Felietony

Oto dlaczego jestem za tym, by kierowców zastąpiły autonomiczne systemy w autach

Jakub Szczęsny
Oto dlaczego jestem za tym, by kierowców zastąpiły autonomiczne systemy w autach
Reklama

Prowadzenie samochodu jest przyjemne. Zgodzę się. Mnie do czerpania przyjemności z jazdy potrzebne są tylko dobre warunki i mały ruch. Nie dlatego, że jestem niepewny swoich umiejętności (inaczej - jestem ostrożny co do ich oceny). Znam swoje ograniczenia i... ograniczenia innych kierowców. Może zdarzyć się, że ja będę jechał absolutnie przepisowo, a ktoś da ciała i spowoduje wypadek - również z moim udziałem.

Podczas debat o autonomicznych autach dla każdego pojawia się argument o zabijaniu przyjemności z jazdy. Takie same argumenty przytaczano przy ekspansji elektronicznych systemów wspomagających bezpieczeństwo na drodze. Z tym, że przyjemność z jazdy dla mnie, to zgaszony pojazd w punkcie końcowym trasy i świadomość tego, że dojechałem szczęśliwie. Dla niektórych kierowców natomiast równa się to z ostrą jazdą tam, gdzie maltretować gazu raczej nikt nie powinien.

Reklama

W trakcie urlopu czytałem artykuł o tym, że moje dzieci mogą nigdy nie nauczyć się jazdy samochodem, bo w powszechnym użyciu będą autonomiczne systemy. Nie takie jak obecnie w Tesli, gdzie i tak kierowca musi czuwać nad elektroniką. Chodzi tutaj o typowe pojazdy, które nie potrzebują kierowcy w osobie człowieka. Zwyczajnie wklepujesz miejsce docelowe i... auto samo porusza się w ruchu drogowym. Utopijna wizja zakłada, że każdy będzie mieć taki pojazd i wypadki zostaną ograniczone do minimum. Jeżeli się pojawią, będą błędami nie człowieka, a opracowanego przez korporację systemu.

I wiecie co? Jestem za

Jeżeli dobrze pamiętacie, od kilku miesięcy jestem posiadaczem papieru, który stwierdza, że jestem w stanie samodzielnie prowadzić auto. Tym przypomnieniem narażam się zapewne na głosy bardziej doświadczonych kierowców, że guzik wiem o ruchu drogowym i mało widziałem. Muszę przyznać, że jak na swoje możliwości, widziałem sporo. Nie boję się dłuższych tras, wjeżdżania do mocno obłożonych ruchem miast, zaparkuję wszędzie, byleby przepisy pozwalały. Czy boję się jeszcze wsiadając do auta? I tak i nie. Mam świadomość tego, że jazda autem to nie przelewki.

Za swoje przewrażliwienie dziękuję pieszym, którzy chcąc przejść przez jezdnię wyskakują przed samochodami, nie używają elementów odblaskowych w nocy, czym przyprawiają mnie czasami o zawał. Ogromne podziękowania również dla królów szos, którzy w kiepskich warunkach pogodowych będą migać długimi nie mogąc wyprzedzić, żebyś się wreszcie człowieku ruszył. W lesie. Przy minusowej temperaturze. I wietrze, przy okazji którego musisz cały czas pilnować tor jazdy auta. Dziękuję także wszystkim tym, którzy w ruchu na wielopasmowej drodze nie patrzą w lusterka i nie znają pojęcia martwego punktu.

Przy okazji, chciałbym przeprosić wszystkich, którym to ja zajechałem drogę na wielopasmówkach, czy podczas wyjeżdżania z drogi podporządkowanej. Pewnie, że popełniam błędy. W Święta przy 20 km/h o mało co nie przydzwoniłem w barierkę tylko dlatego, że nie oceniłem dobrze nawierzchni przed skrzyżowaniem. Do czego zmierzam? Człowiek jest ograniczony. Będąc kierowcą nie jest w stanie być absolutnie na bieżąco z tym, co dzieje się obok niego, za nim, przed nim i co dzieje się z autem. Rzeczy do oceny w trakcie jazdy jest mnóstwo. A to, że wśród kierowców są inni ludzie dodatkowo kumuluje możliwe problemy.

Lubię oglądać nagrania z wideorejestratorów. Ku przestrodze

I wcale nie jest mi do śmiechu. Koncertowe przywalenie komuś "dzwona" na skrzyżowaniu nie jest niczym śmiesznym. Podobnie jak wpadnięcie w poślizg tuż po zakończeniu manewru wyprzedzania. Czym niższa jest temperatura na zewnątrz i gorsze warunki, tym częściej w kompilacjach filmów z wideorejestratorów widzę osoby, które nie tyle przeceniają możliwości swoje i samochodu, lecz zwyczajnie zapominają o tym, że złe warunki powinny równać się odpowiednio bezpiecznej jeździe.

I właśnie dlatego, że jesteśmy tylko ludźmi - niedoskonałymi, czasem brawurowymi, ograniczonymi w możliwościach oceny sytuacji, zwłaszcza w autach, jestem za tym, aby zastąpiła nas elektronika. Tutaj już nie chodzi o wymysły szaleńców z Doliny Krzemowej, górnolotne wizje. Mając na szali bezpieczeństwo i "przyjemność" z jazdy, wolę wybrać bezpieczeństwo. Zawsze.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama