Felietony

Cyfrowy włóczęga w Londynie (Raport z kwietnia 2012)

Grzegorz Marczak
Cyfrowy włóczęga w Londynie (Raport z kwietnia 2012)
9

Jest to tekst Jacka Artymiaka, który tworzy serwis texy.co Londyn jest świetnym miejscem do nawiązywania kontaktów, poszukiwania dobrze płatnej pracy czy poszukiwania inwestorów. Dzisiejszy tekst będzie o tym, jak sobie radzić kiedy tam przyjeżdżamy na kilka dni a potrzebujemy jakoś pozostać podł...

Jest to tekst Jacka Artymiaka, który tworzy serwis texy.co

Londyn jest świetnym miejscem do nawiązywania kontaktów, poszukiwania dobrze płatnej pracy czy poszukiwania inwestorów. Dzisiejszy tekst będzie o tym, jak sobie radzić kiedy tam przyjeżdżamy na kilka dni a potrzebujemy jakoś pozostać podłączeni do sieci a czasami też potrzebujemy wynająć biuro lub kąt do pracy. Osoby mieszkające na stałe w Londynie zapraszam o uzupełnianie mojej wiedzy w komentarzach. W Wielkiej Brytanii bywam dość często, ale nie mieszkam tam na stałe więc niektóre rozwiązania mogły umknąć mojej uwadze.

Połączenia głosowe

Karty pre-paidowe, Skype i Skype Online Number to moje podstawowe narzędzia pracy. Karty kupimy m.in. w salonach 3 (Three), T-Mobile, Vodaphone, O2, Carphone Warehouse lub w automacie na lotnisku (na Heathrow w Terminalu 3 automat stoi przy zejściu do autobusów). Warto mieć przy sobie banknot 10 lub 20-funtowy.

Roaming danych w sieciach komórkowych jest zbójecko drogi, więc ta opcja odpada, ale roaming głosowy nie jest aż tak drogi. Osobiście wyłączam wszystkie połączenia danych, WiFi, itp. na parę minut przed wejściem do samolotu i pozostawiam sobie jedynie aktywne połączenia głosowe oraz SMS-y na zwyczajowe "Lecę, odezwę się po lądowaniu w Londynie". Potem wyłączam telefon i kiedy można już korzystać z urządzeń elektronicznych, wyciągam Kindle i nadrabiam zaległości albo otwieram netbooka i spędzam trochę czasu z klawiaturą. W porównaniu z ubiegłym rokiem zauważyłem zmiany na korzyść w szkoleniu personelu pokładowego, który wie już co to jest "Airplane mode" w telefonie oraz jak sprawdzić czy pasażer na pewno wyłączył Wi-Fi (plaga wśród pasażerów).

Po wylądowaniu na miejscu ciągle jestem dostępny pod tym samym numerem telefonu a ponieważ i tak mało z niego korzystam, bo SMS-y i maile zastapiły konieczność prowadzenia długich rozmów, korzystanie z telefonu nie kosztuje mnie przesadnie dużo. Jeżeli ktoś upiera się na kontakt telefoniczny, to numer internetowy Skype w Londynie załatwia sprawę i przekierowuje połączenia dokładnie tam gdzie akurat jestem.

Fax

Chociaż faksy powinny już dawno umrzeć śmiercią naturalną, czasami trafia się jeszcze ktoś, kto upiera się przy tej formie komunikacji. Np. banki. Zwykle korzystam z usługi Popfax, któ®a jest rozwiazaniem może nie tanim, ale przynajmniej nie trzeba kupować faksu.

Potencjalni użytkownicy powinni przygotować się na to, że chociaż otrzymywanie faksów przez Popfax działa bez zarzutu, to wysyłanie jest drogą przez mękę z powodu często zawodnej konwersji dokumentów i archaicznego interfejsu użytkownika. Niestety, inne usługi faksowe z których korzystałem mają ten sam problem. To martwa technologia, w którą już chyba nikt nie inwestuje czasu i pieniędzy.

Aparat fotograficzny zamiast skanera i faksu

Kolejną technologią, która lekko trąci myszką są skanery. Ciągle potrzebne, ale w dobie aparatów cyfrowych oraz telefonów z aparatami 4 i więcej megapikseli nie mają już wielu zastosowań. No chyba, że trafimy na uparciucha, który wymaga abyśmy używali skanera... (kilka razu trafiło mi się dostać wyraźne instrukcje, że dokumenty mają być zeskanowane a nie sfotografowane). Wtedy robimy zdjęcie dokumentu aparatem, konwerujemy obraz kolorowy na czarno-biały i przycinamy aby usunąć wystającą spod kartki papieru podłogę lub blat biurka czy stołu. No i pamiętamy by zmniejszyć rozmiar pliku do 600dpi, a potem próbujemy tak podpinać załączniki pod maile żeby zmieściły się w limicie konta odbiorcy.

Internet Pay-As-You-Go

Po wylądowaniu na lotnisku Heathrow (Terminal 3) przy zejściu do stacji autobusowej stoi automat z kartami SIM wszystkich operatorów z planami dla tych, którzy preferują rozmowy, SMS-y albo internet. Są nawet micro-SIM-y. Ja wybrałem kartę SIM sieci 3 (Three) z planem danych 1GB za 20 funtów. Wystarcza to na tydzień grzebania w internecie, maili, itp. albo na 3 godziny wideo-rozmowy przez Skype'a. Jakość połączeń w rejonie lotniska Heathrow (okolice Hounslow, Hayes) jest wystarczająca do prowadzenia rozmów wideo przez Skype, nie gorzej jest w centrum. Trzeba jednak pamiętać o tym, że w metrze i innych tunelach zasięgu nie ma żadna sieć więc to może być problem np. na trasie z Luton do London Bridge, która w połowie przebiega miejscami bez zasięgu.

Doładowanie karty PAYG bywa problemem, ponieważ osoby nie posiadające karty płatniczej wydanej w Wielkiej Brytanii oraz niezamieszkałe w Wielkiej Brytanii nie mogą tego zrobić on-line. Trzeba pójść do najbliższego sklepiku i kartę doładować. Ale uwaga! Nie wszędzie można doładować kartą płatniczą... więc trzeba mieć w pogotowiu gotówkę.

Sieci mobilne blokują też strony uznane za pornograficzne (tu zdaje się kluczem jest to czy adminowi udało się znaleźć kogoś do łóżka czy nie, bo moje testy wykazują, że różne sieci blokują różne strony) oraz strony siejące ogólne zgorszenie, np. urbandictionary.com, bo jeszcze ktoś by się dowiedział co znaczy bogative zanim zdefiniują to mądre głowy z OED.

Przy okazji warto zwrócić uwagę na to, że pokrycie Londynu masztami GSM jest tak gęste, że zawsze zauważam tam znaczące wydłużenie czasu pracy na bateriach (komórka nie musi zwiększać mocy nadajnika w celu przesłania danych do stacji bazowej).

Wi-Fi

Korzystanie z Wi-Fi w Londynie to może nie tragedia, ale ciągle zabawa w kotka i myszkę. Teoretycznie Londyn jest pokryty hotspotami Wi-Fi dość dobrze, ale okolice biur i hoteli są obszarami pustynnymi. Hotelowe Wi-Fi jest drogie i jego jakość wydaje się być tym gorsza im droższy jest hotel. Co ma zresztą sens, bo w droższym hotelu znajdziemy więcej osób przebywających tam w interesach, które będą chciały sprawdzić maile, zarezerwować bilet albo porozmawiać przez Skype. W tańszych kotelach spotkamy turystów zwiedziających Londyn albo ludzi nocujących przed wylotem na wczasy albo przed powrotem do domu pociągiem a taka klientela rzadko korzysta z internetu.

Na szczęście niektóre hotele oferują dostęp do internetu w sieci Boingo Wireless albo BTOpenzone. Obie sieci działają bez zarzutów na lotniskach, w części hoteli i w niektórych kawiarniach, ale mapy które znajdziemy na stronach operatorów nijak się mają do dostępności tych sieci w rzeczywistości.

Odwiedzając jakieś biuro, w którym mamy spędzić kilka godzin lub nawet dni poprośmy w recepcji o kod dostępu do publicznej sieci Wi-Fi. Dobrze zorganizowane firmy będą miały taki specjalny segment sieci. Jeżeli nie ma możliwości skorzystania z sieci Wi-Fi gospodarza spotkania, miejmy przygotowany modem 4G. Moimi ulubionymi są modemy Nokii, które diałają z Microsoft Windows, Mac OS X i Linuksem (sprawdzone na systemie Fedora).

Miejsce do pracy, na godziny lub na dni

Kawiarnie są dobrym miejscami na 1-2 godzinę pracy w ciągu dnia, ale nie zastąpią biura, jeżeli musimy pracować przez kilka-kilkanaście godzin nad jakimś projektem. W hotelu też nie popracujemy, bo od 9:00 rano do 5:00 po południu będą nam przeszkadzać sprzątaczki oraz menedżerki kontrolujące pracę sprzątaczek. Można pracować w hotelowym lobby, ale to też mało wygodne. Na szczęście nie zostajemy z tym problemem sami. W Londynie wynajmiemy bez trudu biurka, biura i sale konferencyjne obecnej takze w Warszawie sieci Regus. (Sale konferencyjne wyjnają nam też hotele.) Biura Regusa są wyposażone w dostęp do internetu i chociaż może nie są najtańsze, to mogą być dobrym rozwiązaniem dla kogoś, kto potrzebuje prawdziwego biura, w którym może spotkać się z klientem. Rok temu firma wprowadziła do swojej oferty saloniki biznesowe BusinessWorld, które w rozsądnej cenie oferują coś na skrzyżowaniu kabiny pierwszej klasy i przestrzeni co-workingowej. Warto sobie zamówić ich niebieską kartę zniżkową nawet jeśli zamierzamy korzystać z tej usługi sporadycznie.

Jedyną niewygodą Regusa jest to, że ich biura są otwarte w zwyczajowych godzinach pracy, co wyklucza korzystanie z nich do prowadzenia wideokonferencji z np. USA, bo w Kaliforni 9:00 rano to w Londynie 5:00 po południu. Wtedy dobrym rozwizaniem jest hotel (bo sprzątaczki już poszły, co najwyżej wpadnie pani z czekoladką na dobranoc).

Znacznie tańsze i wygodniejsze są biura albo jak wolą niektórzy--przestrzenie--co-workingowe. Najwięcej znajdziemy ich we Wschodnim Londynie, w okolicach Shoreditch zwanych także Krzemowym Rondem (Silicon Roundabout). Tam znajdziemy m.in. TechHub, prowadzony przez europejskiego redaktora TechCrunch oraz wiele innych powiązanych zwykle z inwestorami poszukujacymi obiecujacych startupów. Nie do każdego można tak po prostu wejść i usiąść, niektóre pozwalają na wynajęcie biurka na jeden dzień, tydzień, albo miesiąć, ale prawie zawsze trzeba to robić z wyprzedzeniem. Niektóre biura co-workingowe pozwalają na pracę 24h/dobę co jest idealnym rozwiązaniem dla tych, którzy muszą pracować z zespołami ludzi na różnych kontynentach.

Mam nadzieję, że ten tekst pomoże czytelnikom stawiać pierwsze kroki w Londynie. A doświadczonych podróżników i mieszkańców Londynu zapraszam do uzupełniania tekstu w komentarzach.

Powodzenia!

Jacek Artymiak tworzy serwis texy.co

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Internetpracalondyn