Cyberpunk: Edgerunners wyglądało na zwiastunie naprawdę nieźle, dlatego wszyscy byli ciekawi, jak ostatecznie wypadnie serial anime. Widzieliśmy przedpremierowo, więc oceniamy!
Cyberpunk: Edgerunners - recenzja. Gdyby tylko start gry był równie udany co serial
Trudno nie odwołać się do gry, pisząc o serialu, którego akcja zabiera nas do tego samego świata. Ostatnie tygodnie przyniosły wiele dobrych wiadomości dla graczy, którzy chcą wrócić do Cyberpunka 2077, by kontynuować rozgrywkę, powtórzyć grę lub po raz pierwszy się z nią zapoznać. Wiele zmian u podstaw powoduje, że tytuł ten staje się naprawdę atrakcyjnym sposobem na spędzenie czasu, a nic tak w ostatnich latach nie angażuje fanów, jak uniwersa. Nie porównamy Cyberpunka 2077 to kilku innych większych marek, ale ten świat naprawdę nie ma się czego wstydzić. Oprócz gry do dyspozycji mamy przecież serię komiksów, które rozbudowują wiele wątków i dają wgląd w to, co dzieje się wewnątrz Night City, gdy nie patrzymy, a teraz pojawia się kolejna szansa dzięki serialowi "Cyberpunk: Edgerunners".
To Cyberpunk z krwi i kości
Zapowiadana animacja Netfliksa jest jedną z wielu, jakie przygotowuje platforma, a lista franczyz, jakie zostaną jeszcze wykorzystane w przyszłości robi potężne wrażenie. Cyberpunk jest jednak na swój sposób wyjątkowy pośród nich, gdyż nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji zobaczyć czegoś takiego w takiej formie. Nie jest to serial aktorski, który stanowiłby potężne wyzwanie niezależnie od tego, kto odpowiadałby za jego produkcję i dystrybucję, ponieważ prawdopodobnie dopiero na poziomie finansowym „Blade Runnera 2049” udałoby się stworzyć coś przekonującego i wiarygodnego. Jest to produkcja typu anime, które nie do wszystkich przemawia i nie każdemu się podoba – szczególnie, że bazowo seria dystrybuowana jest w języku japońskim.
Sprawa z "Cyberpunk: Edgerunners" jest taka, że nawet ci nieprzekonani będą czuć coś specjalnego oglądając odcinki serialu. Ten klimat, ta atmosfera, ta kreska powodują, że wszystkie wrażenia podczas seansu są spotęgowane, a przecież same tej historii są tu dość wyjątkowe. Nadaje to opowiadanej historii jeszcze więcej egzotyczności, o ile to w ogóle możliwe, ponieważ świat, gdzie cybernetyczne ingerencje w ciało i zależność od technologii w tak dużym stopniu wydaje się nadal bardzo obcy i odległy. Przyglądając się temu w takiej formie odnosi się wrażenie, że wydarzenia te nie mogą mieć miejsca na naszej planecie, a jednocześnie problemy, kłopoty i wyzwania tych, którzy walczą o swoją codzienność są nam tak bliskie.
Nastolatek z Night City jest nam bliższy, niż mogłoby się wydawać
Gdy przyglądamy się historii głównego bohatera – nastolatka z wieloma problemami – nie sposób nie dostrzec tego, jak bardzo rezonuje to do wielu innych fabuł, których akcja rozgrywa się w zupełnie innych okolicznościach. Problemy finansowe i rodzinne, a także starania w znalezieniu pomysłu na siebie i miejsca dla własnej osoby to dość uniwersalne wątki, ale tym razem jest to okraszone czymś wyjątkowym. "Cyberpunk: Edgerunners" z niczym się nie spieszy. Po bardzo burzliwym i dynamicznym początku, który przez kilka minut pokazuje z czym będziemy mieli do czynienia, jeśli chodzi o postęp technologiczny i nowoczesne możliwości modyfikacji ciała, następuje pewne spowolnienie.
Wtedy z bliska poznajemy Davida Martineza, który nie wpasowuje się w szkolne otoczenie i chodzi własnymi ścieżkami. To generuje niemałe problemy, dlatego dość szybko podejmuje on decyzję o podjęciu niebezpiecznego zajęcia: zostaje edgerunnerem. Taka kariera nie jest łatwa, ale otwiera spore możliwości w kontekście zarobków. Nie wszystko pójdzie gładko, powstaną nowe problemy i koniec końców David będzie musiał zacząć podejmować niezwykle istotne decyzje.
Pod względem technicznym "Cyberkpunk: Edgerunners" zaoferuje wszystkie plusy i minusy anime. Dla jednych będzie to niezwykle kolorowa i angażująca sprawa, inni uznają ją za chaotyczną i niezrozumiałą. Wydaje mi się jednak, że to najlepsza forma, jaka może być użyta do opowiedzenia historii w Night City, gdy mówimy o animacji. Jest w tym dodatkowa wartość i pewien pierwiastek kolorytu.
Warto dodać, że japońska wersja językowa brzmi i pasuje do całości najlepiej, podczas gdy angielska i polska brzmią odrobinę nie na miejscu. Tyczy się też to kwestii dźwiękowych, gdy otoczenie nie jest zagłuszone ani spłaszczone z powodu zmiany języka. Oprawa wizualna jest znakomita (choć nie musi przemawiać do wszystkich), ale fabuła miejscami traci tempo i staje się słabo skoordynowana. Ulega to pewnej poprawie w dalszej części, ale seria posiada słabsze momenty. Ostatecznie, to jednak angażująca, brutalna i dobitnie ukazująca atuty i wady cybernetycznych modyfikacji opowieść. Nie sądzę, by miała ona trafić tylko do fanów gry, bo może to zadziałać odwrotnie. Ci, którzy nawet przypadkowo wybraliby "Cyberpunk: Edgerunners" na Netfliksie, po seansie serialu mogą być zainspirowani i głodni kolejnej dawki emocji na podobnym poziomie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu