Rok 2016 miał być początkiem końca diesla - przynajmniej na takie opinie można trafić w Sieci. Ma to oczywiście związek z aferą, jaką wywołał Volkswagen. Specjalne oprogramowanie zaburzało wyniki emisji spalin i wprowadzało w błąd: sprzedawców, klientów, media, urzędników. Sprawa wyszła na jaw w USA, ale szybko przybrała zasięg globalny. O ile w Stanach Zjednoczonych firma mocno się stara, by dojść do porumienienia, o tyle na Starym Kontynencie działania nie są tak widoczne. Na szczęście zajmują się tym odpowiednie organy - przykładem UOKiK.
Dieselgate będzie wspominane jeszcze przez lata - to oszustwo rzeczywiście może pogrążyć diesla (przynajmniej w osobówkach), nadszarpnąć zaufanie do niemieckich koncernów motoryzacyjnych i wpłynąć na ich wyniki finansowe. Zwłaszcza na wyniki Volkswagena, jego pozycję na rynku motoryzacyjnym. Afera będzie się odbijać czkawką - co jakiś czas czytam kolejne doniesienia dotyczące afery, informacje o ugodach, karach, działaniach. Problem polega na tym, że zazwyczaj dotyczy to... Stanów Zjednoczonych. Co z klientami w innych krajach?
Sprawie przygląda się np. UOKiK, który wszczął postępowanie przeciwko Volkswagen Group Polska. Chodzi o manipulowanie wskaźnikami emisji spalin w autach niemieckiej korporacji. W warunkach testowych specjalne oprogramowanie zaniżało wartość emisji tlenków azotu. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów sprawdza, czy wiąże się to z naruszeniem zbiorowych interesów konsumentów, przestrzeganiem norm środowiskowych oraz technicznych.
W trakcie postępowania wyjaśniającego Urząd przeanalizował m.in. materiały reklamowe dotyczące pojazdów z systemem umożliwiającym manipulowanie emisją spalin, a także wyciągi ze świadectw homologacji i treść świadectw zgodności WE. UOKiK sprawdził, czy zawierały one informacje dotyczące poziomu emisji tlenków azotu lub szczególnych właściwości w zakresie stopnia emisji spalin (np. deklaracje przyjazności dla środowiska). Jak ustalił Urząd, ich poziom w warunkach drogowych odbiegał od wartości przekazywanych konsumentom przez przedsiębiorcę. Mogli więc oni zostać wprowadzeni w błąd.
Szef Urzędu, Marek Niechciał dopowiada:
- Przeanalizowane przez nas reklamy, oferty i dokumentacja zawierały informacje podkreślające ekologiczne walory samochodów grupy Volkswagen. Wskazywały one, że emitowane przez nie ilości szkodliwych substancji, mieszczą się w limitach normy Euro 5
Konsumenci mogli być wprowadzeni w błąd, jednocześnie firma nie podejmuje działań, które powinna. Co dalej?
Postępowanie w sprawie naruszenia zbiorowych interesów konsumentów może zakończyć się wydaniem decyzji stwierdzającej naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Na przedsiębiorcę może zostać nałożona kara pieniężna do 10 proc. obrotu. Może ono także zakończyć się przyjęciem zobowiązania do podjęcia działań usuwających niekorzystne dla konsumentów skutki naruszenia.
Trudno teraz wyrokować, jaki będzie finał całej sprawy, ale widać, że coś się dzieje. Jeśli nawarzyło się piwa, trzeba je wypić. A Niemcy to podobno naród piwoszy...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu