Nintendo Switch to największy hit w historii japońskiej firmy, lecz jedno nie podlega dyskusji, dało się odczuć popłoch, w jakim konsola została wydana. Czy nowa linia popełnia ten sam błąd? Sprawdziliśmy!

Nie ma wątpliwości, że pierwsza wersja Switcha to hit obecnej generacji konsol i prawdopodobnie jedna z najbardziej uwielbianych w historii. Potwierdzają to sprzedaż i zainteresowanie nadchodzącą nową wersją. Stara miała swoje problemy, więc jadąc na pokaz w Londynie, zabrałem se sobą podręczny bagaż pełen trosk.
Czy Switch 2 jest wciąż zabawką wydaną na szybko? Osobiście to sprawdziłem
Ustalmy na początku to, co najważniejsze – jestem fanem Nintendo Switcha. Jest to prawdopodobnie jedna z moich ulubionych linii konsol tak w ogóle. Nie jestem jednak ślepy na jej mankamenty, na które na łamach Antywebu miałem okazję wiele razy narzekać i chociaż uwielbiam grać na malutkich Joy-Conach, to wiem, że jest to co najmniej nienormalne. Zaś wad pierwszej wersji tuż po premierze w 2017 roku jest bardziej niż świadom.
Przygody miały miejsce już od samego początku i odhaczyłem chyba wszystkie czerwone flagi, o których dyskutowano w sieci. Musiałem odsyłać kontrolery do wypełnienia specjalną pianką, gdyż słabo się łączyły z konsolą w stacji dokującej, która oczywiście rysowała konsolę jak szalona, więc szkło ochronne było obowiązkowe. Obydwie gałki analogowe driftowały jak szalone, a i uszczerbiły mi się plastikowe blokady, więc doświadczyłem wysuwającego się z konsoli kontrolera, gdy ją trzymałem podczas gry. Uff, szczęśliwie w wersji Lite jest bezproblemowo.
Ogólnie pierwszy Switch był troszkę... Jak zabawka i to dość prędko wydana. Kontrolery delikatnie latały w konsoli, plastikowy ekran od razu wszystkich odpychał i śmiesznie łatwo się rysował. Pamięci wewnętrznej było jak na lekarstwo, stópka do postawienia Switcha była po prostu żałosna i łatwo wypadała. Do tego konstrukcja przeczyła ergonomii i wielkość przycisków oraz gałek kontrolerów była wyraźnie konsekwencją dążenia za ideą hybrydyzacji urządzenia. W skrócie – nie było idealnie.
Jak to jest tym razem? Miło mi jest zaraportować, że plastikowy ekran wciąż nie zachwyca, ale poza tym? Całość jest wyraźnym efektem ogromnego sukcesu pierwszej wersji. Każdy element, który mnie intrygował, został poprawiony, więc podczas pierwszego chwycenia konsoli ma się od razu wrażenie obcowania z urządzeniem elektronicznym, nie jak poprzednio, po prostu zabawką do grania w giereczki.
W pierwszej chwili, jako fan kolorów i Switcha Lite'a, odczułem zawód, widząc nudną (lub elegancją w zależności od gustu) czerń konsoli z nieśmiałymi, pastelowymi akcentami znanymi z pierwszej wersji konsoli. Niemniej już po chwili dogłębniejszego przyznania i poużywania urządzenia, zaczyna ono rosnąć w sercu. Matowe wykończenie dodaje bardzo przyjemnego szyku, którego naprawdę próżno jest szukać zarówno u Nintendo jak i pozostałych konsol hybrydowych, z naciskiem na Steam Decka jako najpoważniejszą konkurencję.
Ten sam lifting otrzymały stacja dokująca oraz uchwyt na kontrolery. Wszystkie kształty pozostają bardzo znajome, ale moją uwagę przyciągnęły mniej ostre zagięcie oraz ścięcia, wcześniej nieobecne w Switchu. Tworzą wspólnie elegancką harmonię, przez którą zrozumiałem, dlaczego użyto czerni na premierę. Co więcej, Joy-Cony 2 trzymają się konsoli pewniej niż kiedykolwiek i nie ma szans, żeby, chociaż na milimetr się wysunęły lub wyskoczyły. Dbają o to magnesy oraz solidne hamulce, które mają pokaźne i wygodne spusty umieszczone na tyle kontrolerów. Martwi mnie tylko, że chociaż są dużo bardziej funkcjonalne od poprzednich, to trochę mnie się wpijały w kostki palców.
Podsumowując, w zasadzie wszystkie moje obawy zostały rozwiane. Konsola jest mniej więcej tym, czego się można było spodziewać. Solidnym, dużo lepszym urządzeniem o zdecydowanie większej mocy. Nie ma się już wrażenia obcowania z zabawką, tylko pełnoprawnym produktem, który będzie cieszył oko oraz wygodniej leżał w dłoniach. Czy jest to wersja idealna? Myślę, że ma jeszcze miejsce na poprawki. Czy to w czymś będzie przeszkadzać? Na pewno nie, wątpię, że ktokolwiek kto zakupi tę konsolę, poczuje się oszukany przez producenta. Nintendo odrobiło zadanie domowe później, niż by się tego chciało, ale na co najmniej czwórkę z plusem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu