Polska

Dlaczego umarło tradycyjne dziennikarstwo, czyli jak to się robi w bogatym mieście (część I)

Marcin M. Drews
Dlaczego umarło tradycyjne dziennikarstwo, czyli jak to się robi w bogatym mieście (część I)
11

O śmierci tradycyjnego dziennikarstwa mówi się już od dawna, twierdząc przy tym, że schedę po nim przejęli blogerzy. Dlaczego w trakcie ledwie 20 lat po transformacji ustrojowej media obywatelskie uległy mutacji, a ich misja zmarła w bólach? Czy winny jest "jak zawsze" internet? Niekoniecznie. Prześ...

O śmierci tradycyjnego dziennikarstwa mówi się już od dawna, twierdząc przy tym, że schedę po nim przejęli blogerzy. Dlaczego w trakcie ledwie 20 lat po transformacji ustrojowej media obywatelskie uległy mutacji, a ich misja zmarła w bólach? Czy winny jest "jak zawsze" internet? Niekoniecznie. Prześledźmy proces gnilny na przykładzie jednej z najbogatszych gmin w Polsce...

Dziennikarstwo obywatelskie a reżim kapitału

Dolnośląski Lubin to prężnie rozwijające się około 80-tysięczne miasto. Do końca lat 80 uznawane za tzw. górniczą sypialnię, dziś należy do najbogatszych gmin w Polsce dzięki kapitałowi holdingu KGHM Polska Miedź SA. Krótko po transformacji ustrojowej w 1989 roku nastąpił gwałtowny rozkwit obywatelskich mediów lokalnych.

Tu właśnie powstała jedna z pierwszych niepublicznych telewizji w Polsce. W trakcie gwałtownego rozwoju lubiński system medialny, poddawany regularnym naciskom ze strony lokalnych czynników politycznych i ekonomicznych, zaczął jednak mutować do momentu uzyskania zaawansowanej formy patologicznej.

W latach 1990-2005 brałem aktywny udział w tworzeniu mediów w Lubinie (trzykrotnie jako redaktor naczelny), toteż niniejsze opracowanie będzie próbą ujęcia problemu z dziennikarskiego punktu widzenia w oparciu o doświadczenia własne.

Od telewizji lokalnych do mediowych konglomeratów

W 1990 roku w Zakładzie Doświadczalnym Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi powstaje Telewizja Miedziowa – lokalna stacja TV swym zasięgiem obejmująca część miasta. Dwa lata później redakcja działa już jako zamiejscowy ośrodek Telewizji Wrocław, która to oddelegowuje do Lubina swoich pracowników – w tym Mariusza Prasała i Pawła Królikowskiego (obecnie wziętego aktora w polskich serialach) – celem przeprowadzenia naboru pracowników i późniejszego ich przeszkolenia.

Telewizja Lubin nadaje wówczas program trzy razy w tygodniu – głównymi pozycjami są serwis informacyjny, wywiady i relacje z imprez miejskich. Wszystkie programy tworzone i prowadzone są przez osoby bez przygotowania dziennikarskiego, jednakże na bieżąco szkolone przez pracowników TV Wrocław.

W 1993 roku powołana zostaje do życia spółka Telewizja Regionalna Województwa Legnickiego. Jej udziałowcami są Gmina Miejska Lubin, Gmina Miejska Legnica, Wojewoda Legnicki, KGHM Polska Miedź SA oraz MKS Zagłębie Lubin. W tym samym czasie działalność rozpoczyna program lokalny Gosat Media nadawany w sieci kablowej Gosat Service obejmującej część miasta. Lubin staje się prawdopodobnie pierwszym miastem w Polsce mającym dwie telewizje prywatne.

Obie redakcje niezależnie od siebie biorą udział w I finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, realizując programy na żywo. Bezpośrednia interakcja telewizji z mieszkańcami owocuje żywiołową reakcją tych drugich. W efekcie Lubin zbiera największą kwotę w Polsce, a Jerzy Owsiak ląduje specjalnym samolotem na lubińskim lotnisku, by w czasie konferencji prasowej podziękować lubinianom za tak duży wkład. Wynik zbiórki staje się wielkim sukcesem mediów lokalnych, ugruntowując ich pozycję na lubińskim rynku.

Na fali popularności obu stacji wypływają również media drukowane – rozwój nowych technologii, od kserografii po coraz tańszy i łatwiej dostępny skład komputerowy (tzw. desktop publishing), umożliwia bowiem łatwe i szybkie przygotowanie periodyków prasowych, a moda na lokalność natychmiast owocuje szerokim rynkiem czytelniczym.

W 1994 roku, po zamknięciu regionalnego dziennika Express Zachodni, jego miejsce zajmuje powołany przeze mnie tygodnik Nowa Gazeta Lubińska. Redakcja rozpoczyna współpracę z telewizją Gosat Media. Efektem jest pierwszy w historii lubińskich mediów materiał konwergentny – artykuł biograficzny o XVII-wiecznym naukowcu Janie Jontsonie wzbogacony o reportaż telewizyjny na temat losów znajdującego się w pobliskich Składowicach pałacu, w którym bohater mieszkał krótko przed śmiercią.

W ciągu kilku następnych lat notuje się nieprzerwany rozwój mediów lokalnych. Do obu istniejących telewizji jako partnerzy dołączają tytuły prasowe, a następnie elektroniczne (początkowo tekstowe, a wraz z rozwojem technologii Web 2.0 również audiowizualne). Z czasem tworzą się dwa odrębne konglomeraty. Niestety, opozycyjne wobec siebie z uwagi na eskalację zjawiska upolitycznienia mediów lokalnych.

Podział polityczny i wojna mediów

Krótko po lubińskim sukcesie I finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy władze samorządowe dostrzegają potencjał mediów lokalnych. Dominują tym samym merytoryczną zawartość programu Telewizji Regionalnej Województwa Legnickiego i jednocześnie powołują do życia Biuletyn Lubiński jako oficjalny miesięcznik Rady Miejskiej w Lubinie, pełniący funkcję tuby propagandowej.

W opozycji do lokalnych władz staje prywatny przedsiębiorca i jednocześnie prezes kablowej TV Gosat Media. W artykule "Wojna między Gosatem a magistratem" Gazeta Wrocławska ujawnia przyczyny konfliktu. Urząd Miejski miał zmienić plan zagospodarowania przestrzennego, w wyniku czego część prywatnej działki budowlanej prezesa TV kablowej przeznaczona została pod budowę drogi (sic!).

Kiedy w 1997 roku obejmuję stanowisko redaktora naczelnego Gosat Media, telewizja ta ma jasno określoną misję programową, którą streścić można jako frontalny atak na prezydium miasta. Staję wobec dylematu – prowadzić program zgodnie z etyką dziennikarską, ale jednocześnie wbrew władzom stacji, czy zgodnie z ideą IV władzy podjąć słuszną krytykę samorządu, realizując jednak tym samym prywatną agendę właściciela stacji? Zgodnie z ustawą Prawo Prasowe, rozdz. 2, art. 10, ust. 2,

dziennikarz, w ramach stosunku pracy, ma obowiązek realizowania ustalonej w statucie lub regulaminie redakcji, w której jest zatrudniony, ogólnej linii programowej tej redakcji.

Tymczasem ówczesny prezydent miasta na wszelkie zarzuty odpowiada poprzez Telewizję Regionalną Województwa Legnickiego. Skutkuje to wojną podjazdową obu stacji. Eskalacja ma miejsce tuż przed wyborami parlamentarnymi w 1997 roku. Prezydent miasta pozywa redaktora naczelnego, ale sąd oddala wniosek jako bezzasadny. Pół roku później włodarz miejski występuje do właściciela Gosat Media z propozycją wykupu czasu antenowego. Warunkiem ma być zwolnienie redaktora naczelnego i dwóch dziennikarzy. Transakcja zostaje zawarta przed wyborami samorządowymi w 1998 roku.

Nowy układ polityczny nie oznacza końca wojny lubińskich mediów, które grupują się w dwóch przeciwstawnych obozach. Przez lata przechodzą z rąk do rąk, zależnie od bieżących układów politycznych, by w końcu osiągnąć kształt będący odwzorowaniem stosunków w rządzie RP – od 2002 roku telewizja rozsiewcza, włącznie ze skupionymi wokół niej mediami satelickimi (prywatnymi, lecz finansowanymi z kasy miasta) staje się narzędziem propagandowym nieoficjalnie kojarzonego z PiS prezydenta miasta, natomiast telewizja kablowa, po licznych przekształceniach, bankructwie i zmianach właściciela, trafia pod skrzydła posła PO i jego ojca, szefa lokalnych struktur partyjnych, opozycyjnych wobec prezydenta miasta, a związanych jednocześnie z władzami powiatu.

Kolejny bitwa ma miejsce w drugiej połowie 2009 roku, kiedy to opozycja w radzie miejskiej organizuje referendum w sprawie odwołania prezydenta. Dochodzi do wojny billboardowej, a następnie pojawiają się enigmatyczne plakaty z napisem "Bóg ukarał to miasto" opatrzone adresem www.lubin2006.pl. Codziennie też obie telewizje wzajemnie zarzucają sobie kłamstwo w serwisach informacyjnych.

Lubin 2006 to ugrupowanie radnych skupionych wokół prezydenta miasta. Tymczasem, jak wykazało dziennikarskie śledztwo, strona www.lubin2006.pl została założona przez przeciwników włodarza, nie mających nic wspólnego ze stowarzyszeniem. Zabieg ten miał prawdopodobnie wprowadzić w błąd wyborców. Artykuł proprezydenckiego portalu Lubin.pl donosi: „Lubin 2006 nie ma nic wspólnego z plakatami, które wczoraj w nocy pojawiły się na mieście – mówi Tymoteusz Myrda, szef stowarzyszenia popierającego prezydenta miasta. Ktoś w polityczną kampanię nie zawahał włączyć nawet Boga! Autorzy czarnej propagandy z premedytacją sugerują, że Bogiem posłużyło się stowarzyszenie Lubin 2006. Obok prostackiego hasła pojawił się adres strony internetowej, którą założyli przeciwnicy członków Lubin 2006, tak by czytelnicy witryny mieli złudzenie, że jej administratorem są sympatycy Roberta Raczyńskiego skupieni wokół Tymoteusza Myrdy”.

Sprawa zauważona zostaje przez media ogólnopolskie, której mówią o "brudnej kampanii". Telewizja rozsiewcza przeprowadza prowokację dziennikarską, która ujawnia, iż za druk i kolportaż plakatów odpowiedzialny jest prezes telewizji kablowej, nota bene córka starosty powiatowego, która oficjalnie zaprzecza faktom aż do chwili, gdy dziennikarze przestawiają nagranie wideo z jej udziałem. Referendum przechodzi bez echa, prezydent odnosi w nim zwycięstwo, ale wojna mediów trwa nadal...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu