Okazuje się, że 10 października to serialowo-filmowa data. Pojawiło się sporo tytułów, o których wypadałoby wspomnieć, na AW pojawi się jeden z nich. ...
Okazuje się, że 10 października to serialowo-filmowa data. Pojawiło się sporo tytułów, o których wypadałoby wspomnieć, na AW pojawi się jeden z nich. I to jaki! Jane Fonda przemierzająca kosmos i poddawana okrutnym torturom... Na dokładkę YouTube i czarna Wołga. Będzie się działo.
Google zaczyna przygodę z YouTube
Niejednokrotnie pisałem, że z sieciami społecznościowymi mi nie po drodze - nie udzielam się, wykorzystuję głównie jako narzędzie do pracy. Gdyby nie AW pewnie do dzisiaj nie miałbym konta na Facebooku. Inaczej było z YouTube. Chociaż nie komentuję tam każdego obejrzanego filmu, to spędzam na tej stronie sporo czasu, a robię to od dawna. Mogę napisać, że korzystałem z YT, nim stało się to modne. Dwa lata temu miałem nawet okazję poznać współzałożyciela serwisu. Piszę o tym dzisiaj, ponieważ 10 października 2006 roku poinformowano, że YouTube trafia w ręce Google. I to za jaką kasę! Ponad 1,6 mld dolarów.
Długo rozprawiano wówczas, czy Google przepłaciło. To była ich największa inwestycja, na stół położono naprawdę spore pieniądze. Dzisiaj pewnie zastanawiano by się dlaczego sprzedano tak tanio. O ile oczywiście Google udałoby se kupić taki serwis za wspomnianą kwotę - aplikacje skupiające większą społeczność są dzisiaj wyceniane na miliardy dolarów i czasem można przecierać oczy ze zdumienia, gdy pojawiają się kwoty, jakie giganci są skłonni wyłożyć za startup. Pod tym względem w ciągu kilku lat zmieniło się naprawdę sporo. Cały czas zastanawiam się, do czego doprowadzi to pompowanie cen. Ale wróćmy do YT (poniżej pierwszy film, jaki znalazł się w serwisie).
Serwis powstawał w czasie, gdy nie było jeszcze pewne, że Internet ruszy w stronę wideo. Dzisiaj to oczywista oczywistość, grafiki i filmy stały się chyba podstawą funkcjonowania Sieci, ale w połowie poprzedniej dekady ludzie nie posiadali smartfonów, nie strzelali selfie na każdym kroku i nie kręcili filmików przy każdej możliwej okazji. Skok technologiczny pomógł wypłynąć serwisowi, swoje zrobiło oczywiście wsparcie Google, ale ostatecznie wszystko i tak sprowadza się do tego, że nie byłoby potężnego YouTube'a gdyby ludzie potrafili się oprzeć śmiesznym filmom z kotami w roli głównej...
Symbol radzieckiej motoryzacji
Rozwój YouTube'a, przynajmniej jego pierwszy etap, kojarzy mi się ze studiami. Podobnie jest z kolejnym bohaterem Kalendarium: Wołgą. Mam na myśli samochód produkowany przez GAZ (ГАЗ - Горьковский автомобильный завод). Nie dojeżdżałem tą maszyną na uczelnię, ale jeden z egzaminów obracał się wokół legendarnej marki samochodów - akurat dogorywała. Samochody z jeleniem na masce przechodziły do historii. Przez kilka dekad służyły milionom ludzi w państwach bloku wschodniego, stanowiły przedmiot pożądania, nierzadko też strachu, zdecydowanie można uznać markę za ikonę radzieckiej/rosyjskiej motoryzacji. Pierwsze Wołgi zjechały z taśmy produkcyjnej 10 października 1956 roku.
I Bóg stworzył Barbarellę
10 października okazał się dniem premier - wystartowało kilka seriali, na ekrany kin weszło kilka filmów. W obu przypadkach piszę o znanych tytułach. Jednym z nich była Barbarella. Prawdziwy klasyk, który jest z nami od roku 1968. I już wtedy był klasykiem - to film, obok którego ciężko przejść obojętnie. Niektórzy twierdzą, że to wielki kicz i sztylet wbity w plecy sztuki filmowej. Inni uważają obraz Rogera Vadima za przebłysk geniuszu. Dla mnie sprawa jest jasna - Barbarella to skarb i lektura obowiązkowa. Jeśli ktoś nie zna, to powinien wpisać tytuł w grafik i to z dopiskiem "pilne" - Jane Fonda nie powinna czekać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu