Felietony

Czy klawiatury mechaniczne są tylko dla komputerowych świrusów?

Bartosz Gabiś
Czy klawiatury mechaniczne są tylko dla komputerowych świrusów?
Reklama

No właśnie, czy tak jest? Możliwe, że tak albo nie. Najlepiej jest się przekonać na własnej skórze i poddać ciekawości, tak jak to zrobiłem ja. Nigdy tego nie pożałowałem.

Wiem, jak to może wyglądać z zewnątrz, tak trochę… dziwnie? Przychodzi pora, że trzeba kupić klawiaturę, niezależnie od tego czy się zużyła, czy po prostu jest na to chęć. I zamiast po prostu z niej korzystać, zaczynasz się zastanawiać, jak brzmi. A potem: czy przełączniki są odpowiednie. Czy keycapy mają właściwy profil? Czy potrzebujesz case’a z aluminium, czy może jednak poliwęglan będzie lepiej rezonował? I tak, zanim się obejrzysz, masz w szufladzie kilka zestawów klawiszy, próbki smarów do stabilizatorów i przeglądasz na TikToku filmy, w których ludzie godzinami słuchają “thocków”, czyli tego przyjemnego – chociaż zależy kogo się zapyta! – miękkiego odgłosu kliku, który trudno porównać z czymkolwiek innym.

Reklama

Nie chodzi tutaj o to, by poczuć się bardziej profesjonalnie. Ani bardziej produktywnie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie wmówi sobie, że klawiatura mechaniczna to biurowy niezbędnik. To raczej coś w rodzaju ekspresu ciśnieniowego do kawy – niby nie trzeba, ale życie z nim jest nieco przyjemniejsze.

Czy jedna klawiatura to nie jest za mało?

Pierwsza mechaniczna klawiatura pojawiła się na biurku w zupełnie niewinnych okolicznościach. Potrzebna była jakaś lepsza alternatywa dla nijakiej klawiatury z laptopa. Coś, co dawałoby po prostu więcej przyjemności z pisania. Wybór padł na coś prostego, klasycznego do biura. Czerwone przełączniki, niepełnowymiarowy układ w końcu komu potrzeba klawiatury numerycznej, brak RGB, tylko delikatne, białe podświetlenie klawiszy. Było dobrze, super dobrze i nawet nie myślałem o zmianach!

Później pojawiły się pytania. Może coś jednak większego? Niby się nabijałem z NUM, ale w ówczesnej pracy, nie był to taki głupi pomysł... Może hotswap, żeby wymieniać przełączniki bez lutownicy? Może keycapy z PBT zamiast ABS, bo przecież mają lepszą fakturę? Zanim człowiek się zorientuje, jest już po uszy w świecie, w którym każda decyzja może mieć wpływ na „feel” i dźwięczność.

Wbrew pozorom, to nie tylko kolekcjonerskie zapędy. Klawiatury mechaniczne dają autentyczny wybór. I to nie pozorny – jak między czarną a ciemnoszarą myszką. Tu można decydować o wszystkim: układzie, rozmiarze, typie przełączników, dźwięku, wysokości, wadze, wyglądzie. Da się stworzyć klawiaturę, która będzie dokładnie taka, jak trzeba. To daje namacalną frajdę, a wskazówek i przepięknych setupów na YouTube'ie nie brakuje.

Klik, klik, klik – terapia dźwiękiem

Trudno dokładnie powiedzieć, co się dzieje w głowie, kiedy dobry przełącznik wydaje z siebie dźwięk. Ale coś się dzieje. Coś uzależniającego.

Niektórzy relaksują się przy dźwiękach natury. Inni przy ASMR. A są też tacy, którzy włączają sobie nagranie stukania w klawiaturę lub po prostu otwierają pusty dokument i zaczynają pisać – nie z potrzeby przekazania czegoś, tylko dla samego dźwięku. Brzmi lepiej, niż powinno. I lepiej niż jakakolwiek membranówka kiedykolwiek zabrzmiała.

To nie tylko dźwięk – to też uczucie pod palcami. Sprężystość, pewność i satysfakcja wciśnięcia klawisza, który odskakuje po prostu w sam raz. Każdy klawisz daje wyraźny sygnał zwrotny. Pisanie przestaje być czynnością mechaniczną, a staje się doświadczeniem. Nawet literówki potrafią być całkiem przyjemne, chociaż nie będę ukrywać, że to była najboleśniejsza z lekcji po przesiadce.

Reklama

Gdy się pierwszy raz zdecydowałem na klawiaturę mechaniczną, jeszcze nie wiedziałem o istnieniu mechanicznych wariantów niskoprofilowych, które sprawiają, że dłonie wiszą nad klawiaturą właściwie na podobnej wysokości jak nad klawiaturą MacBooka, do której przywykłem. Z tego powodu, gdy dorwałem się już mojego Keychrona K2 to natrafiłem na problem pudłowania we właściwe klawisze, przez co mocno spadła efektywność mojego pisania – to jednak nie musi być wcale uniwersalny problem.

Estetyka na biurku też ma znaczenie

Dla pragmatyków wygląd klawiatury to detal, dla wielu innych jest to istotna kwestia wpływająca na domowe biuro. Moim zdaniem mechaniczne klawiatury po prostu dobrze się prezentują. Mogą być minimalistyczne albo krzykliwe. Retro albo ultranowoczesne. Są modele do biurek z IKEA, do industrialnych blatów, a nawet do szklanych stołów, jeśli ktoś ma taką fantazję. Można je ustawiać pod kątem, dobierać podświetlenie, zamawiać specjalne keycapy ze wzorami i fakturą jak z plastiku sprzed 30 lat, a jeżeli kogoś poniesie fantazja to i takie z pokemonami na szczycie lub wtopionymi bezpośrednio w klawisz.

Reklama

Nie chodzi tu o przesadny perfekcjonizm. Ale skoro większość dnia spędza się przy biurku, warto, by to biurko wyglądało tak, że nie ma się ochoty odwracać wzroku.

Są piękne, ale wiąże się z nimi łatwa do pokonania niewygoda

Klawiatury mechaniczne, choć mają wiele zalet, w moim przekonaniu nie są z natury za bardzo ergonomiczne. Te, na które trafiałem, były zwykle dość wysokie, przez co moje ręce bardzo cierpiały i po godzinie lub dwóch pisania, a na pewno na koniec dnia, czułem ból i dyskomfort. Wtedy natrafiłem na kolekcję Aurora Logitechu i wśród nich proste rozwiązanie, które do tej pory zbywałem. Na łamach Antywebu już nawet kiedyś o tym pisałem i serio nie była to ściema, ja naprawdę zwariowałem na punkcie najzwyklejszej podkładki pod nadgarstki. Komfort z używania i docenienie klawiatur mechanicznych weszło na nowy poziom.

Szczęśliwie rynek też nadstawia uszu i można znaleźć modele niskoprofilowe, przypominające trochę standardowe klawiatury, ale zachowujące „mechaniczny charakter”. W parze z piankowymi, drewnianymi lub filcowymi podkładkami, stworzą idealne punkt wejścia w świat klawiatur mechanicznych lub po prostu szalenie wygodny, lecz trochę nowy wymiar pracy biurowej.

To jest zabawa praktycznie dla każdego

Tak, można pisać na klawiaturze z laptopa. Można kupić coś za pięćdziesiąt złotych w markecie i spokojnie pracować. Większość ludzi nigdy nie słyszała o profilu SA, o modowaniu stabilizatorów ani o tym, że keycapy mogą być double-shot albo dye-sub. Ale to nie znaczy, że nie warto się tym zainteresować. Nie dla wydajności, lecz po prostu dla przyjemności. Bo w świecie, w którym wszystko jest zoptymalizowane, automatyczne i zunifikowane – przyjemność z pisania to jedna z ostatnich rzeczy, którą da się odzyskać na własnych warunkach.

Tak szczerze mówiąc, klawiatury mechaniczne powinny właściwie zaintrygować każdego kogo ciągnie do majsterkowania, tworzenia, rozkręcania, składania i tym podobnych rzeczy wymagających skupienia. Serio. Wybieranie odpowiednich klawiszy, mechanizmów i pielęgnowanie klawiatur potrafią być wyciszającym doświadczeniem. Ponadto, niestety, między klawisze wchodzi z czasem dużo kurzu, na który są dostępne proste narzędzia, ale zupełnie jak ogrodnicy w weekend, tak i fani klawiatur mechanicznych mogą sobie pozwolić na małe spa. Wyciąganie każdego keycapa z pietyzmem i odkładanie go na miejsce obok, a następnie czyszczenie i jeżeli jest potrzeba smarowanie rozebranej klawiatury to relaks w najczystszej postaci. Wystarczy jeszcze jakiś lofi, kawka i ciepłe światło.

Reklama

Naprawdę nie trzeba być informatykiem, graczem czy TikTokowym influ, żeby docenić dobrą klawiaturę mechaniczną. Wystarczy być otwartym na to, że to nie jest narzędzie dla pozytywnych świrów, lecz dla każdego. Bo to nie jest "tylko praktyczne urządzenie" – to mały fragment świata, który da się zbudować po swojemu i dla wyłącznie dla siebie.

Czy to dziwne? Może troszkę. Czy potrzebne? Niekoniecznie. Czy sprawia frajdę? Bez dwóch zdań.

I może właśnie o to chodzi.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama