Square Enix, znane m.in. z takich serii, jak Final Fantasy, czy ostatniej części Deus Ex, uruchomiło w sieci serwis Core Online, w którym w zamian za ...
Darmowe granie w zamian za oglądanie reklam. Czy to tutaj tkwi klucz do przyszłości wirtualnej rozrywki?
Square Enix, znane m.in. z takich serii, jak Final Fantasy, czy ostatniej części Deus Ex, uruchomiło w sieci serwis Core Online, w którym w zamian za oglądanie reklam możemy za darmo grać w popularne tytuły. Czyżby to własnie miałby być sposób na wszechobecne piractwo i naprawę finansów firmy? Idea na pewno wygląda ciekawie, choć nie jestem przekonany, że kiedykolwiek stanie się ona kurą znoszącą złote jajka.
Core Online Oferuje graczom możliwość zagrania w klasyczne tytuły produkcji Square Enix. Na chwilę obecną oddano im do dyspozycji utrzymaną w bajkowych klimatach zręcznościówkę Mini Ninjas (która jest już od jakiegoś czasu dostępna w Chrome Web Store) oraz ostatnią część Hitmana o podtytule Blood Money. Wkrótce jednak oferta zostanie poszerzona m.in. o dwie części przygód kultowej Lary Croft (Tomb Raider: Underworld oraz Lara Croft: Guardian of Light).
To, co wyróżnia Core Online na tle innych tego typu usług to model finansowania. Serwis ma działać bowiem w całości dzięki reklamom. Ich emisja pozwala użytkownikowi gromadzić czas na grę. Im więcej spotów zatem obejrzy, tym dłużej będzie mógł się cieszyć rozrywką. Reklamy są emitowane też podczas samej zabawy (m.in. w trakcie wczytywania nowych misji i lokacji). Co ciekawe, użytkownik ma też mieć możliwość wyboru jakie treści będzie oglądał. W rezultacie ma to zapobiegać ciągłemu i nużącemu wpatrywaniu się w te same spoty i bannery. Maksymalnie jednocześnie zgromadzić można 60 minut ciągłego grania. Tymczasem wszyscy Ci, którzy reklam nie trawią mogą wykupić dostęp, korzystając z mikropłatności.
Oczywiście gry w Core Online są uruchamiane i działają w oknie przeglądarki, co ma swoje wady i zalety. Wymagania sprzętowe nie są wygórowane. W przypadku Mini Ninjas potrzeba dwurdzeniowego procesora, 1 GB pamięci oraz grafiki klasy Radeona HD 3400 czy GF 9600 (Hitman potrzebuje jeszcze mniej). Problem może stanowić brak opcji regulujących jakość grafiki, ale da się to przeżyć. Przed uruchomieniem każdego z tytułów niezbędne jest jeszcze doinstalowanie kilku wtyczek. Oficjalnie Core Online wspiera przeglądarki: Chrome, Firefox oraz IE w wersji 8 i 9.
Czy Core Online okaże się spektakularnym sukcesem Square Enix? Cóż, nie jest to pierwsza próba, w której za gry użytkownicy mają płacić oglądaniem reklam. Wcześniej przykład tego mieliśmy m.in. w kreskówkowej strzelaninie sieciowej Battlefield Heroes. Niestety EA szybko przyznało się, że pieniądze z reklam to zaledwie niewielki odsetek przychodu generowanego przez mikropłatności. Co prawda w omawianym przypadku reklamy pojawiały się tylko na ekranach ładowania map, więc nie było to zbyt kuszące dla wielkich firm. Czy w tym przypadku będzie inaczej? Niewykluczone, choć nie jestem do końca przekonany, co do skuteczności takich reklam. Większość graczy zrobi wszystko, żeby ich nie oglądać i jak najmniejszym kosztem nabijać dodatkowe minuty. W jaki sposób? Trudno jednoznacznie stwierdzić, choć na pewno szybko znajdzie się przynajmniej kilka recept krążących po forach internetowych.
Z drugiej strony pomysł Square Enix to bardzo interesująca alternatywa, która jest ciosem wymierzonym w piratów. Skoro gra jest dostępna za darmo po obejrzeniu kilku spotów, to czy jest sens pobierać nielegalną wersję z sieci? Dla niektórych pewnie tak, choć myślę, że znaczny odsetek z chęcią wynagrodzi producentowi wysiłek i poświęci się (czyżbym był naiwnym optymistą?). Nie wydaje mi się, żeby był to skuteczniejszy model niż mikropłatności, ale w przypadku tych ostatnich konieczne jest dostarczenie graczom specjalnej platformy (na ogół MMO). Tutaj zaś wystarczy konwersja klasycznych tytułów, co sprawi, że będą działać w przeglądarce. Ciekaw jestem, czy Square Enix posunie się dalej i spróbuje w ten sposób dystrybuować nowe produkcje. Ekskluzywna premiera od czasu do czasu z pewnością zwiększyłaby popularność platformy.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu