Felietony

Jak odpowie Netflix? Disney+ zdobywa świat spektaklem i prezentuje wizualny album muzyczny

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

17

Nagranie jednego spektaklu sprawiło, że Disney+ zyskało mnóstwo nowych użytkowników i to chyba najlepsze potwierdzenie tezy mówiącej o tym, jak kluczowe na rynku VOD są treści na wyłączność.

Hamilton gwiazdą na Disney+. Jeden tytuł, a tyle szumu

Dlaczego nie podałem we wstępie konkretnej liczby nowych klientów Disney+? Firma takich danych nie podała (choć mówi się o 74%), ale wiele wskazuje na to, że premiera online "Hamiltona" przyczyniła się do sporego wzrostu liczby subskrybentów. Tak mówi się na wewnętrznym spotkaniu włodarzy Disney'a, na to wskazują statystyki pobrań aplikacji mobilnych oraz liczba wzmianek na temat nowego tytułu w mediach społecznościowych. Tam zaangażowanie było niemal trzykrotnie wyższe, niż podczas debiutu samego spektaklu. "Hamilton" to globalny fenomen i jeśli chętni nie mieli okazji czy możliwości zobaczyć go na żywo, to z pomocą przychodziły nagrania, które dostępne są online (w tym na Spotify) lub mniej legalne nagrania krążące po Sieci.

Wiemy co Polacy najchętniej oglądają na HBO GO. Na szczycie listy Wataha

Czy HBO Max skusi się na spektakl Harry'ego Pottera?

Zapowiedź udostępnienia "Hamiltona" w Disney+ wywołało przeogromne emocje i podejrzewam, że równie gigantyczną burzę zapoczątkowałaby zapowiedź premiery zapisu wideo spektaklu "Harry Potter i Przeklęte Dziecko". Ograniczony dostęp do biletów i dyktowana geograficznie dostępność spektakli sprawiła, że wielu fanów już pogodziło się z brakiem możliwości zobaczenia występu na żywo (w tym ja), ale pojawienie się go w ofercie VOD kompletnie zmienia postać rzeczy. Z dnia na dzień nagranie dociera do spragnionych wrażeń fanów, a Disney nie zamierzało nie wykorzystać tej okazji. Zrezygnowano z 7-dniowego okresu próbnego, który z pewnością okazałby się wystarczający na co najmniej kilka seansów "Hamiltona" - zamiast tego każdy chętny musiał założyć konto i zapłacić za pierwszy miesiąc. Część z nich z pewnością pozostanie na dłużej.

Netflix wyda 200 mln dolarów na film z Goslingiem i Evansem. To początek serii blockbusterów

Premiera nowego VOD w cieniu debiutu jednego tytułu

Ten jeden przypadek pokazuje jak silny może być pojedynczy tytuł w okresie wojny streamingowej. Tak określany jest aktualny okres przez amerykańskie media, gdzie niedawno pojawił się kolejny nowy gracz: Peacock od NBC. Baza oferowanych tam tytułów czy darmowy dostęp (jako jeden z niewielu oferuje obecnie pakiet z reklamami) nie były na tyle silne, by przyćmić debiut "Hamiltona" na Disney+, co jest bardzo wymowne. Takie strzały miały w swojej historii chyba wszystkie serwisy: od Netfliksa, przez Hulu, a na Prime Video kończąc. HBO Max w przyszłym roku uczyni to samo z tak zwaną wersją reżyserską Snyder Cut "Ligi Sprawiedliwości", więc takie "Przeklęte Dziecko" może być drugim magnesem kilka miesięcy wcześniej czy później.

Serial dla fanów „Domu z papieru” i nowe filmy. Znamy pierwsze nowości Netflix na sierpień

Disney zdołało przyciągnąć na platformę VOD widzów z grupy, która do tej pory nie stanowiła licznego grona klientów Disney+. To inna grupa odbiorców, także pod względem demograficznym. Na podobny efekt firma z pewnością liczy przy premierze tak zwanego wizualnego albumu Beynoce o tytule "BLACK IS KING". Produkcja ukaże się 31 lipca i choć nie jest pierwszą tego rodzaju, to różnorodność premier Disney+ (na tle dość fundamentalnych marek jak Star Wars, Marvel czy Pixar) może okazać się kluczem do sukcesu.

Disney+ vs. Netflix - czyja strategia okaże się skuteczniejsza?

Porównań do innych serwisów VOD oczywiście nie da się uniknąć, a pierwszym który przychodzi na myśl jest oczywiście Netflix. Reed Hastings przyznał w ostatnich wypowiedziach, że takie premiery jak "Hamilton" będą skupiać widzów wokół innych platform, ale ich celem jest uczynienie Netfliksa domyślną platformą. Ogrom nowości w latach poprzednich (400 premier w 2019 roku) i największy zasięg pod względem terytorialnym zdecydowanie potwierdzają te aspiracje i jestem bardzo ciekaw, czy Disney dysponując podobną liczbą rynków będzie zmuszone do produkcji tak wielu materiałów. Czy może model Netfliksa zostanie podważony, gdy okaże się, że premiery originalsów mogą odbywać się rzadziej, ale każda z nich musi być solidnym wydarzeniem, jakim bez wątpienia były "Hamilton", a wcześniej "The Mandalorian".

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu