Felietony

Dlaczego wolę dostać cały sezon jednego dnia niż czekać tydzień na kolejne odcinki

Weronika Makuch
Dlaczego wolę dostać cały sezon jednego dnia niż czekać tydzień na kolejne odcinki
50

Serwisy VOD nie zostawiają nam wielkiego wyboru. Jeśli chcesz oglądać legalnie i na bieżąco, oglądaj tak, jak ci na to pozwalamy. Ale ja i tak bym wolała po swojemu.

Obecnie korzystam z Netfliksa oraz HBO Go. Z tych dwóch platform zdecydowanie wolę tę pierwszą. Odnajduję na niej więcej ciekawych treści, aplikacja na telewizorze i komputerze jest nieporównywalnie lepiej dopracowana i... Netflix wypuszcza całe sezony swoich produkcji naraz. HBO podsuwa nam jeden odcinek tygodniowo (nie licząc wyjątku przy Ślepnąc od Świateł), a przykład z niego chce wziąć Disney+. To nie pierwsza informacja na temat tej platformy, która mnie martwi. Wieść, że dzielenie kont raczej się na Disneyu nie pojawi, również nie napawała mnie optymizmem. Wykupię subskrypcję, będę śledzić nowości, ale pomarudzić sobie trochę muszę.

Preferuję rozsądny binge-watching

Wiem, że nie wszyscy zgadzają się z moim punktem widzenia. Ba! Znaleźli się już nawet koledzy w redakcji, którzy wyrazili sprzeciw i na pewno będą chcieli podzielić się nim z wami za pośrednictwem portalu. Ja jednak twardo stoję przy swoim. Wolę dostawać cały sezon naraz i robić z nim to, co mi się podoba. Zastanawiałam się, skąd te przyzwyczajenia. W redakcji jestem najmłodsza. Mam 23 lata i w dzieciństwie nie oglądałam zbyt wielu seriali w telewizji. Uwielbiałam kanały z animacjami jak Cartoon Network czy Jetix. Jedynym serialem, jaki oglądałam codziennie o konkretnej porze było M jak Miłość, a i to mi dość szybko przeszło. Zagraniczne seriale puszczane z lektorem na rodzimych stacjach nigdy mnie nie przekonywały. Tak, przyznaję się. Lata temu piraciłam produkcje, które chciałam obejrzeć. Pobierałam do nich polskie lub angielskie napisy i oglądałam tak, jak było mi wygodnie. Często były to seriale, które leciały już od jakiegoś czasu, więc miałam do nadrobienia kilka sezonów, zanim zaczęłam iść regularnie z całym światem. Nie jest też tak, że nigdy niczego nie oglądałam w "tygodniowych" odstępach. Swego czasu śledziłam sporo programów rozrywkowych. Teraz oglądam ich mniej, ale wciąż jestem wierną fanką kilku z nich. Nieważne czy to Kuba Wojewódzki czy Top Model. Takie produkcje pojawiają się o konkretnej godzinie na konkretnej stacji (lub na jej platformie VOD) i tyle. Nie ukrywam, że z wielką radością przyjęłam wieść o zakupieniu przez rodziców dekodera z funkcją nagrywania. Mogłam sobie te programy nagrać i obejrzeć o - uwaga - dowolnej porze! Oczywiście w przypadku telewizji dochodziła do tego możliwość przewijania reklam, ale to już pominę.

TVP chce być liderem w internecie. Planują wprowadzenie OTT i rozwój VOD

Może moja niechęć do cotygodniowych premier to kwestia przyzwyczajenia? Świat dał mi możliwość robienia inaczej, z czego śmiało korzystałam, no i tak już jakoś zostało. Problem w tym, że teraz platformy VOD mi tę możliwość odbierają. Tak, ja wiem. Nikt mi nie każe oglądać na bieżąco, mogę poczekać do końca sezonu i obejrzeć cały w jeden dzień. Ale ja tak nie chce. Minie mi ochota i nakręcany hype, zapomnę albo po prostu obrażę się na dany serwis. Skoro już mówimy tu o problemach pierwszego świata, to przyjmijmy taką narrację i nie wyszukujmy takich "oczywistych" rozwiązań. Wracając do tematu - do tej pory odbierało mi to tylko HBO Go. Teraz dołączy do niego Netflix. Czekając (nie)cierpliwie na następne odcinki oglądałam Grę o Tron oraz opisywaną już przeze mnie Euforię. Do Gry o Tron przez lata trochę się przyzwyczaiłam, choć i tak mnie to drażniło. Oglądając Euforię, byłam już rozbestwiona i zirytowana, że nie mogę się od razu dowiedzieć, co tam tym razem zepsują sobie w życiu moje ulubione bohaterki. Musze poczekać tydzień i obejrzeć to po ukazaniu się na serwisie. A i tak nie zrobię tego od razu, bo wtedy mi nie pasuje, siądę dopiero wieczorem i spokojnie mogłabym obejrzeć ze dwa albo trzy odcinki, ale nie mogę, bo ich nie ma i teraz muszę czekać, a potem... No. Rozumiecie.

Jestem sterem, białym żołnierzem

Chciałabym móc być panią własnych seriali. Jeśli bardzo mi zależy i chcę obejrzeć wszystko jednego dnia, to dajcie mi taką możliwość. Jeśli przejdzie mi ochota lub ogarnie zmęczenie w połowie sezonu, przerwę. Może wrócę jutro, może dopiero za dwa miesiące? Ustalę to sobie tak, jak mi się podoba, bo będę miała taką możliwość. To dla mnie największa zaleta Netfliksowej metody. Nie boję się spojlerów, nigdy nie miałam problemów z ich unikaniem, więc nie zadziałają na niekorzyść przy porównaniu do osób, które oglądają szybciej ode mnie. Niektórzy mówią, że te przerwy bardziej nakręcają widzów. Odcinki kończą się w dramatycznym momencie, a fani muszą czekać aż tydzień, aby się dowiedzieć, co dalej. Umiejętne skrojenie serialu sprawi, że podniecenie będziemy odczuwali również widząc licznik odliczania do następnego epizodu, nie musimy sobie tego rozkładać na długie dni. Ja na przykład daję radę poradzić sobie z tym nagromadzeniem emocji, nie potrzebuję na to aż tygodnia. Zresztą, twórcy często kończą sezony w takich momentach, że głowa mała. Takie czekanie, co dalej, mi wystarczy. Aż dziwne, że wszyscy fani niecierpliwienia się przez tydzień, nie wybuchają między kolejnymi częściami.

Jest tyle seriali, a ja wciąż marzę o powstaniu kilku nowych

Znów pozwolę sobie wrócić do swojego wieku. Wedle wielu definicji możecie mnie wpasować do tych paskudnych milenialsów. Ludzie w moim wieku oraz młodsi mają całkiem inne przyzwyczajenia niż osoby urodzone w latach 80., 70., że o starszych nawet nie wspomnę. Osobiście bardzo lubię nowinki technologiczne, cieszę się, widząc rozwój i często przyjmuję go z otwartymi ramionami. To, co robi Netflix, to nowy rodzaj telewizji. Znacznie różni się od tego, do czego przyzwyczaiły nas komercyjne stacje z wielkich, kineskopowych pudeł. To dobra strategia, pozwalająca im odciąć się od "starych" mediów, nawet jeśli robią dokładnie to samo co one. Podoba mi się to różnicowanie i chciałabym, aby nowa generacja oglądania stawała się normą.

Czuję jednak, że praktyki serwisów VOD będą kierować się coraz śmielej ku HBO, nie Netfliksowi. Przyzwyczajenia widzów to jedno, a pieniądze drugie. Wiele osób w przypadku Netfliksa decyduje się na zakup abonamentu na miesiąc, obejrzenia wszystkiego, co je interesuje i zrezygnowaniu z dalszej subskrypcji. Potem mogą spokojnie czekać, aż znów pojawi się premiera czegoś, na czym im zależy i powtórzyć zabawę. Na HBO Go i Disney+ nie będzie to możliwe. W przypadku chęci bycia na bieżąco z nowymi serialami musimy po prostu czekać. Wystarczy stworzyć ośmioodcinkowy sezon (a to przecież i tak niewiele), aby zatrzymać widzów na kolejny miesiąc, bo przecież chcą dooglądać do końca. Dla takiej platformy oznacza to dodatkowe pieniądze z abonamentu, a przecież nie tylko ta piosenka jest pisana dla pieniędzy. Nie mam zamiaru wracać do piracenia. Pokochałam serwisy VOD i będę z nich pewnie korzystać jeszcze długo. Szkoda tylko, że nie wszystkie rozwijają się tak, jakbym tego chciała. Nie tylko ja tak myślę... prawda?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu