Nauka

Człowiek może doprowadzić do wyginięcia tych niezwykłych owadów. Zostało niewiele czasu

Patryk Koncewicz
Człowiek może doprowadzić do wyginięcia tych niezwykłych owadów. Zostało niewiele czasu
Reklama

Ekspert ostrzega: musimy powstrzymać degradację środowiska i zanieczyszczenie światłem. W przeciwnym wypadku świetliki wyginą.

Jeszcze nie tak dawno ich delikatne, zielonkawe światło rozświetlało letnie wieczory na łąkach, w parkach i ogrodach. Dziś świetliki znikają w błyskawicznym tempie, a naukowcy ostrzegają: jeśli nic się nie zmieni, nasze pokolenie może być ostatnim, które je zobaczy. Niestety za ten stan rzeczy znów odpowiedzialni są ludzie.

Reklama

Latające lampeczki – skąd bierze się ich słynny blask?

Występują niemal na wszystkich kontynentach, rozświetlając wieczorami wilgotne łąki, skraje lasów czy dzikie ogrody. Świetliki – a w zasadzie chrząszcze z rodziny Lampyridae – to niezwykłe owady, które przez stulecia inspirowały twórców szeroko pojętej kultury i zachwycały entomologów. Ich świecące odwłoki to zasługa bioluminescencji, czyli emisji światła przez organizmy żywe. Na skutek utleniania lucyferyny pod wpływem lucyferazy wytwarzane jest zimne światło, służące głównie do przyciągania samców.

Źródło: Depositphotos

Niestety ten naturalny pokaz cudów natury może niebawem dobiec końca. Jak podaje agencja PAP, ich populacje w zależności od regionu spadły bowiem o 30–70 proc. w ciągu ostatnich dekad. Jeśli to tempo się utrzyma, następne pokolenia będą znały świetliki tylko z książek.

Świetliki gasną na naszych oczach. Przyrodnik wskazuje przyczyny wymierania

Niepokojące informacje na temat wymierających świetlików przekazał w rozmowie z PAP przyrodnik Mikołaj Siemaszko. Według niego coraz rzadziej można zaobserwować te owady w ich naturalnych środowiskach, choć jeszcze niedawno były stałymi bywalcami ogrodów, łąk i parków – obecnie widywane są jedynie punktowo.

Dlaczego się tak dzieje? Bo ludzie zanieczyszczają światłem miejsca ich występowania. Ozdobne światełka, lampy czy żarówki sprawiają, że samce mylnie kierują się do sztucznych źródeł światła, a nie do potencjalnych partnerek. To poważnie zaburza proces rozrodczy.

Źródło: Depositphotos

To niestety nie jest jedyny powód. W grę wchodzi także degradacja środowiska i coraz mocniejsze zawłaszczanie go przez człowieka – to wyzwanie, z którym boryka się wiele zagrożonych gatunków zwierząt.

One potrzebują wilgotnych łąk, skrajów lasów i dzikich ogrodów, czyli miejsc naturalnych, jak najmniej zmienionych przez człowieka, niewykoszonych. Niestety wiele takich nieużytków zostało przekształconych pod zabudowę lub jest intensywnie koszonych i osuszanych – Mikołaj Siemaszko.

Oliwy do ognia dolewają też rolnicy. Chemizacja środowiska i stosowanie środków owadobójczych sprawia, że lokalne ekosystemy są dewastowane. Nie muszą być to nawet kampanie wycelowane bezpośrednio w świetliki – preparaty na mszyce czy komary oddziałują na wszystkie owady.

Reklama

Mikołaj Siemaszko ma bardzo złe rokowania na przyszłość. Twierdzi, że możemy być ostatnim pokoleniem, które zna świetliki – i to nie tylko na terenie Polski. Problem jest globalny, a rozwiązać go może jedynie odpowiedzialne podejście ludzi do życia w zgodzie z naturą – czyli coś, na co liczyć raczej nie można. Chodzi tutaj między innymi o ograniczanie emisji sztucznego światła, rezygnację ze światełek dekoracyjnych w ogrodach czy stosowanie lamp aktywowanych ruchem zamiast tych, które świecą przez cały czas. Siemaszko wzywa także do ograniczenia herbicydów, pestycydów i sztucznych nawozów.

Stock image from Depositphotos

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama