Felietony

Czasami wygodniej jest być piratem, niż płacić za filmy i seriale

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

28

Czy Wam też czasami przychodzi do głowy myśl, że ktoś, kto nie wydał ani grosza na dany seans miał lepsze warunki i obejrzał dokładnie, co chciał? Spokojnie, bez nagłych reakcji, najpierw przeczytajcie cały tekst, zamiast pędzić do komentarzy po zapoznaniu się z tytułem.

W jeden z weekendów postanowiłem powtórzyć serial Lost - Zagubieni. Z wielu powodów jest jedna z bliższych mi produkcji, ale przed laty miałem możliwość zobaczenia jej tylko w marnej oprawie wizualno-dźwiękowej w telewizji. Mile wspominam cotygodniowe seanse i knucie teorii razem z innymi widzami na temat tego, co może wydarzyć się w następnych odcinkach, ale obraz SD 4:3, dźwięk stereo i lektor odbierały część frajdy. Jakiś czas temu wyposażyłem się w pełną kolekcję serialu na płytach Blu-ray - bardzo fajna okazja na Allegro - co wydawało się wybawieniem. Zwróciło to jednak moją uwagę na dwie rzeczy.

Mnóstwo wideo, mnóstwo premier, brak klasyków

Po pierwsze, ta produkcja - przez wielu uznawana za decydującą i przełomową dla seriali telewizyjnych - jeszcze nigdy nie była dostępna w ofercie VOD w naszym kraju. Owszem, można było obejrzeć najnowsze odcinki na życzenie w strefie VOD "n", ale ani Netflix, ani Prime Video, ani HBO GO nie zdobyło praw do tego tytułu. Nie ma żadnej informacji, dlaczego tak się stało, a w międzyczasie zdarzały się powtórki niektórych sezonów w polskiej telewizji. W USA, rynku domowym dla większości seriali, "Lost" wędrował pomiędzy platformami, ale po wszystkich przejęciach wylądował w rękach Disney+, bo ABC należy do The Walt Disney Company.

Być może nadejście Disney+ zmieni naszą sytuację w tym roku, ale to bardzo przykra i jednocześnie dziwaczna sytuacja, że blisko 18 lat od premiery pierwszego odcinka my nadal nie możemy obejrzeć tego serialu kiedy chcemy, na czym chcemy i gdzie chcemy. Lista takich seriali jest o wiele dłuższa, bo polscy widzowie nie mogli obejrzeć "Person of Interest", "Elementary" (tylko przez pewien czas było na Netfliksie) czy amerykańskiego "The Killing". Ten ostatni tytuł emitowała stacja AMC, ale po trzech sezonach zrezygnowano z produkcji. Przejął ją Netflix i w 2014 roku pokazał finałowy czwarty sezon. Mimo obecności w Polsce od stycznia 2016 roku, Netflix nie oferował tego serialu w naszym regionie, a jakiś czas temu stracił do niego prawa i obecnie znajduje się on w ofercie Hulu. Czy to nie jest kuriozalne?

Kupuję na własność, w kółko oglądam ostrzeżenia

Ci, którzy chcieliby obejrzeć jeden z niedostępnych w Polsce tytułów mogą, na przykład, wybrać droższą ścieżkę i zakupić wydania Blu-ray. Polskich wydań jednak tych seriali nie ma, więc zapomnijcie o tłumaczeniu. A co dzieje się, gdy i tak zdecydujemy się na zakup? Dysponujemy najlepszą jakością obrazu i dźwięku, która poprzedzona jest... zwiastunami innych wydań i ostrzeżeniami od FBI przed skutkami kopiowania zawartości płyt. Brak możliwości pominięcia tych komunikatów przy każdym razie, gdy wkładam płytę w napęd potrafi mocno zirytować. Mogłoby się więc wydawać, że klient, który przyniósł największy przychód dla wydawcy przy zakupie serialu na płytach, będzie dysponował najlepszymi warunkami do oglądania, ale dobrze wiecie, kto tych komunikatów oglądać nie musi, prawda?

Premiery w Polsce - opóźnione i w gorszej jakości

Nie uważam, oczywiście, by były to jakiekolwiek argumenty mające przemawiać za tym, by sięgać po nielegalne źródła seriali i filmów, lecz po prostu zwracam uwagę na to, że wydawcy nadal nie potrafią wyjść naprzeciw oczekiwaniom i potrzebom widzów. Opóźnianie premiery danego VOD w naszym regionie na pewno ma jakieś konkretne powody, ale z punktu widzenia użytkownika są one niewidoczne i jedyne, co dostrzega, to zupełny brak dostępności konkretnych treści. Irytujące bywa też zaniżanie jakości danych materiałów. Nowy sezon "Dexter: New Blood" przygotowano w 4K, ale jako że w marcu trafi on w Polsce na CANAL+, to nie zobaczymy go w takiej oprawie, a alternatywy nie mamy żadnej. Filmy Disney'a? Większość wydań 4K Ultra HD Blu-Ray omija Polskę, więc albo zaczekamy na Disney+ i zobowiążemy się do płacenia abonamentu, albo zaczniemy zamawiać wydania zagraniczne.

Dodatki? Lepiej nadal kupujcie płyty, by nie zniknęły

A co z dodatkami, materiałami bonusowymi, rozszerzonymi wersjami, usuniętymi scenami i tak dalej? Zanikanie rynku wydań fizycznych nie jest wcale dobrą wiadomością, bo widać jak na dłoni, że serwisy VOD nie będą miejscem, gdzie te materiały się pojawią. Ostatnim cyfrowym bastionem jest sklep iTunes/Apple TV (nie mylić z Apple TV+, czyli serwisem subskrypcyjnym z serialami i filmami Apple Original), który wciąż oferuje przy niektórych tytułach tzw. iTunes Extras. To tam znajdziecie wszystko, co wymieniłem na początku akapitu przy produkcjach Warner Bros., jak Harry Potter, natomiast HBO Max, czyli platforma domowa dla treści WarnerMedia, nie wykazuje chęci dzielenia się takimi treściami w ramach abonamentu. Zresztą jak każda inna.

Potrafię pogodzić się z tym, że nigdy nie będziemy dysponować dostępem do wszystkiego, co chcielibyśmy zobaczyć. Doceniam starania polskich lub obecnych w Polsce VOD w ściąganiu zagranicznych premier i rozumiem, że czasem nie wszystko się udaje. Znakomicie oceniany serial "Dopesick" z Michaelem Keatonem wciąż nie dotarł do Polski i nadal czeka na swoją kolej, ale absencja przez cały ten czas mających po kilka lub kilkanaście lat tytułów to prawdziwa zagadka. Na pewno powodów do narzekania jest dziś znacznie, znacznie mniej, niż te 5 lat temu, ale niektóre rzeczy się w ogóle nie zmieniają i to chyba frustruje każdego widza najbardziej.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu