Polska

Dlaczego umarło tradycyjne dziennikarstwo, czyli jak to się robi w bogatym mieście (część II)

Marcin M. Drews
Dlaczego umarło tradycyjne dziennikarstwo, czyli jak to się robi w bogatym mieście (część II)
Reklama

O śmierci tradycyjnego dziennikarstwa mówi się już od dawna, twierdząc przy tym, że schedę po nim przejęli blogerzy. Dlaczego w trakcie ledwie 20 lat ...

O śmierci tradycyjnego dziennikarstwa mówi się już od dawna, twierdząc przy tym, że schedę po nim przejęli blogerzy. Dlaczego w trakcie ledwie 20 lat po transformacji ustrojowej media obywatelskie uległy mutacji, a ich misja zmarła w bólach? Czy winny jest „jak zawsze” internet? Niekoniecznie. Prześledźmy proces gnilny na przykładzie jednej z najbogatszych gmin w Polsce...

Reklama

Od mieszkańca do dziennikarza, od widza do wyborcy

Liczne lubińskie środki masowego przekazu od początku miały charakter mediów obywatelskich. W mieście z reguły brakowało dziennikarzy z przygotowaniem zawodowym, a lokalne redakcje dysponowały zbyt skromnymi funduszami, by zatrudnić takie osoby spoza miasta. Z reguły więc urzędnicy i przedsiębiorcy zarządzający redakcjami przeprowadzali nabór na pracowników, jednocześnie upowszechniając przekonanie, iż każdy może i powinien być dziennikarzem zaangażowanym w budowanie dobra miasta (sic!), a w praktyce zyskując tzw. tanią siłę roboczą. Ci, którzy nabywali umiejętności i zdobywali praktykę, najczęściej odchodzili do wrocławskich redakcji regionalnych i dalej (casus: Magdalena Mołek), a ich miejsce zajmowali kolejni niedoświadczeni.

Po wspomnianym lubińskim sukcesie WOŚP lokalne czynniki polityczne i ekonomiczne dostrzegły potencjał mediów miejskich, których widz był zarówno klientem, jak i wyborcą. Przy tym propaganda realizowana w mediach lokalnych wymagała niewielkich nakładów finansowych, a przynosiła niemały skutek. Władze, które dotychczas znosiły atak mediów, odkryły, iż mogą przecież te media kupić i wyprofilować zgodnie z własnym interesem.

Do tego samego wniosku doszła również lokalna opozycja (oraz prywatni przedsiębiorcy). W obu przypadkach mechanizm pozostał prosty – należało zatrudnić pracowników bez doświadczenia i wykreować ich na dziennikarzy wiernych reprezentowanej przez redakcję linii programowej, a jednocześnie mieć wpływ na merytorykę programu.


To podwójne zabezpieczenie pozwoliło tworzyć doskonałe tuby propagandowe, działające zawsze zgodnie z interesem właściciela stacji. Niestety, cierpi na tym lokalność rozumiana w kontekście integracji społecznej w „małej ojczyźnie”. Upolitycznione telewizje lokalne miast łączyć, dzielą.

Zapotrzebowanie na informację lokalną

Tajemnicą sukcesu mediów lokalnych są ich podstawowe funkcje. Według Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji to:
1. Funkcja informacyjna – media lokalne powinny dostarczać wszechstronnej i bezstronnej informacji lokalnej.
2. Funkcja praktyczna – informowanie o życiu i wydarzeniach w danej społeczności, dostarczanie informacji, porad praktycznych i wskazówek potrzebnych w życiu codziennym.
3. Funkcje psychospołeczne – tworzenie środowiska społecznego i więzi sąsiedzkiej, dostarczanie wspólnych przeżyć, wzmacnianie tożsamości grupowej i poczucia przynależności do społeczności lokalnej lub regionalnej, podtrzymywanie tradycji.
4. Funkcja integracyjna – spełniając trzy powyższe funkcje, media integrują środowiska lokalne, skupiając je wokół problematyki związanej z ich „małymi ojczyznami”.
5. Funkcja kontrolna wobec władz lokalnych – jest to filar demokratycznej roli mediów w ogóle. Rola ta jest nie do przecenienia na płaszczyźnie lokalnej, gdzie pozwala miejscowej społeczności na wywieranie realnego wpływu na działania wybranych przez siebie władz, stanowiąc jednocześnie istotny element kształtowania postaw obywatelskich. Media lokalne uruchamiają interakcję społeczną oraz inspirują do działalności i aktywności społecznej, m.in. poprzez reprezentowanie społeczności miejscowej w stosunkach z władzami i sprawowanie kontroli nad nimi.
6. Funkcja opiniotwórcza – media lokalne są trybuną lokalnej społeczności, stanowiąc platformę do wymiany poglądów i opinii. Pełnią jednocześnie bardzo istotną rolę kształtując lokalną opinię publiczną.
7. Funkcje kulturalne – ożywianie i kultywowanie kultury artystycznej i ludowej danego terenu, stwarzanie lokalnym artystom możliwości prezentowania swojej twórczości w programie.
8. Funkcja promowania inicjatyw lokalnych, w tym lokalnej twórczości i produkcji audiowizualnej – oznacza to m.in. skupienie się na zagadnieniach związanych z gospodarka społeczności lokalnej oraz na pobudzaniu przedsiębiorczości lokalnej, w tym w zakresie produkcji audiowizualnej.
9. Funkcje reklamowo-ogłoszeniowe w stosunku do lokalnych reklamodawców.
10. Funkcja rozrywkowa, zakotwiczona lokalnie dzięki tematyce, formie lub autorstwu.

(…) Analiza sytuacji na rynkach lokalnych (…) wskazuje, że wszystkie praktycznie media lokalne w coraz mniejszym stopniu są w stanie właściwie realizować te funkcje.

Niestety, trudno też mówić o wypełnianiu tych funkcji przez media lokalne w Lubinie, może poza stosunkiem do reklamodawców, którzy pełnią ważną rolę w finansowaniu redakcji. Tymczasem "prasa lokalna jest niezwykle ważną instytucją społeczeństwa obywatelskiego na poziomie lokalnym. Nie tylko dlatego, że wokół niej gromadzą się zwykle ludzie najbardziej aktywni w danej społeczności – miejscowa elita, ale przede wszystkim dlatego, iż jest ona instytucją zaufania publicznego. Oczywiście, tym zaufaniem cieszyć może się tylko wówczas, gdy jest pismem niezależnym, rzetelnym i wiarygodnym".

Reklama

"Od mediów oczekujemy przede wszystkim bezstronnej informacji" – pisze Paweł Kwiatkowski. – "W ocenie bezstronności najważniejsza jest wyraźna, jednoznaczna identyfikacja gazety czy stacji telewizyjnej lub radiowej; każdy z nas chce wiedzieć, kto do niego mówi, aby mógł ocenić jego wiarygodność i – na podstawie tego, co słyszy – wyrobić sobie swój własny pogląd. Jeśli ufam jakiejś stacji telewizyjnej, to dlatego że w przeszłości dowiodła, iż jest wiarygodna – właśnie poprzez bezstronność, apolityczność, niezależność. Jeśli płace w kiosku za gazetę, płacę między innymi za to, że mogę jej ufać. I kiedy dowiaduję się, że gazeta podważyła moje zaufanie, sprzeniewierzając się podstawowym kanonom etycznym, jestem głęboko zawiedziony. Gorzej, jeśli nigdy nie dowiaduję się o tym, że gazeta pod pozorem bezstronnego, rzetelnego informowania reprezentowała czyjeś interesy i wyrażała czyjeś opinie".

Lubin pozostaje przykładem patologicznej mutacji mediów lokalnych. Bezpardonowa walka polityczna i uzależnienie od reżimu kapitału stwarzają sytuacje kuriozalne.

Reklama

Donosicielstwo, szczucie jednych na drugich, korne znoszenie bezprawia w imię coraz nędzniejszego zarobku – oto wolni polscy dziennikarze (…). Napiszą każdą bzdurę, sprzedadzą kolegę dla 100 zł, na polecenie kierownika zachwycą się tematem o damskiej bieliźnie – nie znają pojęcia godności. I redaktorzy – nowa kasta bezosobowych, bezmózgich poganiaczy bydła. Nie posiedli sztuki adjustacji tekstów, tworzenia błyskotliwych tytułów i kreowania tematów. Do perfekcji za to opanowali umiejętność bycia echem swoich przełożonych – zniszczą każdego, kogo każą im zniszczyć.

W 2004 roku na zlecenie nowej na rynku spółki Media WM, jako pełnomocnik zarządu i redaktor naczelny, podjąłem się stworzenia nowej lokalnej stacji telewizyjnej (Telewizji Kablowej Lubin – TKL), mającej zastąpić zamkniętą wcześniej z powodu bankructwa Twoją Telewizję Miejską Lubin (była Gosat Media).

Stacja miała być pierwszą w Lubinie telewizją niezależną wypełniającą opisane przez KRRiT funkcje, a jednocześnie prowadzoną przez profesjonalistów i nastawioną przede wszystkim na dialog z obiema stronami konfliktu. "Twórcy TKL chcą zachować apolityczność i kierować się zasadą, według której każda strona ma prawo do wypowiedzi" – donosiła Gazeta Wrocławska. – "Deklarują wolę współpracy ze wszystkimi instytucjami miejskimi, mediami lokalnymi i szkołami wyższymi. Telewizja chce też wspierać wszelkie inicjatywy związane z miastem".

Niestety, idea ta okazała się utopijna. W takim kształcie telewizja przetrwała niecałe pół roku. Po tym czasie pojawiły się pierwsze naciski ze strony właściciela, który zalecił promowanie politycznej działalności partnera biznesowego i zarazem ówczesnego posła na sejm.

Niedługo po tym, jak rozstałem się ze stacją, została ona sprzedana innemu przedsiębiorcy, związanemu z rodziną działaczy PO, którzy rozpoczęli opisaną już wyżej wojnę z magistratem. Warto przy tym zaznaczyć, iż za mojej kadencji stacja miała problemy z pozyskiwaniem funduszy, gdyż lokalny rynek ekonomiczny okazał się upolityczniony, więc redakcja, która nie chciała się opowiedzieć po żadnej ze stron, miała problemy ze sprzedażą czasu reklamowego.

Reklama

"Uzależnienie oferty programowej od siły pieniądza obejmuje (…) istniejące media" – stwierdza Piotr Żuk. – "Presja ekonomiczna uniemożliwia prezentowanie wielu poglądów. Niekomercyjne poglądy na życie i świat, mniejszościowe (kulturowo, politycznie, społecznie) opinie, oferty kulturowe nieschlebiające masowej publiczności mają niewielką albo wręcz żadną możliwość zaistnienia w mediach zamkniętych w rynkowej klatce".

Przyszłość mediów lokalnych

Reżim polityczny i ekonomiczny nie sprzyjają rozwojowi wolnych mediów ani realizacji koncepcji szeroko rozumianej lokalności. Mimo iż transformacja systemowa oraz odmasowienie mediów teoretycznie poszerzyły rynkową ofertę, w gruzach legła misyjność i etyka przekazów lokalnych. Wentylem bezpieczeństwa mogą tu być możliwości, jakie dają nam dziś nowe media funkcjonujące w cyberprzestrzeni. Ale i te jednak, jak wskazałem w konkretnym przykładzie, narażone są na dominację ze strony czynników polityczno-ekonomicznych.

Mimo gwałtownego rozwoju i zwiększającej się dostępności technologii www, portale internetowe coraz częściej przyjmują formę elektronicznych tub propagandowych, a dziennikarstwo obywatelskie służy wątpliwym etycznie celom politycznym. Paradoksalnie jedynym wyjściem pozostaje więc prasa elektroniczna drugiego obiegu, tworzona przez amatorów, pasjonatów, co każe przyrównywać reżim kapitału do reżimu socjalistycznego, kiedy to drukowano prasę podziemną. Tymczasem lokalność w sensie misji pozostaje utopią.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama