Powiecie, że jestem masochistą, ale zawsze oglądam filmy tworzone na podstawie gier. Na ogół czuję zażenowanie i żałuję, że dałem obrazowi szansę. Tymczasem poszliśmy z synem do kina na Detektywa Pikachu i bawiliśmy się bardzo dobrze.
Mając w głowie aktorski film z Pokemonami myślałem raczej zawsze o klasycznym podejściu do tematu, czyli opowieści o dzieciaku, który wspina się po szczeblach trenerskiej kariery. To przecież prosty przepis na sukces - przenieść standardowe gry z Pokemonami na duży ekran, zrobić świetne CGI, emocjonujące walki. Tylko co z fabułą? Szczerze wątpię, by udało się napisać coś, co dawałoby frajdę komukolwiek innemu niż fani sympatycznych stworków. I choć to oni byliby główną i do tego bardzo liczną grupą pozwalającą zarobić filmowi, to jednak ryzyko było spore. Ale chyba jeszcze większe podjęto biorąc na warsztat spinoff z 3DS-a, a pewnie nie wszyscy wiedzą, że podobną przygodę przeżywaliśmy w wydanej w 2016 roku w Japonii i w 2018 na pozostałych rynkach przygodówce o tym samym tytule.
Tim Goodman to młody chłopak, który kochał pokekomy, ale w związku z problemami rodzinnymi porzucił marzenie zostania ich trenerem i zajął się przyziemnymi rzeczami. Wychowywany przez babcię mieszka w małej mieścinie, z dala od zgiełku i atrakcji. Pewnego dnia dowiaduje się jednak, że zginął jego ojciec, oficer policji w Ryme City. To specyficzne miasto, gdzie Pokemony nie mieszkają w pokeballach i mają takie same prawa jak ludzie, żyją z nimi na równi. Raj stworzony przez bogatego biznesmena, który chce zmienić świat, w którym standardem jest trenowanie Pokemonów i stawianie ich przeciwko sobie na wielkich arenach.
Zobacz też: Najlepsze filmy 2018 roku
Żeby nie zdradzać Wam zbyt wiele z fabuły, którą poznaje się bardzo przyjemnie, powiem tylko że odwiedzając mieszkanie ojca, Tim spotyka Pikachu i...rozumie jego mowę. Kiedy wszyscy naokoło słyszą “pika, pika”, on potrafi ze stworkiem rozmawiać. Postanawiają rozwikłać zagadkę śmierci starszego Goodmana, co prowadzi ich do afery, którą odkrył policjant.
Detektyw Pikachu odpowiednio żongluje emocjami. Jest tu trochę “smutów” bazujących na trudnych relacjach ojciec-syn, sporo humoru, ale i emocjonujących fragmentów, gdzie akcja wylewa się z ekranu. Efekty specjalne nie wyrwą Was z kapci i ewidentnie nie starano się stworzyć idealnie realnego świata, gdzie widz miałby problemy z odróżnieniem pokemonów od aktorów i otoczenia. Patrząc na ekran czuć, że to jednak CGI, ale jednocześnie taki zabieg buduje fajny, nierealny klimat, który bardzo łatwo zaakceptować.
Ciekawa opowieść i fajnie poprowadzona akcja
Fabularnie wszystko trzyma się kupy, film buduje napięcie, ma kilka fajnych twistów, kilka bardzo dobrze zrealizowanych walk i emocjonujący finał z pompą. Do poziomu rozmachu Avengersów oczywiście daleko, do tego pachnie Hollywood na kilometr, ale dzięki ogranemu schematowi film bardzo łatwo przyswoić i dać się ponieść seansowi. W przypadku obrazów bazujących na grach nie jest wcale łatwo osiągnąć odpowiedni balans między materiałem źródłowym, a typowo kinową produkcją, co wielokrotnie udowadniano tworząc tego typu filmy.
Żałuję tylko jednego - musiałem oglądać Detektywa Pikachu z polskim dubbingiem i choć nie jest on zły, to jednak podobno siłą tego filmu jest oryginalna ścieżka audio, gdzie w tytułowego bohatera wciela się Ryan Reynolds. Słysząc same pozytywne opinie na temat tej wersji, na pewno będę chciał ją obejrzeć - może już nie w kinie, ale za jakiś czas kiedy film trafi na płytę.
Zobacz też: Recenzja Pokémon: Let's Go na Nintendo Switch
Detektyw Pikachu to jeden z najlepszych filmów na podstawie gry
Przed seansem mignęły mi przed oczami polskie recenzje Detektywa Pikachu i choć nie obiecywałem sobie zbyt wiele po tym filmie, to nastawiły mnie one do niego raczej negatywnie. Tym samym byłem po prostu towarzyszem dla syna, który mimo młodego wieku wpadł w świat Pokemonów po uszy i na wieść o tym, że film jest już na ekranach i właśnie idziemy na niego do kina prawie wyskoczył z butów. Finał był taki, że przez cały seans obaj bawiliśmy się świetnie, a dodam, że mnie akurat największy szał na Poksy ominął (#teamdragonball).
Śmiem więc twierdzić, że Detektyw Pikachu spodoba się nie tylko fanom uniwersum, ale nie wynudzi również rodziców czy generalnie osób, które przypadkiem trafią na niego do kina. Nie jest to absolutnie żadne arcydzieło, jednak śmiało można wrzucić go do szuflady z napisem “dobre filmy na podstawie gier” - szczególnie, że nie ma ich wcale tak wiele. I myślę, że to wystarczająca rekomendacja by jednak wybrać się do kina. Ja nie żałuję wydanych pieniędzy.
Zobacz też: Oto najlepsze filmy przygodowe, jakie powstały
Zdjęcia: Warner Bros.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu