Kto nie oglądał Króla Lwa? Albo nie zna Myszki Mickey? Pewnie zgłosi się niewiele osób. 16 października powstała firma, stojąca za tymi postaciami, ro...
Kto nie oglądał Króla Lwa? Albo nie zna Myszki Mickey? Pewnie zgłosi się niewiele osób. 16 października powstała firma, stojąca za tymi postaciami, rozpoczęła się wówczas historia korporacji, która bardzo dużo wniosła do globalnego biznesu rozrywkowego. I wnosi do dzisiaj. Do tego ciekawe losy pewnego olbrzyma i kilka słów o jednym z ojców Internetu.
Gigantyczna ściema z USA
Na początek rzecz, o której wczoraj przeczytałem po raz pierwszy, a która zdecydowanie zasługuje na uwagę. Mowa o Gigancie z Cardiff. To 3-metrowa figura, która przez jakiś czas robiła karierę w USA jako biblijny gigant, postać pojawiająca się w Starym Testamencie. W rzeczywistości była to gipsowa rzeźba, umieszczona w ziemi przez George'a Hulla. Był koniec lat 60. XIX wieku, a wspomniany przed momentem człowiek postanowił zażartować. Gipsowy posąg trafił do ziemi, kilka miesięcy później, 16 października 1869 wydobyli go pracownicy, którzy kopali studnię. O sprawie zrobiło się głośno, nie brakowało ludzi, skłonnych zapłacić za zobaczenie mitycznego olbrzyma. Chociaż mistyfikacja szybko wyszła na jaw, to pewnie ktoś zdążył już na tym zarobić.
Dlaczego sprawa zasługuje na uwagę? Otóż warto przy tej okazji zadać pytanie, czy zdarzenie, od którego dzieli nas już 150 lat nie mogłoby się dzisiaj wydarzyć? Żyjemy w czasach, gdy doniesienia o olbrzymie czy innym niecodziennym wydarzeniu/odkryciu/znalezisku można szybko zweryfikować i raz na zawsze wyeliminowywać z rzeczywistości. Mimo to rośnie liczba nieprawdziwych informacji, które trafiają do obiegu i długo nie mogą z niego zniknąć. Można nawet przyjąć, że rozwój technologiczny utrudnił wykrycie mistyfikacji. Informacji jest bardzo dużo, trudno każdą sprawdzać, można je szybko rozpowszechniać, dopracować do granic możliwości. Internet jest świetnym narzędziem do tworzenia kolejnych Gigantów z Cardiff.
Wielki świat Disney'ów
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że z ich produktami styczność miał każdy z nas. Jedni w dzieciństwie, drudzy już w dorosłym życiu, ale każdy widział jakiś film Disneya. Stworzyli ich mnóstwo, lista tytułów robi naprawdę duże wrażenie. Podobnie jak rozmiar korporacji. The Walt Disney Company, które powstało w roku 1923 (wówczas Disney Brothers Cartoon Studio) to gigant działający m.in. na polu mediów, mody, rozrywki. Zaczęło się od filmów animowanych tworzonych przez kilka osób (ich dzieła zdecydowanie przetrwały próbę czasu), dzisiaj mówimy o studiach filmowych, sieciach telewizyjnych, parkach rozrywki, oddziałach odpowiedzialnych za nowe media czy produkcję przeróżnych produktów np. zabawek. Wszystko składa się na wielomiliardowe roczne przychody. Najciekawsze jest jednak to, że korporacja nadal tworzy filmy dla dzieci (dorośli też oglądają z zapartym tchem) i czasem są to prawdziwe perły godne Oscara.
Jon Postel - ojciec Internetu
Mawia się, że sukces ma wielu ojców, tak jest też w przypadku Internetu, ale w wąskim gronie osób, które naprawdę dużo wniosły w rozwój tego projektu, można wymienić Jona Postela. To on pracował nad rozwojem ARPANET, to on współtworzył Internet Society. Dużo czasu poświęcał kwestii adresów internetowych, opracował DNS i kilka protokołów, bez których globalna Sieć nie rozwinęłaby się do znanych nam rozmiarów. Zmarł nieoczekiwanie w roku 1998 (miał 55 lat) - ciekawe, jak oceniłby dzisiejszy Internet i czy byłby dumny z kierunku, w jakim szybkim krokiem pomaszerował (a po jakimś czasie już biegł) się ów projekt?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu