Felietony

Metropolie wściekłe na Airbnb. Jedno z największych miast właśnie zbanowało usługę

Krzysztof Rojek
Metropolie wściekłe na Airbnb. Jedno z największych miast właśnie zbanowało usługę
13

Airbnb ma pod górkę w wielu miejscach na świecie. Nowe prawo które weszło w Nowym Yorku sprawia, że Airbnb praktycznie przestaje mieć tam znaczenie.

Airbnb, podobnie jak chociażby Uber czy WeWork, zmieniło to, jak wyglądają współczesne miasta. Do istnienia tych firm musiały się dostosować wszystkie inne firmy, a klienci masowo pokochali wiele z możliwości, które dzięki tym startupom dostali. Jednocześnie jednak nie wszystko okazało się tak różowe, jak na początku sądzono.

Wszystkie te firmy bowiem miały także negatywny wpływ na rynek, na który weszły. O braku bezpieczeństwa w przypadku przewozu osób mówiło się bardzo dużo, a same korporacje jak Uber czy Bolt starały się (i dalej starają) rozwiązać ten problem. W przypadku Airbnb mieliśmy natomiast do czynienia z negatywnym wpływem na liczbę mieszkań dostępnych do wynajmu długoterminowego.

Opisywałem to w tym artykule, gdzie pokazywałem, że mieszkań na Airbnb jest dostępnych więcej niż tych na "normalny" wynajem. To z kolei powoduje wzrost cen tych drugich i sprawia, że w obecnej sytuacji osoby o niższych dochodach nie mogą pozwolić sobie nie tylko na kredyt, ale też - na wynajem.

Miasta mają dosyć. Nowy Jork nałożył efektywny ban na Airbnb

Mechanizm, który zaoferowało Airbnb jest prosty. Wynajmującym bardziej "opłacało się" wynająć mieszkanie nawet na kilka dni niż na cały miesiąc. To doprowadziło do sytuacji, w której ludzie z większym kapitałem wykupowali mieszkania właśnie w celu wynajmu krótkoterminowego. Brak regulacji w tym wypadku może nie "doprowadził" ale na pewno wspomógł niekorzystną sytuację na rynku mieszkaniowym.

Dlatego właśnie dziś Nowy York wprowadził nowe prawo, które, w mniemaniu obserwatorów, praktycznie kompletnie zbanuje działanie tej usługi i jej podobnych na terenie miasta. Od teraz każdy wynajem krótkoterminowy musi być zarejestrowany w urzędzie miejskim, wynajmujący może wynajmować tylko i wyłącznie mieszkanie w którym aktualnie przebywa i co więcej - może on wynajmować je tylko dwójce osób w jednym momencie.

Oczywiście, to znaczy, że wciąż można wynajmować komuś dom czy mieszkanie, ale nowe przepisy sprawiają, że kupowanie nieruchomości pod wynajem krótkoterminowy czy np. przyjęcia, wesela czy wieczory kawalerskie stanie się w przypadku Nowego Yorku melodią przeszłości.

Nie tylko Stany. Duże metropolie dokręcają śrubę wynajmowi krótkoterminowemu

Chociaż nie tak zawzięcie jak w przypadku Nowego Yorku, dużo miejsc i krajów podjęło swoją lokalną walkę z Airbnb. Dla przykładu - w przypadku Wiednia wprowadzono regulacje, które umożliwiają krótkoterminowy najem tylko na 90 dni w skali całego roku. Podobnie zrobił Paryż, gdzie taki wynajem jest możliwy przez 120 dni. Berlin najpierw zbanował Airbnb, a potem wprowadził limit wynajmu na maksymalnie 8 tygodni. Portugalia natomiast przestała wydawać licencje na wynajem krótkoterminowy w dużych miastach.

Podobne regulacje jak w Nowym Yorku wprowadziła m.in. Japonia - w tamtejszym Tokio już w 2018 wynajem może być prowadzony przez maksymalnie 180 dni w roku, ale właściciel (bądź zarządca) musi być obecny w wynajmowanym lokalu. Z kolei np. w Singapurze jest on kompletnie zakazany. W Polsce dalej brakuje regulacji w tym temacie.

Co to oznacza ukręcenie bata na Airbnb?

Ze względu na to, że przepisy dotyczące Airbnb różnią się w różnych częściach świata, a nawet - w różnych miastach - nie można na pewno mówić o jakimś globalnym kryzysie marki, a na pewno nie takim, jaki ma WeWork. Jednak na pewno efektywny ban na Airbnb odbije się na sytuacji mieszkaniowej w Nowym Yorku i jestem przekonany, że dużo innych miast borykających się z kryzysem mieszkaniowym będzie się uważnie przyglądać, jak sytuacja się rozwinie.

Dużo mieszkań z Airbnb na pewno wróci do wynajmu długoterminowego, co powinno choć trochę pomóc z lokalną sytuacją mieszkaniową. Skorzystają na tym zapewne też hotele, które przejmą część gości w najbardziej atrakcyjnych turystycznie częściach miast. Oczywiście - nie wszystkim to będzie odpowiadało i część turystów może czuć, że zabrano im opcje wygodnego noclegu.

Oczywiście inną kwestią jest także egzekwowanie takiego prawa i jestem przekonany, że dużej części dalej będzie się opłacało ryzyko nielegalnego wynajmu. W każdym razie - sytuację Airbnb warto obserwować.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu