Felietony

Czy istnieje drugi tak dynamicznie rozwijający się komunikator jak Telegram?

Konrad Kozłowski
Czy istnieje drugi tak dynamicznie rozwijający się komunikator jak Telegram?
11

Wybierając komunikator najczęściej kierujemy się jego popularnością wśród znajomych. Bywa jednak tak, że musimy sami rozpocząć przygodę z jednym z nich i "zarazić" innych. Właśnie tak wyglądało to w moim przypadku z komunikatorem Telegram, którego tempo rozwoju wygląda jak Shinkansen na tle naszych...

Wybierając komunikator najczęściej kierujemy się jego popularnością wśród znajomych. Bywa jednak tak, że musimy sami rozpocząć przygodę z jednym z nich i "zarazić" innych. Właśnie tak wyglądało to w moim przypadku z komunikatorem Telegram, którego tempo rozwoju wygląda jak Shinkansen na tle naszych polskich pociągów.

O Telegramie pisałem niecałe 3 tygodnie temu zupełnie zaskoczony jak fajnie można zaprojektować rozmowy grupowe. Nie dalej niż 5 dni później zespół Telegrama zaprezentował sporą aktualizację w aplikacji dla iOS, dzięki której wysyłanie plików z przeróżnych źródeł stało się nareszcie możliwe. Oczywiście na tym ekipa nie mogła spocząć, więc przyszykowała kilka dodatkowych smaczków jak prezentowanie dokładnych informacji o rozmiarze pliku, rozdzielczości zdjęcia czy filmu i tak dalej. Te ostatnie można nawet przyciąć przed wysłaniem bez opuszczania komunikatora.

Kolejne dni okazały się nie mniej pracowite. Postawiono przede wszystkim na bezpieczeństwo - pojawiły się opcje zarządzania aktywnymi sesjami oraz dwustopniowa weryfikacja. Przypomnę, że do tej pory do zalogowania potrzebny był tylko numer telefonu i potwierdzenie kodem naszej tożsamości. Przy drugim i każdym kolejnym logowaniu kod otrzymywało się w postaci wiadomości na Telegramie, więc ta docierała do każdego urządzenia, na którym była aktywna sesja. Budziło to moje obawy i dalkim byłem od stwierdzenia, że Telegram, przynajmniej pod tym aspektem, jest bezpieczny. Na całe szczęście wszystko uległo zmianie.

Druga z kwietniowych nowości, to w pewnym sensie nadrobienie braków względem konkurencji, głównie Messengera. Chodzi o podgląd odnośników, który widoczny jest zaraz pod wysłanym linkiem. Wspierane są linki do tweetów, zdjęć na Instagramie i filmów na YouTube. Naturalnie możliwe jest usunięcie podglądu, służy do tego przycisk "X". Gdyby tego było mało, Telegram zapowiedział wdrożenie wczytywania podglądu dla znacznie większej liczby witryn, w tym z tych z artykułami. Jak będzie to wyglądało i na ile będzie to skuteczne? Przekonać się mamy jeszcze w tym miesiącu.

Niestety Telegram nie ma szans z takim gigantem jak Messenger, dla którego fundamentami jest baza użytkowników Facebooka. WhatsApp, WeChat, Line również cieszą się znacznie większą popularnością, te ostatnie głównie ze względu na ich regionalizm. Powstały przede wszystkim z myślą o konkretnych regionach, dlatego arcytrudno z nimi tam konkurować.

A szkoda, bo Telegram nie próbuje być na siłę tym, czym nie jest, czyli komercyjną platformą i bramą do innych usług. Skupiono się na stworzeniu jak najlepszego komunikatora. Cel w dalszym ciągu pozostaje jeden, ambicji i zaangażowania zespołowi nie brakuje, a efekty przekraczają oczekiwania. Czego chcieć więcej?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Mobilekomunikatorytelegram