Polska

Wybory 2020 pokazały nam ważną rzecz. Oto czego potrzebujemy w kolejnych

Jakub Szczęsny
Wybory 2020 pokazały nam ważną rzecz. Oto czego potrzebujemy w kolejnych
47

Niezależnie od tego kto wygra(ł), kto przegra(ł), jak rozłoży(ło) się poparcie dla kandydatów, pewne jest jedno. Mamy wysoką frekwencję, a to bardzo dobra wiadomość. Trzeba jednak powiedzieć sobie wprost: to były najtrudniejsze wybory w historii III Rzeczypospolitej Polskiej. Trwająca w dalszym ciągu pandemia i związane z tym trudności organizacyjne pokazują nam jedno. Trzeba pomyśleć o przyszłości - bezpieczeństwie i wygodzie kolejnych pokoleń.

Tak, Drodzy Czytelnicy. Zapewne domyśliliście się, o co mi chodzi. Wybory 2020 pokazują nam dobitnie jak bardzo potrzebujemy wyborów elektronicznych. I to nie jest w tym momencie mój wymysł, lecz już funkcjonująca inicjatywa. Nie będzie to jednak tekst, który od początku do końca gloryfikuje wybory przeprowadzane przez internet. Nie jest to bowiem coś absolutnie bezproblemowego, wycinającego wszelkie problemy państwowych plebiscytów. Estonia coś na ten temat wie - jest przecież praktykiem internetowego systemu głosowania.

Wybory 2020 - gdyby w Polsce była Estonia

To mielibyśmy ogromną przewagę w walce z pandemią koronawirusa przy okazji konstytucyjnej konieczności organizacji wyborów prezydenckich w terminie. Ten wpis nie będzie jednak pełen zarzutów dla polskich władz - to nie jest tak. Nasza infrastruktura związana z tzw. "e-państwem" nie jest zwyczajnie gotowa na to, by organizować wybory internetowe. E-voting nie mógłby zostać zorganizowany, na pewno nie na skalę ogólnopaństwowego plebiscytu.

Czytaj również: Szef działu oprogramowania VW zwolniony!

Jak to wygląda w Estonii? Obywatel posiada dowód osobisty z warstwą elektroniczną (obligatoryjnie), dzięki czemu jest on kompatybilny z czytnikiem kart, który komunikuje się z komputerem. Ewentualnie można skorzystać z dowodu osobistego w telefonie komórkowym - ten zawiera się w specjalnej karcie SIM wydawanej przez operatora w porozumieniu z państwowym systemem. Ale, korzystanie z obydwu wariantów elektronicznych dowodów jest możliwe jedynie po wpisaniu indywidualnego kodu PIN. Biorąc pod uwagę takie metody uwierzytelniania się - te są absolutnie wystarczające do tego, aby móc zagłosować przez internet.

Wszystko pięknie, ale istotne jest bezpieczeństwo takiego systemu. I zaufanie społeczne do władzy / systemu głosowania przez internet. Nie wypowiem się na ten temat - sami sobie odpowiedzcie na pytanie, czy nasi obywatele byliby w stanie zaufać jakiejkolwiek władzy, która mogłaby rządzić w Polsce. Zaufanie do władzy przełożyłoby się automatycznie na zaufanie do systemu. Przecież władza może "wpływać" na przebieg wyborów, ich wynik - skoro wszystko odbywa się elektronicznie, prawda? (to jest moja "hipoteza" na temat tego jak mogliby pomyśleć nasi obywatele)

W Estonii, z tego co zostało podane do publicznej wiadomości, komputer, który odpowiada za liczenie głosów obywateli nie jest podłączony do globalnej sieci. Co więcej, cały system regularnie przechodzi audyty i charakteryzuje się silnym szyfrowaniem "po obu stronach". Zaatakowanie głosującego jest więc bezcelowe (np. by zmienić jego głos na "pożądany" przez hakera). Dużo lepsze byłoby przeprowadzenie ataku na część odpowiedzialną za liczenie głosów, albo doprowadzenie usługi do stanu nieużywalności.

Czy to wszystko w Estonii działa? Widocznie działa, skoro nie wiadomo na ten moment o żadnym istotnym incydencie bezpieczeństwa. Mówi się jednak o tym, że wraz z popularyzacją tego typu rozwiązań, istotne ataki są wręcz nieuniknione.

Kluczową kwestią z Estonii jest to, że przy tak wielu różnych zagrożeniach, żaden pojedynczy system nie jest w stanie ochronić każdej części systemu demokratycznego i społecznego. Obrońcy muszą raczej ocenić, czego mogą spodziewać się po napastnikach - i jaka jest stawka. (tłum.)

Na temat estońskiego systemu e-voting w The Conversation

Rozważając kwestię e-votingu w Estonii warto odnieść się do niezależnego badania (Security Analysis of the Estonian Internet Voting System), które ostatecznie bardzo wysoko ocenia koncepcję oraz zabezpieczenia. Trzeba jednak wiedzieć, że nie jest to projekt młody, lecz swoimi początkami sięgający... wczesnych lat nowego millenium. W trakcie rozwoju globalnej sieci oraz szeroko pojętych nowych technologii, Estończycy mieli sporo czasu na wdrożenie zupełnie nowych koncepcji dotyczących funkcjonowania ich systemu e-votingowego oraz przygotowywania państwa do cyfrowej rewolucji. Estończycy obecnie funkcjonują jako światowi pionierzy w zakresie tworzenia silnie zinformatyzowanego kanału "communicate & execute" między obywatelem a państwem. Podatki zapłacisz przez internet. Firmę założysz w dokładnie taki sam sposób (i to w chwilę). Jedną z niewielu rzeczy, których nie możesz zrobić w taki sposób jest chociażby zawarcie małżeństwa. Ewentualnie, tak możesz sobie zarezerwować termin stawienia się do urzędu.

Wybory 2020 - czy Polska jest gotowa na e-wybory?

Trzeba przyznać Polsce jedno. W ostatnich latach bardzo mocno "wypruła do przodu" pod względem informatyzacji państwa. 10 lat temu jeszcze nikt nie myślał o elektronicznej recepcie, liście świadczeń zdrowotnych, czy profilu zaufanym. To wszystko udało się zrobić w ciągu ostatnich lat. Spora w tym zasługa byłej minister cyfryzacji, Anny Streżyńskiej, która w mojej (i nie tylko) opinii była najlepszą specjalistką na tym stanowisku od początku istnienia resortu. Jej odwołanie w 2018 roku przyjęto z ogromnym rozczarowaniem - głównie przez sukcesy, które "polska cyfryzacja" odnosiła w ciągu ostatnich lat.

Mimo tych sukcesów jednak, nie jesteśmy w żaden sposób gotowi na uruchomienie głosowania internetowego. Wybory 2020 to zdecydowanie za wcześnie na taką koncepcję. Stawiam na to, że kolejne wybory parlamentarne, samorządowe, prezydenckie również będą zbyt wczesnym terminem na rozmyślanie o takim systemie pozyskiwania głosów obywateli. Szczerze? Wybory prezydenckie w 2030 roku w mojej opinii mają szansę być pierwszymi, które zostaną przeprowadzone wykorzystując głosowanie przez internet.

Czytaj również: Dokumenty Google z ciemnym motywem

Stworzenie systemu to jedno (a to ogromny koszt), a jego zabezpieczenie oraz ciągłe testowanie - to drugie. Zresztą, spójrzmy na Estonię - to niewielki mimo wszystko kraj. Całkowita ludność to ok. 1 300 000 mieszkańców, z czego nie każdy ma czynne prawa wyborcze. W Polsce mamy znacznie więcej mieszkańców z czynnymi / pełnymi prawami wyborczymi. Taki system musiałby obsłużyć znacznie więcej osób, należałoby zadbać również o to, by chcący głosować cyfrowo obywatele wiedzieli jak to zrobić. Co z wykluczonymi cyfrowo lub niedoinformowanymi? Stworzenie systemu to żaden wyczyn - trzeba również przekonać obywateli do takiego sposobu głosowania. Co więcej, nie wyklucza to w dalszym ciągu tradycyjnego udawania się do lokali wyborczych. Obywatel jest jak konsument - w kontekście tak istotnej czynności musi mieć wybór.

Pamiętajmy o tym, że wojna odbywa się również w cyberprzestrzeni

Wybory 2020, gdyby były przeprowadzane również w formie e-votingu, być może stałyby się obiektem ataku ze strony zainteresowanego destabilizacją kraju mocarstwa. Pamiętajmy o przypadku z Estonii właśnie, gdy w 2007 roku upadł pomnik żołnierza radzieckiego w Tallinie. Krótko po tym, kraj ten stał się ofiarą jednego z poważniejszych incydentów w cyberprzestrzeni w historii: to właśnie po nim, NATO rozpoczęło prace nad włączeniem cyberprzestrzeni do domen operacyjnych sojuszu - obok domeny lądowej, powietrznej i morskiej. Dzisiaj uważa się natomiast, że Estonia jest jednym z 5 najlepiej zabezpieczonych przed atakami cybernetycznymi państw na świecie.

Jest więc mnóstwo kwestii, które należy rozważyć przed wprowadzeniem e-wyborów w Polsce. Pewne jest natomiast to, że gdyby wybory 2020 w Polsce były przeprowadzane w internecie, bylibyśmy "kryci" w kontekście koronawirusa. Do tego jednak jest bardzo, bardzo daleka droga. Nie sądzę, by kolejne wybory były prowadzone w systemie e-votingu.

Ale trzeba o taki system zadbać - mimo możliwych wad i przygotować się do jego wdrożenia na tyle, by był on bezpieczny oraz poważany wśród społeczeństwa. Do tego trzeba m. in. wysokiego zaufania obywateli do aparatu państwa - to natomiast jest w Polsce istotnym problemem i nie sądzę, aby to zmieniło się w ciągu najbliższych kilku lat.

Nie bez znaczenia jest również przekonanie niektórych Polaków co do bylejakości "urzędniczych systemów informatycznych". Wcześniejsze niepowodzenia, incydenty związane z niedostępnością / nieprzystępnością usług rządowych mogą ciągnąć się za "polską informatyzacją" przez długie, długie lata. Jest więc nad czym pracować - ale zdecydowanie warto. Nikt przecież nie powiedział, że SARS-CoV-2 to jedyne zagrożenie, które może zagrozić prawidłowemu działaniu państwa.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu