenie.
Twórcy Domu z papieru wiedzą co robią
Tego na razie nie uświadczymy, więc pytanie brzmi, jak będziemy bawić się w trakcie tego oczekiwania na ostatni odcinek. Okazuje się, że twórcy serialu, Alex Pina i Esther Martínez Lobato, bardzo zaradnie wychodzą z tej sytuacji. Wciąż zadajemy sobie pytanie o logiczność niektórych działań, o sensowność niektórych wymian zdań, ale w tym wszystkim jest jakaś metoda, bo serial utrzymuje tempo i emocje na podobnym poziomie przez cały czas, dlatego kilkadziesiąt minut obydwu pierwszych odcinków 5. sezonu mija bardzo szybko. Policja walczy o honor, a drużyna Profesora co rusz wychodzi z opresji obronną ręką serwując zaskakujące rozwiązanie, ośmieszając przy tym przedstawicieli prawa.
5. sezon Domu z papieru - finał już niedługo
Wprowadzenie nowych postaci nadaje nowemu sezonowi trochę świeżości i wzbudza ciekawość, jednocześnie usypiając nieco naszą czujność. Wszystko dlatego, że można dać się nabrać na te same chwyty i techniki, którymi twórcy dysponują od początku, gdy zainteresowanie historią postaci bierze górę. Wiemy, że w drodze są nowe wersje i spin-offy "Domu z papieru", dlatego nie sposób nie zastanawiać się, którzy z bohaterów doczekają się własnych seriali i które z wątków zostaną rozbudowane oraz wyjaśnione w solowych projektach. Pytaniem z innej kategorii jest to, czy zasługują oni na odrębne seriale, ale przy zachowaniu odpowiedniego balansu i rozwagi, takie produkcje mogą dać nam równie dużo, jeśli nie więcej frajdy niż kolejne sezony "Domu z papieru".
Czuć bowiem, że formuła "La casa de papel" się wyczerpuje, a na ostatniej prostej, gdy maszyna słabnie, twórcy wciskają przycisk z podtlenkiem azotu (pozdrowienia dla fanów Szybkich i wściekłych), by jak najwięcej wycisnąć z tej samej historii. Nie wiem, na ile starczy im tego specjalnego paliwa, ale jak na razie fajerwerki i dynamiczne wymiany ognia w otwarciu 5. sezonu zdają się mieć odpowiednią moc, by zatrzymać fanów przy ekranie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu