GameBoy jako konsola obchodził niedawno swoje trzydziestolecie. Dlaczego niedawno kupiłem na niego nową grę?
Nostalgia to jednak potężna siła.
Nigdy nie byłem zapalonym graczem konsolowym. To znaczy - nigdy nie miałem w swoim posiadaniu żadnej wersji PlayStation, Xboxa, a i Pegasusa używałem tylko, kiedy wpadałem do znajomego. Gdzieś w okolicy lat 2000 rodzice zdecydowali się jednak kupić peceta i choć nie była to zdecydowanie superwydajna maszyna, to właśnie najwięcej moich wspomnień z grami wideo mam z grania na komputerze.
Jednak nie była to moja pierwsza styczność z grami jako takimi. Wszystko dlatego, że moją pierwszą - pierwszą przygodą był kupiony mi przez rodziców na święta GameBoy Color. Wtedy miałem jakieś 6-7 lat i dla dzieciaka, który wychował się w środowisku które nigdy nie goniło za nowinkami technologicznymi to było jak skok w nadprzestrzeń.
Można powiedzieć, że ten GameBoy był dla mnie tym, czym dziś są smartfony
Fenomen GameBoya w Polsce (i w ogóle - Nintendo w Polsce) na pewno nie był tak duży jak w w Japonii czy Stanach. Dość powiedzieć, że choć spędziłem niezliczone godziny grając w Pokemony, nigdy nie znalazłem ani jednego znajomego z kopią tej gry, żeby ewoluować moje stworki w ten sposób. Ba, brak internetu i taka sobie znajomość j. angielskiego sprawiały, że to co można było (a czego nie) w przypadku GameBoyów było przedmiotem wielu spontanicznie rodzących się legend.
Chciałoby się powiedzieć "to były czasy", jednak warto też dodać, że GameBoy Color relatywnie szybko został wyparty przez GameBoya Advance'a i GameBoya Advance SP. Tak, z perspektywy czasu rozwój technologii we wczesnych latach 2000 był przerażająco szybki. Czym to jednak skutkowało? Cóż, wtedy nie istniały portale pokroju OLX czy Allegro (a nawet jeżeli były jakieś serwisy aukcyjne, to 10 latkowie raczej nie mieli do nich dostępu), więc gry można było albo kupować, albo się nimi wymieniać z kolegami. "Rynek" był więc bardzo ograniczony, a ze względu na postęp techniczny gry na GB Color szybko znikły z zasięgu widzenia.
To oczywiście zmieniło się z wejściem do użytku szerokopasmowego internetu
Tak jak już mówiłem - sam za konsolowego gracza się nie uważam, a ponieważ grałem głównie na PC, wiadomo, że GameBoy z czasem został "schowany do szuflady", kiedy jego możliwości technologiczne zaczęły już mocno odstawać od współczesności. Nigdy o nim jednak nie zapomniałem i nigdy nie "popadł w ruinę". Jednocześnie - wiadomo, że im więcej czasu mija od pewnych wydarzeń, tym większa rodzi się w nas nostalgia, do tego stopnia, że nawet tak tragiczne aspekty jak brak podświetlenia ekranu czy możliwości zapisu stanu gry po wyjęciu kartridża zaczyna się wspominać ciepło.
Przez lata obserwowałem, jak scena retro w Polsce rośnie, a wraz z tym - jak niektóre przedmioty zaczynają osiągać z miejsca naprawdę zaporowe ceny. Z racji jednak na inne wydatki nie uczestniczyłem w tym (chociaż, jak patrzę, za moją małą "kolekcję" mógłbym obecnie dostać całkiem niezłe pieniądze). Jednak ostatnio odwiedziłem wystawę RetroAkcja, gdzie na warszawskiej Ochocie wystawiona była kolekcja komputerów i konsol z poprzednich lat. Znalazło się tam miejsce zarówno dla ZX Spectrum, Commodora 64, Amig czy, no właśnie - GameBoyów.
Cóż, można powiedzieć, że wtedy w głowie przestawiła mi się jakaś wajcha
Widok konsoli swojego dzieciństwa jako muzealnego eksponatu budzi w człowieku pewnego rodzaju emocje. Zauważył to chyba właściciel wystawy, który, jak się okazało, sam programuje kartridże do Gameboyów, zamyka w obudowach i sprzedaje. I z resztą nie on jeden, po wystarczy trochę pogrzebać w temacie, by zobaczyć, że scena demo dla tej konsoli wciąż funkcjonuje bardzo prężnie i ba - ciągle wychodzą nowe gry typu homebrew.
Ja jednak zwróciłem uwagę na coś innego. Mianowicie na kopię gry Pokemon Yellow, którą właściciel miał na sprzedaż. W moim przypadku Yellowy poszły "na handel" za jakąś inną z moich gier, a pamiętam, że jeżeli chodzi o kieszonkowe stworki, była to jedna z moich ulubionych edycji, być może przez fakt, że była ona bazowana na anime, które wtedy biło rekordy popularności.
I szczerze? Myślałem, że kupię ją tylko i wyłącznie w kategorii kurzołapa - wiecie, tak, żeby po prostu ją mieć. Jednak kiedy chciałem sprawdzić czy działa... wciągnąłem się. Oczywiście - grę znam na pamięć, ale sam fakt możliwości powrotu "do dawnych lat" był wręcz odświeżający. Czy to oznacza, że teraz zacznę buszować po aukcjach i targach w poszukiwaniu gier na GameBoya? Szczerze wątpię. Natomiast jestem przekonany, że nie będę przechodził koło takich wydarzeń obojętnie i kto wie, może się okazać, że niedługo moja kolekcja jednak się powiększy. Nostalgia to jednak potężna siła.
A jak tam wasze GameBoye? :)
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu