Felietony

Twórcy tylko mnie zniechęcają opowiadając jak długa jest ich gra, czy też tak macie?

Kamil Świtalski
Twórcy tylko mnie zniechęcają opowiadając jak długa jest ich gra, czy też tak macie?
Reklama

Gra za krótka? Źle. Za długa? Jeszcze gorzej.

W dorosłości, która dla wielu jest krainą wiecznego niedoczasu, bardzo cenię sobie gry zwięzłe. Takie, które nie ciągną się długimi godzinami — są różnorodne, przemyślane i przykuwają mnie do telewizora bo są po prostu dobre. Dlatego bardzo zaskakuje mnie marketing twórców, którzy chwalą się jak długa jest ich gra. A może raczej powinienem napisać: jak długa może być ich gra.

Reklama

Twórcy Dying Light 2 Stay Human informują, że wymaksowanie ich gry zajmie 500 godzin

500 godzin to... ponad 20 dób. Szmat czasu — to już działa na wyobraźnię. I mimo że w kolejnym wpisie czytam, że to czas na "wylizanie ścian" i wymaksowanie — prowadzący konto zaznaczają, że samo "przejście" też zapewni wiele godzin wspaniałej zabawy.

No i nie wiem jak na Was — ale na mnie taka zapowiedź zadziałała... odstraszająco. Planowałem w lutym zasiąść przed grą i po prostu dobrze się bawić. Przygody w pierwszym Dying Light wspominam świetnie — przejście gry zajęło mi kilkanaście godzin, na maksowanie czasu nie było. Według serwisu How Long To Beat średnio ukończenie jedynki to było około 18h, a jej wymaksowanie — około 57,5 godziny. I nawet kiedy weźmiemy nie średnie, a te najdłuższe wartości (przejście: 44 godziny, wymaksowanie: 93 godziny) — to z powyższej zapowiedzi wynika, że Dying Light 2 Stay Human będzie wielokrotnie dłuższą zabawą. I trudno mi sobie wyobrazić jakie cuda muszą tam wyczarować projektanci, bym dobrze się bawił przez nie wszystkie.

Szczerze? Dla mnie takie informacje... skreślają grę. A może nie tyle skreślają, co nadają jej najniższy priorytet — może kiedyś, w promocji, z ciekawości sprawdzę. Nie wykluczam że będzie na tyle dobra, że wsiąknę i nie odczuję tych kilkudziesięciu czy kilkuset godzin, ale taka forma reklamowania produktu w social mediach skutecznie mnie od niej odstraszyły.

Drodzy twórcy: zwięźle i dobrze proszę. Czas nie jest z gumy

Nie ukrywam, że coraz częściej nim sięgnę po którąś z gier z kupki wstydu, sprawdzam jak długa jest — i tutaj wyjątkiem są tytuły pod embargo, gdzie takich danych po prostu nie mam, więc muszę pójść na całość ;-). Sprawy nie ułatwia mi to, że lubię poznawać historie od początku do końca. Lubię kończyć gry, by móc je później odhaczyć na liście — tak samo jak książki, seriale, komiksy i spółkę. Wiadomo, że gry RPG trwają dłużej, niż typowe akcyjniaki, przygodówki czy platformówki — o arcade'ówkach nie wspominając. Te ostatnie jednak są specyficznym gatunkiem do którego się regularnie wraca, poprawia wyniki w tabelach, poprawia umiejętności. Z innymi - różnie bywa, rzecz gustu. Ale myślę, że są powody dla których gracze tak tłumnie NIE kończą gier. I patrząc na ślamazarność wielu z nich (bez wytykania palcami, bo nie o to chodzi) — wcale mnie to nie dziwi, że w połowie, kiedy te same motywy powtórzyły się już kilkukrotnie, a przygoda jest sztucznie przedłużana, mówią stop.

Swoją drogą — tych szumnych 500 godzin o których pisze Techland jest o tyle śmieszne, że w statystykach HLTB powyżej 500 godzin odnotowują... głównie wszelkiej maści idlery / clickery, które charakteryzuje zupełnie inne podejście do tematu. Na liście załapał się nawet Wiedźmin 3 w edycji kompletnej, w przy której najdłuższy zanotowany wynik w rubryczce "Completionist" wynosi 338 godziny i 47 minuty. Dlatego naprawdę trudno mi uwierzyć w to, by nawet najwięksi miłośnicy spędzili tam w pojedynkę 500 godzin.

Nauczyłem się nie przeliczać złotówek na "grogodziny" już dawno temu. To że Tetrisa mogę "przejść" w około 3 godziny nijak ma się do tego, że wpakowałem w niego już dziesiątki, o ile nie setki, godzin. Jedna przygoda w Journey od thatgamecompany zajmuje półtorej, no góra dwie, godziny — ale przeżyłem ją wielokrotnie. Dlaczego? Bo za każdym razem było inaczej — taka już specyfika tej przygody. Żebyśmy się jednak zrozumieli: nie uważam, żeby oferowanie typowej jednorazówki na cztery godziny za ponad 300 złotych było dobrą praktyką — sam w takich przypadkach bym po prostu czekał na przecenę. Ale jak pokazał rynek wielokrotnie (ostatnio tak dotkliwie chyba przy Ratchetcie i Clanku, gdzie złożyło się wiele czynników) — krótkie i drogie tytuły potrafią szybko stanieć, bo splatynowane / wycalakowane gry są zbędne tym, którzy nie bawią się w kolekcjonerstwo.

Chodzi mi raczej o zachowanie umiaru i pamiętanie, że liczy się przede wszystkim jakość, nie ilość.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama