Świat

Człowiek, który chciał zostać Iron Manem... po prostu nim został

Marcin Hołowacz
Człowiek, który chciał zostać Iron Manem... po prostu nim został
Reklama

Iron Man jest naprawdę fajny. Wszyscy widzieliśmy filmy na podstawie komiksów Marvela i większość z nas chętnie włożyłaby jego zbroję, żeby sobie trochę polatać. Nie ma w tym niczego złego, to normalne, wręcz wydaje mi się, że głównym bodźcem do rozwoju technologii na świecie była odwieczna chęć pozostania Iron Manem (nawet zanim go wymyślono), ale mogę się mylić.

No to jesteśmy w tym słynnym XXI wieku i jak się mają sprawy z latającymi zbrojami, kombinezonami i innymi choć trochę Iron Manowymi wynalazkami? Wygląda na to, że nie udało nam się odwzorować wszystkich funkcjonalności i wyglądu tej niesamowitej zbroi, ale jesteśmy na dobrej drodze.

Reklama

Richard Browning i jego kombinezon Iron Mana

Brytyjski przedsiębiorca Richard Browning przeznaczył jedyne 40 tys. funtów na spełnienie swoich marzeń o byciu… sami wiecie kim. Pomogły mu w tym miniaturowe turbiny gazowe na naftę oraz lekki i mocny szkielet zewnętrzny, do którego mocowane są silniki. Nie jest to jeszcze zbroja Irona Mana z prawdziwego zdarzenia, jednak trzeba przyznać, że prace postępują w zauważalny sposób i wygląda to coraz lepiej.

Jak mówi twórca kombinezonu o oficjalnej nazwie: Daedalus (po naszemu Dedal):

Pewnego dnia będziemy mogli wyjść na ogródek za domem, wzbić się w powietrze, trochę polatać, a potem obniżyć lot i wylądować.

Akurat wynalazek Richarda Browninga nie wygląda jakby był na tyle bezpieczny, aby każdy człowiek mógł się nim pobawić za ogródkiem, ale może z czasem uda mu się zrobić wyjątkowo łatwą w użytkowaniu, bezpieczną wersję? Bezpieczny kombinezon z silnikami odrzutowymi, brzmi w porządku? Nie? Może dlatego wynalazca postanowił zaprojektować miniaturowe wersje dla swoich dzieci, jednak mają one być pozbawione takich turbin, a zamiast tego mieć na przykład wirniki jak w przypadku dzisiejszych dronów.

Bardziej „człowiek samolot” niż Iron Man

Pod względem brawury bliżej Iron Mana wydaje się być Yves Rossy, często określany również jako „Jetman”. Człowiek ten wykorzystuje do latania specjalnie zaprojektowane skrzydło z włókien węglowych, które jest wyposażone w 4 silniczki odrzutowe JetCat P400. Trzeba przyznać, że efekty jego „zabawy” wyglądają imponująco, a w dodatku mogą inspirować. Mimo tego, iż Yves Rossy od wielu lat wzbijał się w przestworza za pośrednictwem odrzutowców oraz samolotów pasażerskich, ciągle czuł niedosyt. Dlaczego? Ponieważ nie dawało mu to poczucia wolności o jakim marzył. Co to za przyjemność latać, jeżeli wokół ciebie jest pełno tego czegoś, co nazywamy samolotem? Czy nie lepiej byłoby poczuć prawdziwą wolność, tam u góry?

FlyBoard Air

Żeby latać np. w Stanach Zjednoczonych, Yves Rossy musiał dosłownie zarejestrować się jako statek powietrzny, co pozwoliło mu legalnie latać. Niestety na problemy z prawem natknął się ostatnio twórca jeszcze innej technologii zbliżonej do Iron Mana, Franky Zapata, który jest twórcą… czegoś co może się bardziej skojarzyć z odrzutową deską latającą Zielonego Goblina ze Spider-Mana (skoro już jesteśmy przy komiksowych porównaniach).

Zapata dostał ostrzeżenie od francuskiej żandarmerii powietrznej, która zabroniła mu latać swoją deską na terenie Francji, pod groźbą wszczęcia dochodzenia karnego. W związku z tym francuski wynalazca stwierdził, że opuści kraj, aby móc kontynuować swoją pracę. Smutne zakończenie wpisu, jednak chciałbym aby było to przestrogą dla wszystkich potencjalnych wynalazców czytających ten tekst: nie upodabniajcie swoich wynalazków do sprzętu, którym posługuje się Zielony Goblin ze Spider-Mana.

Źródło 1, 2, 3

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama