Nadszedł długo wyczekiwany dzień dla fanów "Domu z papieru", bo serial powraca z 4. sezonem na Netflix. Przed premierą mieliśmy okazję porozmawiać z gwiazdami produkcji Úrsulą Corberó i Álvaro Morte wcielającymi się w Tokio i Profesora. Obydwoje sugerują oglądać "La Casa de Papel" w oryginalnej wersji.
Już możecie oglądać nowy “Dom z Papieru”, ale tylko po hiszpańsku! - rozmawiamy z gwiazdami serialu
Wywiadu możesz posłuchać w specjalnym odcinku podcastu Antyweb Po Godzinach:
Rozmawiamy z Tokio i Profesorem z „Domu z papieru” z Netfliksa – posłuchajcie
Wasze postacie przeszły całkiem długą drogę w dotychczasowych sezonach. Jak się z tym czujecie? Czy wasze podejście do nich się zmieniło?
Álvaro: Sądzę, że ewolucja postaci jest niezbędna w każdej historii. Jeśli mielibyśmy postacie, które pozostają takie same, jakie były na początku, to byłyby to płaskie postacie. Poza tym Álex Pina ma nietypowe podejście do tworzenia postaci. Przygotowuje odcinki na bieżąco, zgodnie z kolejnością ich nagrywania. Dowiadujemy się nowych rzeczy o postaciach w trakcie trwania samych nagrań. Tutaj nie tyle chodzi o improwizację, ale o stopniowe przyjmowanie i wprowadzanie nowych informacji do ogólnego obrazu danej postaci. Osobiście sądzę, że taka ewolucja jest potrzebna, oczywiście przy zachowaniu esencji danej postaci, ale taka ewolucja jest potrzebna, żeby te postaci nadal były interesujące.
Polecamy: Na taki sezon czekali fani. Widzieliśmy odcinki 4. sezonu "Domu z papieru"
Úrsula: Tak, zgadzam się z Álvaro. W moim przypadku od momentu, gdy nagrywaliśmy 1. i 2. sezon, minęło bardzo dużo czasu aż do nagrania 3. sezonu. Właściwie to 1. i 2. sezon miały swoje zakończenie, ale oczywiście zdecydowano się kontynuować ze względu na to, co się wydarzyło z serialem. Tak, to prawda. Dla mnie ważne było pokazanie innej Tokio, sytuacja bardzo się zmieniła, minęło trochę czasu, mieszkała na wyspie z Rio i chciałam też to pokazać. Dla mnie ważny jest też wizerunek, aspekt fizyczny, dlatego chciałam też w jakiś sposób zaznaczyć ten upływ czasu i w pewien sposób ukazać inną Tokio, chociażby poprzez inną fryzurę, żeby było widać, że coś się u niej zmieniło. Sądzę, że to interesujące i niezbędne dla postaci, musi zajść jakaś zmiana, szczególnie przy tylu rzeczach, które się im przytrafiły.
Po pierwszych dwóch sezonach serial stał się hitem i teraz na premierę nowego sezonu czeka cały świat. Jakie uczucia wam towarzyszyły podczas kręcenia poprzednich serii, a jakie odczuwacie teraz? Czy wasza perspektywa na to wszystko uległa zmianie?
Úrsula: Tak, prawda, wydarzyło się wiele rzeczy, wiele rzeczy dla mnie zupełnie nowych. Przeżywam to z ogromną radością, jak również nadal z wielkim zaskoczeniem. To, coś, z czego sądzę, że powinniśmy się czuć dumni, coś bardzo pięknego, nie tylko dla serialu, dla nas, ale też dla hiszpańskiego przemysłu filmowego. To, że hiszpański serial przekroczył granice w taki sposób, to dla mnie magia i coś wspaniałego. Być może na początku, kiedy to wszystko się zaczęło dziać, czułam się trochę bardziej przytłoczona, nadal jestem przytłoczona, ale teraz widzę to wszystko z innej perspektywy, z innego, bardzo pięknego miejsca. Chodzi o to, że potrafię to opisać tylko pięknymi słowami. Możliwość podróży – w ostatnich latach dużo podróżowałam, odkąd wydarzyło się to, co się wydarzyło z „Domem z papieru”. To, że tam, gdzie jadę, ludzie wiedzą o mojej pracy, przepełnia mnie radością i jedyne, co mogę zrobić, to czuć się bardzo wdzięczna.
Álvaro: Całkowicie zgadzam się z Úrsulą we wszystkim, co powiedziała. Kiedy ostatecznie zdecydowaliśmy, że będziemy kontynuować serial, to teoretycznie po drugim sezonie, dwóch pierwszych sezonach miał się już skończyć, historia była zamknięta i skończyła się bardzo ładnie. Kiedy powiedziano nam, że będziemy kontynuować nagrania, to wtedy oczywiście pojawiły się pytania, czy nie stresujecie się tym, że to już się skończyło. Wtedy zdecydowaliśmy, że nie mamy już żadnej odpowiedzialności za to, co się teraz wydarzy. Myślę, że najrozsądniejszym i tym, co zrobiła większość moich kolegów z „Domu z papieru”, było pozostawienie za sobą całej tej presji, która mogła wiązać się z oczekiwaniami i skupienie się na pracy, staranie się, jak to mówiliśmy w pierwszym sezonie, by dać z siebie wszystko, z całą noszą miłością, czułością, wysiłkiem i tyle. Myślę, że to najrozsądniejszy sposób zmierzenia się z tym.
Úrsula: Sądzę, że ważne jest też coś, o czym rozmawiałam jakiś czas temu z Albą Flores. Jesteśmy aktorami, zajmujemy się rozrywką, fikcją i sądzę, że ważne jest to, żeby być świadomym tego, co wnosimy. Nie ratujemy życia, nie przeprowadzamy operacji na otwartym sercu, po prostu staramy się, by ludzie dobrze się bawili we własnych domach. Myślę, że to coś, o czym nie wolno zapominać.
Podejrzewam, że mieliście wpływ na to, co zobaczymy na ekranie - być może na historię, być może na jakąś konkretną scenę. Opowiecie o tym?
Álvaro: Właściwie to zawsze jesteśmy w kontakcie ze scenarzystami, żeby móc otwarcie rozmawiać o wszystkich problemach, które pojawiają się przy pracy nad naszymi postaciami. Chciałbym zwrócić uwagę na coś, co wydaje mi się ciekawe, to to, że postać profesora przez całe życie była tzw. nerdem, nigdy nie był w żadnym związku. Nawet w pierwszym sezonie Tokio pyta go - pamiętasz to Úrsula? – czy jest prawiczkiem i czy kiedykolwiek z kimś spał. A tu teraz nagle ma stałą dziewczynę. Dla mnie ciekawe było to, że to nie był związek, w którym potrafiłby się odnaleźć, przecież nie musi być inteligentny na poziomie emocjonalnym, może być przecież inteligentny tylko na innych poziomach. To ważne, by pokazać konflikt z Lizboną, np. to, co dzieje się w 3. sezonie, ta awantura w furgonetkach. Pamiętam, że to była jedna z rzeczy, którą zaproponowałem scenarzystom, żeby pojawiały się konflikty pomiędzy Profesorem a Lizboną związane oczywiście z napięciem, które odczuwają, ale też z tym, że Profesor nie musi wiedzieć, jak funkcjonuje związek.
Úrsula: Tak, jestem osobą, która lubi wnosić coś od siebie, lubię zmieniać teksty, ale sądzę, że to normalne, bo już długo tak przy tym pracujemy, każdy bardzo dobrze zna swoją postać, nie? Pod tym względem Álex i reżyserzy, wszyscy ludzie, którzy pracują przy „Domie z papieru”, biorą nas pod uwagę w takich sprawach, słuchają nas, są otwarci na nasze propozycje, są otwarci na zmiany w tekście. Oczywiście nie mogę robić spoilerów, ale jest jedna scena w 4. sezonie, w której jestem z Palermo, podczas której mu się odgryzam. Analizowałam w domu tekst dwa dni przed nagraniami i zdałam sobie sprawę, że chciałabym wnieść coś od siebie i właściwie napisałam monolog. Napisałam monolog, ponieważ czułam, że Palermo jest jedną z takich postaci, od których czuć, że mają coś przeciwko kobietom i brakowało mi tego, by się trochę odwzajemnić, a wręcz pójść o krok dalej, a nie odpowiedzieć tak samo. Ludzie to zobaczą - w 4. sezonie jest scena, którą właściwie sama napisałam.
Jak wszyscy wiemy, Netflix ma w zwyczaju przygotowywać dubbing dla wielu oryginalnych produkcji, w tym europejskich jak "Dark" czy właśnie "Dom z papieru". Wolelibyście, by widzowie zobaczyli ten serial w wersji oryginalnej, hiszpańskiej czy z angielskim dubbingiem? A może polskim lektorem? Czy to ma dla was jakiekolwiek znaczenie?
Álvaro: Bez wątpienia w wersji oryginalnej!
Úrsula: Tak, przede wszystkim jeśli to nas oglądają.
Álvaro: Jasne!
Úrsula: Tak, zawsze to powtarzam. Teraz na przykład pracowałam przy filmie w Stanach Zjednoczonych z ludźmi, którzy nie byli z Hiszpanii i było tam sporo osób, które zaczynało oglądać serial i często powtarzałam: „Ależ proszę, musisz go zobaczyć w wersji oryginalnej”. W Stanach Zjednoczonych nie są tak przyzwyczajeni do oglądania czegokolwiek z napisami, bo prawie wszystko, co oglądają, już jest w ich języku. Dla mnie to ważne, ponieważ w pewien sposób, jeśli nie oglądasz go w wersji oryginalnej, nie oglądasz 100% gry aktorskiej, wiesz? Sądzę, że głos robi ogromną robotę i sposób mówienia też, dlatego już od bardzo dawna oglądam wszystko w wersji oryginalnej. To prawda, że w Hiszpanii dubbing jest bardzo popularny, ale teraz ludzie coraz częściej decydują się na oglądanie wersji oryginalnych z napisami. Do mnie tak bardziej dociera.
Álvaro: Wyobraź sobie, że po przeprowadzeniu tego wywiadu musisz przenieść go na papier i zapisać go własnymi słowami, a teraz wyobraź sobie, że przychodzi inna osoba, która ma go spisać i chociaż sam zamysł pozostaje taki sam, to zostają użyte inne słowa. Wydaje mi się, że to porównanie całkiem dobrze oddaje sytuację, w której my aktorzy mamy swój głos, a kiedy pojawia się inna osoba, która podkłada nam inny głos, to tak jakby odkładała nasz na bok. To tak, jak mówi Úrsula, nie można wtedy oglądać gry aktorskiej na 100%. Oczywiście zawsze będę zachęcał do oglądania wersji oryginalnej.
4. sezon "Domu z papieru" debiutuje dziś na Netflix.
Grafika główna: Oliwia Bucińska
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu