Gry

Cyberpunk 2077: Widmo wolności – recenzja. Dodatek, który może być grą roku!

Kacper Cembrowski
Cyberpunk 2077: Widmo wolności – recenzja. Dodatek, który może być grą roku!
35

Tęskniłem za Night City, a wracając do tego dystopijnego miasta (i jego najbardziej niebezpiecznej części) jeszcze bardziej sobie to uświadomiłem. Widmo wolności to nie tylko DLC do Cyberpunka 2077 — to całkowicie nowy rozdział w tym świecie.

Problemów było sporo, ale nie ma po nich śladu

Pomimo sporej wywrotki Cyberpunka 2077 na premierę, której towarzyszyły olbrzymie kłopoty z optymalizacją (a uwierzcie mi, wiem co piszę — podstawkę Cyberpunka 2077 skończyłem blisko premiery, jeszcze na PlayStation 4), produkcja z Keanu Reevesem jest niewątpliwie jedną z ciekawszych produkcji ostatnich lat, a granie w ten tytuł po wszystkich patchach to czysta przyjemność. CD Projekt RED po połataniu CP2077, wydaniu obiecywanych aktualizacji dla konsol nowej generacji i premierze anime Cyberpunk: Edgerunners na Netfliksie odzyskało w oczach graczy zasłużoną reputację, która została naruszona przez — nazwijmy to — kiepski stan przygód V w dniu premiery. Polski deweloper wstał z kolan i nie zamierza się poddawać.

Cyberpunk 2077 był w naprawdę dobrej kondycji już od jakiegoś czasu — ale patch 2.0 wprowadza już tyle poprawek, że naprawdę nie ma na co narzekać. Cyberpunk oficjalnie stał się tą grą, którą CD Projekt RED obiecywał od samego początku. Darmowa aktualizacja całkowicie przebudowuje drzewka atutów i umiejętności (a na początku rozgrywki w DLC wszystko jest resetowane, więc zdobyte punkty możemy wydać od zera — co jest sporym plusem, chociaż po długiej przerwie od Cyberpunka może wprowadzić w lekką konsternację). Dodatkowo mówimy tutaj o zmodyfikowanych wszczepach i nowym systemie limitu ich kosztów, a przy okazji nieco ulepszono UI oraz UX. Do tego wreszcie wprowadzono jazdę bojową i pościgi (w końcu można jeździć i strzelać!), a także ogólnie podkręcono sztuczną inteligencję przeciwników i zmieniono system policji. Aktualizacja 2.0 zwyczajnie wprowadza wszystko, czego brakowało — ale w połączeniu z Phantom Liberty to dopiero jest rewelacja.

Cyberpunk to kopalnia doskonałych postaci — i Dogtown jest tego idealnym potwierdzeniem

V w Dogtown trafi na nowych bohaterów, którzy niczym jednak nie odstają od Jackiego, Panam czy Judy. Jedną z nowych postaci, która bez dwóch zdań skradnie serca fanów, jest Songbird — netrunnerka, pod wieloma względami przypominająca Lucy Kushinadę z Edgerunners, i jedncześnie prawa ręka Rosalind Myers. Niewiele osób jest w stanie mierzyć się z nią pod kątem umiejętności, co czyni z niej potężną sojuszniczkę — lub bardzo niebezpiecznego wroga. Sama Meyers to była CEO Militech, a obecnie prezydentka Nowych Stanów Zjednoczonych Ameryki. Choć stanowisko zdobyła w demokratycznych wyborach, to dawne powiązania kładą się cieniem na jej osiągnięciach.

Na graczach jednak największe wrażenie z pewnością zrobi Solomon Reed, czyli właśnie Idris Elba. To doświadczony agent FIA, który wielokrotnie dowiódł swojej wartości podczas niezliczonych misji wywiadowczych. Jest ekspertem w sprawie inwigilowania siatek szpiegowskich i netrunnerskich, wydobywania informacji i włamywania się do miejsc, do których teoretycznie nie da się wejść. Do tego w trakcie naszej misji poznamy Alex, która również ma przeszłość z FIA — i jak to w Night City (a w Dogtown szczególnie) bywa, nie ma łatwo. Chociaż Reed okaże się niezastąpioną pomocą, to w całym procesie nadal towarzyszy nam Silverhand (Keanu Reeves), a dla niego współpraca V z Rosalind Myers jest absolutnie najgorszym możliwym wydarzeniem — wtrącanie się w sprawy polityczne w ogóle nie jest mu na (srebrną) rękę, a do tego zachowania Reeda w wielu przypadkach wywołują w Silverhandzie mieszane wspomnienia.

Dogtown, czyli zamknięta dzielnica rządząca się swoimi prawami

Dogtown to odgrodzona część Night City, do której wcześniej nie mieliśmy wstępu — i nie działo się tak bez przyczyny. Miejsce, którego samozwańczym królem jest Kurt Hansen, to prawdziwa miejska, futurystyczna dżungla. Nie jest łatwo tam wejść, a wyjść (z życiem) jest jeszcze trudniej, bo na ulicach cały czas toczą się wojny gangów, gdzie notorycznie ktoś może dostać rykoszetem. Poza takimi szajkami jak Voodoo Boys czy Scavengers mamy do czynienia z wieloma machlojkami politycznymi „pod stołem” i rozgrywkami z ludźmi „z góry” — to miejsce to odrażający i niebezpieczny punkt pełen intryg. Nikt z zewnątrz nie ma tutaj wejścia, wręcz każdy boi się Hansena, a jednak wszyscy mają do niego wielki szacunek — paradoks, na którym cierpią wszyscy mieszkańcy dystryktu. A my wchodzimy w paszczę lwa. Dlaczego?

V umiera. Jak dobrze wiemy z podstawki, Relic od Arasaki z Silverhandem zabija naszego bohatera. Wtem, kiedy jesteśmy już bez większej nadziei, kontaktuje się z nami wcześniej wspomniana Songbird — w ramach za pomoc w tajnej i trudnej misji, dostaniemy szansę na przeżycie, których do tej pory raczej nie było. Netrunnerka pomaga nam więc dostać się do Dogtown, gdzie następnie prowadzi nas przez miasto aż na dach stadionu. Na miejscu jesteśmy jednak świadkami zestrzelenia Space Force One, w którym znajduje się prezydent Rosalind Myers. Naszym zadaniem jest więc jak najszybsze dotarcie do wraku SFO, co nie jest takie proste — żołnierze Barghestu momentalnie dotarli na miejsce katastrofy, więc albo musimy się obok nich przekraść, albo rozpocząć prawdziwą strzelaninę. Po uratowaniu Myers, zaszywamy się w… opuszczonym bloku.

Prezydent nakłania V do złożenia przysięgi NUSA i zostania agentem kraju — po podjęciu decyzji wyruszamy na poszukiwanie uśpionego agenta, który może pomóc odnaleźć Songbird. Netrunnerka od dnia wypadku całkowicie się rozmyła i nie ma z nią kontaktu. Po skontaktowaniu się z Reedem i dość twardym przywitaniem, trójka bohaterów spotyka się w kryjówce, gdzie zapadają kluczowe decyzje w kwestii misji w Dogtown. Uważacie, że zdradziłem dużo fabuły? No to możecie spać spokojnie, bo to zaledwie wstępniak i malutka część całości…

Wybory. Dużo wyborów. Dużo naprawdę trudnych wyborów

CD Projekt RED w przypadku Widma wolności wykonało mnóstwo. Do DLC wprowadzono mnóstwo nowych mechanik — główną jest to, że w trakcie swobodnej wędrówki po Dogtown, jak i podczas wykonywania zadań głównych czy pobocznych, czeka nas wiele wyborów do podjęcia. Od podstawowych rzeczy, jak na przykład to, że możemy wybrać skradanie się za plecami rywali, oszczędzając w ten sposób czas i amunicję, lub wejść w otwarty pojedynek… po którym możemy na przykład zhakować AV-kę, dzięki czemu w późniejszym etapie gry rywale nie będą w stanie wezwać wsparcia, po decyzje, które wpłyną na cały przebieg historii.

Możemy zabić niektóre postaci bez zastanowienia. Możemy też wejść z nimi w dialog i się dogadać, co poskutkuje dodatkową linią fabularną. Możemy kogoś zignorować i wyjść na buca, a możemy poświęcić kwadrans na pozornie bezsensowną misję poboczną — i zyskać w ten sposób wiele. W kryzysowych sytuacjach możemy użyć siły, zdolności hakerskich, a nawet… pieniędzy, żeby kogoś przekupić. Na to wpływają również nasze umiejętności, a właściwie gospodarowanie drzewka ze skillami — czasem odpowiednie atuty pozwolą nam zaoszczędzić mnóstwo czasu.

To jest świetna mechanika i jest to wszystko odczuwalne podczas rozgrywki, ale największe wrażenie i tak zrobiły na mnie wybory fabularne. Do tego stopnia, że kiedy skończyłem grę późno w nocy, nie mogłem zasnąć spokojnie — i następnego ranka wczytałem save’a, żeby w kluczowej chwili podjąć całkowicie inną decyzję. Wydłużyło to moją rozgrywkę o blisko 3 godziny, co jest kolejnym plusem; każda minuta spędzona w Dogtown to mnóstwo frajdy. Tym bardziej, że tu wiecznie jest co robić — w Widmie wolności znajdziemy nową broń, sprzęt i pojazdy. CD Projekt RED przygotował również nowe aktywności w otwartym świecie, czyli zrzuty i misje kurierskie. DLC wprowadza ponadto nowe drzewko atutów Relic, oferujące szereg nowych umiejętności, które można dostosować do różnych stylów gry — od takich opartych na skradaniu się po te dla strzelców wyborowych czy netrunnerów. Ja dzięki temu wreszcie mogłem szczerze cieszyć się z wszczepów modliszki.

Widmo wolności jest przepiękne

Ogromne wrażenie zrobiło na mnie również Dogtown. Night City miało zdecydowanie klimat Stanów Zjednoczonych i szczerze mówiąc, czegoś podobnego spodziewałem się w Widmie wolności. Mimo tego, że Redzi zapowiadali nową lokację, nie oczekiwałem rewelacji. Cóż, myliłem się — i Dogtown ma zdecydowanie bardziej klimat Hongkongu, niż USA. Poza wysokimi, często opuszczonymi i „brudnymi” budynkami oraz ulicami, które są przepełnione brudem, jako V możemy wchodzić nawet w różne potyczki na ulicach, czego efektem może być siedzenie nam na ogonie podczas misji fabularnych i zwyczajnie utrudnianie nam życia. Wysokie budynki i miasto o mrocznym klimacie, budzące dziwny niepokój, w połączeniu z kryminalnym thrillerem i zostaniem pod przymusem agentem NUSA w towarzystwie tak barwnych i różnorodnych postaci… jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony. Widmo wolności wprowadza intrygujący i niesamowity klimat, a CD Projekt RED ponownie udowadnia, że jest mistrzem w swoim fachu. To wszystko dodatkowo wygląda przepięknie — chociaż niestety PlayStation 5 średnio sobie radzi z grą w trybie ray-tracingu, więc zjawiskowe efekty można podziwiać tylko momentami; ogólnie zmuszony byłem grać na performance.

Cyberpunk 2077: Widmo wolności to spełnienie marzeń

Niemal zero bugów, naprawione wszystkie błędy, doskonała fabuła w dodatku i fantastyczne rozwinięcie tego świata. Cyberpunk to IP, które ma ogromny potencjał — i zarówno Edgerunners, jak i Phantom Liberty, to tego perfekcyjny dowód. To DLC jest po prostu spełnieniem marzeń dla wszystkich fanów Cyberpunka — ta gra nigdy nie miała się tak dobrze, a lata ciężkiej pracy CD Projektu sprawiły, że jest to absolutny top. Nie mam wątpliwości, że nigdy nie grałem w lepsze rozszerzenie — i chyba od żadnej gry w tym roku nie mogłem się oderwać tak, jak od Phantom Liberty.

To było wspaniałe około 21 godzin pod każdym względem. Zrobiłem wszystkie misje poboczne (w jednej czeka na nas naprawdę fajna niespodzianka), poznałem wszystkie zakończenia, a najgorsze, że nadal mi mało — i zapewne wrócę do Dogtown nawet po to, żeby zgarnąć wszystkie samochody na kontraktach. Na koniec mogę tylko napisać, że ogromnie się cieszę, że Radzi zapowiedzieli już sequel Cyberpunka 2077 — bo to IP wskakuje do zestawu moich ulubionych serii gier w historii.

Ocena końcowa: 9.5/10

Cyberpunk 2077: Widmo wolności — plusy i minusy
plusy
  • Naprawione wszystkie błędy
  • Cyberpunk wreszcie jest grą kompletną
  • Doskonała fabuła
  • Przepiękna grafika
  • Duże, żyjące Dogtown
  • Świetnie napisane postaci
  • Wybory naprawdę mają znaczenie
  • Jakość misji pobocznych
  • Niemal zerowa ilość błędów
  • Warto było czekać!
minusy
  • PlayStation 5 średnio sobie radzi z grą w trybie ray-tracing

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu