Obiekty w kosmosie nierzadko się przed nami "ukrywają". Tym razem jeden z nich jednak dał się podejrzeć w całej krasie, jakby specjalnie ustawił się do zdjęcia. Dokładnie 20 kwietnia tego roku sonda Lucy zrobiła niesamowite ujęcie. Dziś możemy już je obejrzeć dzięki informacji prasowej NASA.

Asteroida o bardzo niecodziennej nazwie: Donaldjohanson objawiła się nam tuż przed sondą, gotowa pokazać swoje oblicze w najlepszym świetle, choć światło akurat... nie było idealne. Obraz uchwycony przez aparat L'LORRI to najwyższa dostępna do tej pory rozdzielczość w kontekście tej asteroidy. W momencie robienia zdjęcia, sondę i asteroidę dzieliło zaledwie 2700 kilometrów. Taka chwila zdarza się raz na całą misję.
Kosmiczny orzeszek
Zdjęcie asteroidy Donaldjohanson, choć technicznie perfekcyjne, budzi skojarzenia z codziennością. Kawałek skały, zawieszony samotnie w kosmicznej próżni, przypomina kształtem coś banalnego – orzeszka ziemnego albo psią kość. Pozorny banał kryje w sobie miliardy lat historii naszego Układu Słonecznego. Kratery, nierówności, cienie – wszystko to nie przypadek, a efekt brutalnej gry sił, która ukształtowała ów kawałek kosmicznej materii.
Nieco szerszy z jednej strony, węższy z drugiej. Aż prosi się, by jej dotknąć, ale... ta asteroida na razie jest daleko, daleko poza naszym zasięgiem. Najdrobniejsze szczegóły widoczne na zdjęciu mają około 40 metrów średnicy – to jak zobaczyć samochód z odległości kilku kilometrów. Robi wrażenie, prawda?
Wyprawa bez powrotu
Statek kosmiczny Lucy sunie przez przestrzeń z prędkością 50 000 km na godzinę. W takich warunkach da się przelecieć z Warszawy do Sydney w niecałe pół godziny. W tej chwili Lucy oddala się od Słońca, kierując się w chłodniejsze, ciemniejsze rejony Układu Słonecznego. Zespół NASA trzyma jednak rękę na pulsie, czuwając, by maszyna nie zboczyła nawet o milimetr z wyznaczonej trajektorii.
Asteroida Donaldjohanson była jedynie próbą przed właściwymi celami sondy. Prawdziwe wyzwania czekają dalej. A dokładniej – w okolicach trojańskich asteroid Jowisza, które stanowią prawdziwy skarbiec informacji o początkach naszego układu. Lucy jest pierwszym urządzeniem stworzonym ludzką ręką w historii, który dotrze w te okolice.
Wielka trójka Lucy
Misja Lucy to nie jest li tylko zwykła wycieczka po naszym sąsiedztwie. To precyzyjnie zaplanowana, skomplikowana operacja. W ciągu zaledwie 15 miesięcy sonda przeprowadzi cztery spotkania z asteroidami, badając aż sześć obiektów – w tym dwa odkryte przez nią samą. Pierwszą na jej celowniku będzie asteroida Eurybates i ich spotkanie odbędzie się w sierpniu 2027 roku.
Zbliżenia do asteroid nie są jedynie "sesjami zdjęciowymi". Każde z nich to setki danych, analiz spektralnych, obserwacji kształtu, struktury i historii tych asteroid. Zebrane informacje z pewnością przyczynią się do uzupełnienia naszej wiedzy o tych niesamowitych obiektach.
Czytaj również: Misja Lucy przyspiesza. Wkrótce historyczne spotkanie z planetoidą
Po co nam to wszystko?
Przecież asteroidę trudno uznać za pierwszorzędny obiekt zainteresowania. Jednak prawda jest taka, że każda z nich to cegiełka do większej układanki, która pomoże odpowiedzieć na fundamentalne pytania – skąd przyszliśmy, jak powstało życie na Ziemi, a nawet jak możemy uniknąć katastrofy kosmicznej w przyszłości. To również poligon doświadczalny dla przyszłych, jeszcze bardziej ambitnych misji.
Przed nami jeszcze wiele niespodzianek z misji. Lucy przemierza właśnie rubieże, w których nie był jeszcze żaden statek, ani żadna sonda. Na pewno jeszcze usłyszymy o tej misji NASA.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu