Metaverse w wersji jaką próbuje nam sprzedać np. Facebook, przepraszam Meta, uważam za poronioną ideę. Patrząc na to co dzieje się z firmą Marka Zuckerberga, narazie nie jestem w tym odosobniony. Są jednak miejsca gdzie takie systemy są rozwijane i uważane za perspektywiczne.
Metaverse wygląda dziś na przestrzeloną koncepcję. Czy uratuje ją wojsko?
Metaverse w kamasze
Szkolenia wojskowe nigdy nie były proste. W dzisiejszych czasach, gdy armia musi liczyć się z ogromną ilością procedur, sprzętu itp. wskazane byłoby jednak ćwiczyć jak najwięcej. „Zabawy” poligonowe są jednak bardzo drogie, mocno. zużywają sprzęt i po prostu nie da się ich robić zbyt często.
Jednocześnie większość symulatorów pola walki wciąż jest mocno prymitywna, często zajmują się zresztą tylko jednym, wydzielonym aspektem danego zjawiska. Ideałem dla wojska byłaby możliwość ćwiczeń multidomenowych, na których można ćwiczone i zgrywane byłyby wszystkie szczeble armijne. Nowoczesne armie widzą swoją szansę w tworzonych w ostatnim czasie zaawansowanych symulatorach pola walki, wykorzystujących coraz mocniej coraz bardziej rozbudowane wirtualne światy.
Pokolenie graczy
Co ciekawe, sprzyjać ma temu fakt, że większość żołnierzy służących obecnie, to mniej lub bardziej zapaleni gracze komputerowi, bardziej naturalnie odbierający przebywanie w tak wykreowanych realiach. W jednym z artykułów analizujących to zjawisko podano, że testy wykazały, że gracze nawet 25 razy częściej reagują na bodźce dostarczane przez twórców symulacji, od osób które nie grają.
Wojskowa hossa
Jednym z systemów tworzonych w ten sposób są programy treningowe dla Space Force, których przedstawiciele z przyczyn oczywistych możliwość trenowania „na żywo” mają ograniczoną niemal do zera. Kilka miesięcy temu opisywałem też system CAE Dynamic Synthetic Environment, mający umożliwić symultaniczny trening nawet kilkudziesięciu tysiącom osób.
Jeśli ktoś śledzi prasę militarną pod tym kątem, to z pewnością zauważył, że mniejsze lub większe inicjatywy tego typu pojawiają się ostatnio bardzo często. Ostatnio czytałem o startupie Hadean, którego właściciel porzucił na rzecz wojska biznes gamingowy i po niedługim czasie podpisał umowę o współpracy z brytyjską armią.
Postęp i armia
Wojsko nie raz pchało różne technologie do przodu. To wojna lub realne zagrożenie nią powodowało często wysyp pieniędzy na rozwiązanie problemów, na które rynek cywilny nie znalazł finansowania. Być może właśnie to będzie kluczem, który przełamie technologiczne bariery stojące przed wirtualnymi światami w stylu metaverse.
A tych ostatnich wciąż jest dość sporo. Armie „bawiące się” w tego typu inicjatywy już dziś muszą wykupywać usługi chmurowe i przestrzeń dyskową w serwerowniach na ogromną skalę. Tworzone są algorytmy mające pomóc z problemem synchronizacji i niwelowania opóźnień pomiędzy różnymi ośrodkami uczestniczącymi w danej symulacji.
Problemem jest też sama obróbka ogromnej ilości danych w czasie rzeczywistym. Dynamiczna symulacja dużej operacji wojskowej, uwzględniająca różnorodność środków, geografię i struktury dowodzenia, symulujące zmienne warunki pogodowe wymaga znacznie bardziej rozbudowanego zaplecza, niż gry w stylu „World of tanks”.
Patrząc na to wszystko dochodzę do wniosku, że w metaverse przełom może przyjść nie z tej strony, którą większość obserwuje. Dla zastosowań wojskowych będzie to miało bardzo dużo sensu i może być prawdziwym przełomem w temacie szkoleń. Pytanie pozostaje, czy dopracowane technologicznie metaverse, po nieuchronnym powrocie do cywila, nie zrobi nam znów cywilizacyjnego kuku w stylu rewolucji social mediów.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu