Technologie

Cyfrowe nie tuczy — zwolniliśmy regały, ale elektronikę wypełniamy do ostatniego megabajta

Kamil Świtalski
Cyfrowe nie tuczy — zwolniliśmy regały, ale elektronikę wypełniamy do ostatniego megabajta
3

Cyfrowe nie tuczy, nie zajmuje miejsca, jest niewidoczne. I przez to chyba staje się bardzo niebezpiecznym towarem, bo jak pokazuje przeprowadzona ostatnio sonda — bez skrupułów wypełniamy te nasze wirtualne półki po brzegi, aż do momentu, w którym napotykamy komunikat o braku miejsca.

Cyfrowe nie tuczy

To jeden z tych aspektów o których się za dużo nie mówi — a pewnie wkrótce to się zmieni. No bo skoro zamieniamy już nasze regały pełne książek, płyt i filmów w ich cyfrowe odpowiedniki, to naturalnym jest, że gdzieś też musimy zacząć je upychać. Dyski HDD mogą się już teraz pochwalić ogromną pojemnością — co zresztą robią ochoczo, wystarczy chociażby spojrzeć na dumę WD i ich 12 TB maleństwa. Są one stosunkowo tanie, szczególnie w porównaniu do nowej generacji, znacznie szybszych, pamięci. Ale nie przeszkadza nam to wypełniać ich po brzegi — na co wskazują jednoznacznie wyniki badania przeprowadzonego przez Western Digital.

Lubimy wypełniać urządzenia po brzegi!

Ponad 40% przepytanych osób przyznało się, że... trzymają oni na swoich urządzeniach cyfrowe dobra, których na dobrą sprawę w ogóle nie potrzebują. Wśród nich wymieniali stare fotografie do których już w ogóle na swoich telefonach nie zaglądają, a także aplikacje, z których nie korzystali od dawien dawna. Warto także dodać, że aż 56% osób biorących udział w badaniu przyznało, że zawsze wypełniają swoje sprzęty po brzegi do momentu, w którym nie otrzymają stosownej informacji o braku miejsca. 62% zaś usuwa z nich stare zdjęcia, aby móc zrobić nowe. Najbardziej szokującym jednak jest to, że trzech na czterech pytanych przyznaje, że są zaniepokojeni (anxious) gdy ich sprzęt informuje ich o tym, że kończy się w nim miejsce.

Robimy to, bo możemy — no przecież!

Prawdą jest, że dla wielu z nas ile byśmy miejsca nie mieli — i tak je zawalimy. Bo może się przydać. Nie kasujemy gier które już dawno skończyliśmy (bo może wrócę po więcej osiągnięć, albo pokażę znajomym jak wpadną). Nie pozbywamy się filmów które obejrzeliśmy (bo są tak dobre, że na pewno niebawem do nich wrócimy). Podobnie zresztą sprawy mają się z muzyką i dokumentami. Wyjątek stanowią tutaj fotografie, które często robimy właśnie po to, aby mieć do czego wracać po latach — dlatego ich byt i przechowywanie jest jak najbardziej w moich oczach usprawiedliwione, nawet jeżeli mówimy o kopiach rozsianych po kilku dyskach — tak na wszelki wypadek.

Dużą tajemnicą pozostaje dla mnie na zawsze jak to działa. Myślę że wielu z nas zdarzyła się już konieczność upchnięcia swojego cyfrowego życia na naprawdę niewielkiej przestrzeni — i prawdopodobnie większości się to... po prostu udało. Ale kiedy tylko pojawia się więcej miejsca, to bez wahania wielu z nas wypełni je z dokładnością do każdego wolnego megabajta. Nagle okazuje się, że dysk SSD 128 GB jest równie ciasny, co ten liczący sobie 512 GB. Magia!

Strach przed "wyjęciem kabla"?

Jeżeli mówimy o cyfrowych treściach bez zabezpieczeń DRM, wielu takie gromadzenie danych usprawiedliwia sobie archiwizacją zakupionych w cyfrowych sklepikach danych. Coraz więcej mówi się o tym, jak długo kupione przez nas rzeczy są nasze. Już teraz wiemy, że twórcy poszczególnych platform nie będą wspierać ich po wsze czasy — ale ile dokładnie to potrwa? Tego nikt nie wie — ale chyba spokojnie można założyć, że tak długo jak nie zrobimy sobie kopii, to prędzej czy później będziemy musieli się z nimi pożegnać...

No to teraz przyznajcie się: ile zapasowych dysków na backupy skrywają wasze kolekcje?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu