Ten artykuł w zasadzie nie jest o samym ataku rakietowym i Kalibrach, co o sposobie komunikowania pewnych rzeczy. O ile na poziomie ogólnym kanały przekazywania informacji Ukrainy działają bardzo sprawnie, a PR wręcz rewelacyjnie, to są momenty, w których niektórym brakuje chwili refleksji.
Gdzie te Kalibry?
Gen. Załużny ogłosił właśnie, że w dzisiejszym ataku rakietowym część rakiet Kalibr wystrzelonych z okrętów rosyjskich na Morzu Czarnym przeleciała nad terytorium Mołdawii i kraju NATO, Rumunii. Przeloty nad pierwszym z tych państw już miały miejsce, Rosjanie chcą w ten sposób utrudnić ukraińskiej OPL ich zestrzelenie. Nadlatując znad Mołdawii powodują, że czas reakcji dla Ukraińców jest znacznie skrócony.
Rumunia słowom gen. Załużnego zaprzecza, twierdząc, że nic takiego nie miało miejsca. To sprawia niezbyt sympatyczne wrażenie i przypomina casus z Przewodowa, gdzie Ukraina również bezrefleksyjnie chciała wykorzystać wypadek własnej rakiety OPL. Tamta sprawa powinna ich nauczyć, że nawet jeśli faktycznie Kalibry tak leciały, reakcja NATO będzie przynajmniej w początkowym okresie bardzo powściągliwa.
Szczerze powiedziawszy ciężko przypuszczać, żeby Rosja intencjonalnie strzeliła nad krajem NATO, prędzej można by się spodziewać loty nad granicą mołdawsko-rumuńską, z ewentualnym zboczeniem z prawidłowego kursu. Takie zdarzenie rozwiązuje się jednak przy pomocy kanałów dyplomatycznych, a nie mediów, a już na pewno w sytuacji mówienia za inne państwo. Jednak Rumunia informuje, że to Kalibr leciał ok. 35 km od ich granicy.
OPL dla Mołdawii?
Z drugiej strony, cała sytuacja zwraca uwagę na problem Mołdawii, które jako słabe ekonomicznie i wojskowo państwo, dodatkowo niebędące członkiem NATO jest cynicznie przez Rosję wykorzystana. Jednocześnie jest to też rzeczywisty problem dla Ukrainy i jej obrony przeciwlotniczej.
Pozostaje więc pytanie, czy NATO nie powinno wykorzystać swojej siły i objąć tego kraj parasolem lotniczym i przeciwlotniczym NATO. Geografia pokazuje, że nie trzeba tam nie wiadomo jakiej ilości baterii, aby pojedyncze rakiety tamtędy puszczane skutecznie powstrzymać. Jednocześnie taką obronę można wzmocnić myśliwcami mogącymi operować znad Rumunii.
Taki ruch wobec Mołdawi, kraj nie będącego w stanie wojny z Rosją, jest formalnie neutralny, a jednocześnie dla Rosji byłby z kilku względów bardzo niewygodny. Już sam fakt zwiększenia zaangażowania NATO postawi Rosję w niezręcznej sytuacji w kontekście Naddniestrza.
Byłoby to rozwalenie korzystnego dla Rosji status quo, nadkruszonego już osłabieniem pozycji stronników Moskwy po ostatnich wyborach. Z drugiej strony byłoby to też poważne wsparcie dla prozachodnich sił w tym kraju, które choć objęły władzę muszą obawiać się tych środowisk, które ze 100% pewnością są wspomagane przez długie ręce Moskwy.
Na chwilę obecną Mołdawia wezwała ambasadora i złoży oficjalny protest. Z góry można przewidzieć, że ta droga nic nie da. Rosja albo pójdzie w zaparte, że nic takiego nie miało miejsca, jest to czyjaś prowokacja, albo (najmniej prawdopodobne) powie, że to wypadek przy pracy. Tymczasem już samo ogłoszenie, że NATO zamierza zapewnić Mołdawii osłonę PL mogłoby proceder Rosji zatrzymać.
Atak rakietowy na Ukrainę trwa, a jego skutki wciąż są nieznane.
Zdjęcie pocisku: wikipedia/Allocer
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu