Smartfony

Czytnik linii papilarnych w całym ekranie? To on jest jeszcze w ogóle potrzebny?

Mirosław Mazanec
Czytnik linii papilarnych w całym ekranie? To on jest jeszcze w ogóle potrzebny?
9

Przyznajcie. Wizja dotknięcia palcem ekranu w dowolnym miejscu by odblokować telefon jest kusząca. Mnie w każdym razie kusi. Gdyby nie to, że przecież pół świata nie dotyka ekranu wcale, a i tak ma smartfon odblokowany…

Xiaomi właśnie opatentowało metodę, dzięki której dostęp do telefonu ma być prostszy. Bez wchodzenia w techniczne szczegóły. Zamiast celować w konkretne miejsce w którym umieszczono czytnik, po prosu dotykacie ekranu. Gdzie wam akurat pasuje. A telefon i tak będzie w stanie rozpoznać wasz palec. Fajne? Fajne. Dlatego firmy już od lat pracują nad takim rozwiązaniem, Huawei dwa lata temu zgłosił nawet odpowiednie patenty, ale to by było na tyle. Gigant zdecydowanie ma ostatnio na głowie poważniejsze sprawy. Próbował ponoć również TCL, ale efektów jakoś nie widać.

Z Xiaomi może być inna sprawa, bo firma chce chyba wykorzystać słabość lokalnego ale i światowego konkurenta i wskoczyć na jego miejsce. Z jednej strony masowa produkcja (Redmi), z drugiej brand Premium (Xiaomi) i sukces gotowy. Super szybkie ładowanie 120 W które ma być wkrótce jeszcze szybsze – 200 W i 8 min do pełna. Spodziewany mariaż z firmą Leica – tak, tą samą która jeszcze w zeszłym roku związana była z Huawei. Najwydajniejsze procesory na rynku. Cel jest jasny.

Pytanie tylko – czy czytnik linii papilarnych w całym ekranie jest potrzebny i pomoże Xiaomi wskoczyć na sam top? Zastanówmy się.

Apple od kilku generacji iPhone nie ma czytnika wcale. I żyje, ma się dobrze, jest najwyżej wycenianą firmą technologiczną świata. Choć muszę przyznać, że sam na początku pandemii podśmiewałem się ze znajomych „wyznawców” Appla który klęli na czym świat stoi na brak czytnika. Zdejmowanie i zakładanie maseczki przy każdym wzięciu telefonu do ręki zdecydowanie nie było najwygodniejszym rozwiązaniem. Narzekania użytkowników nie spowodowały jednak, że producent wrócił do fizycznego czytnika linii papilarnych.

Zamiast tego jest odblokowywanie telefonu zegarkiem (niech ekosystem się rozwija) czy możliwość zarejestrowania twarzy w masce.

Co ciekawe – kilka lat temu z czytnika linii papilarnych zrezygnowało też Google. W Pixelach 4 i 4 XL go nie było, była za to zaawansowana metoda odblokowywania twarzą. Ale w kolejnych modelach z tego zrezygnowano. By doprowadzić to do absurdu, bo w najnowszych PIxelach 6 odblokowania twarzą… nie ma wcale. Jest tylko kiepski ponoć czytnik. To się nazywa rzucać się od ściany do ściany.

Wracając zaś do głównego pytania – czy czytnik w całym ekranie się przyjmie? Wszystko zależy od kilku rzeczy. Po pierwsze – od technologii. Jeżeli będzie niezawodny i pozwoli na błyskawiczne odblokowanie – to jestem na tak. Równie ważne, jeśli nie ważniejsze jest jednak, jak wpłynie to na ostateczny koszt urządzenia. Umówmy się, firmy nie są organizacjami charytatywnymi tylko są po to, by wypracować zysk. A nowe technologie, ich opracowanie i wdrażanie kosztuje. Zapłacą więc za to klienci. Czyli my.

Tymczasem pandemia i kryzys na rynku komponentów już windują ceny urządzeń na niespotykane wcześniej poziomy. Skok jest doskonale widoczny i raczej szybko się nie skończy. Dlatego nie sądzę, byśmy szybko ujrzeli czytnik w cały ekranie. Może za jakiś czas, może w limitowanym, ekskluzywnym wszystko mającym modelu. Tak, żeby wysłać konsumentom jasny sygnał – byliśmy pierwsi, potrafimy wszystko, jesteśmy najlepsi.

Bo z drugiej strony nie sądzę, by było to usprawnienie z kategorii przełomowych. Z pewnością byłoby fajne, ale bez niego spokojnie można żyć. A tak na marginesie, drogi czytelniku – korzystasz z czytnika linii papilarnych, czy raczej z odblokowania telefonu twarzą? Tak wiem, teoretycznie to nie jest tak bezpieczne. Ale zdecydowanie bardziej wygodne, prawda?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu