Gry

Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion to lepsze Final Fantasy 7 niż podziabany remake

Kamil Świtalski
Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion to lepsze Final Fantasy 7 niż podziabany remake
1

Crisis Core: Final Fantasy VII to gra dla której dwukrotnie kupiłem PlayStation Portable. Ani razu nie żałowałem ani grosza. Przygoda Zacka Faira w świecie znanym z kultowego Final Fantasy VII to fantastyczny spin-off okraszony genialną rozgrywką.  Jak wypada po latach w remasterze Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion?

Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion historia i rozgrywka wciąż trzymają poziom

Z powrotem do starych gier jest pewien zasadniczy problem. Często trzyma nas przy nich przede wszystkim... nostalgia. W naszych wspomnieniach gry te są nieskazitelne — w praktyce zaś... no cóż, po latach potrafię nie wyglądać ani nie działać równie sprawnie. Historia Zacka Faira który chce zostać najlepszym żołnierzem wciąż trzymają w napięciu do samego końca. Końca, który przecież znamy już z "klasycznego" Final Fantasy VII. Historia ta poprowadzona została zręcznie - i bez zbędnych dłużyzn. Bez wątpienia pojawienie się w mniejszym lub większym stopniu ikonicznych bohaterów (Cloud, Sephiroth, Aeris — czy, jak wolicie, Aerith) dodaje jej mocy. Do tego dodajmy wspaniałą muzykę i naprawdę zwięzłą formułę — a mamy zestaw doskonały. No, przynajmniej na standardy konsol mobilnych.

Crisis Core powstał z myślą o przenośnej konsolce Sony. Jak wiadomo - gry mobilne rządzą się własnymi prawami. Zwięzłe rundy, by można było pograć z doskoku, były dla wielu tytułów stricte handheldowym znakiem rozpoznawczym. Nie zabrakło ich także i tutaj. O ile jednak 300 misji pobocznych do których mamy dostęp z poziomu punktów zapisu miała od groma sensu na handheldzie, o tyle przed telewizorem nie sprawdza się już tak dobrze i płynnie. Chociaż (mimo swojej powtarzalności) wciaż dają frajdę - to jestem przekonany że wielu zdobywców trofeów będzie je przeklinać w niebogłosy.

Ogromnym zaskoczeniem okazał się dla mnie sam system walki. Ten był dynamiczny, zręcznościowy i w pewnym sensie oparty na sensie — to przez system losowania DMV (Digital Mind Wave), w którym mamy szansę zgarnąć boostery i power-upy. Mimo moich obaw - nie zestarzał się ani trochę, a delikatne podrasowanie tematu w połączeniu z płynną rozgrywką wypada fenomenalnie. Dodajmy do tego system materii — i ich regularnego masterowania — a otrzymamy to, co tygryski lubią najbardziej.

Między remasterem, a remake - Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion

Crisis Core: Final Fantasy VII Reunion to niby tylko remaster. W praktyce... jest to nieco więcej. Na nowo nagrano wszystkie kwestie dialogowe (co ważne: teraz u nast dostępne są głosy zarówno japońskie, jak i japońskie), odświeżono ścieżkę dźwiękową (są nowe aranżacje znanych z oryginału utworów). Wizualnie gra wypada bardzo w porządku — chociaż mam tu na myśli przede wszystkim silnik gry. Wstawki filmowe bowiem baaardzo mocno nie domagają. W co bardziej dynamicznych scenach widać konsekwencje niskiego bitrate'u — i na ekranach 4K wychodzi po prostu wielka pikseloza.

Cieszę się jednak, że delikatnie przebudowano system walki i samą eksplorację. Jak pewnie część z Was doskonale pamięta - PlayStation Portable nie miało dwóch gałek analogowych (takowych doczekał się dopiero następca: PS Vita), a jeden slider. Tym razem jednak dodano obsługę kamery jak na współczesną grę przystało — pod prawy analog właśnie. Bardzo cieszy takze "płynne" czerpanie korzyści z DMV, bez zbędnych przerywników. A jeżeli nie będziecie mieć ochoty po raz wtóry oglądać animacji ataków specjalnych - pominiecie je jednym klawiszem. Cyk - i gotowe!

Na takie Crisis Core czekałem

Crisis Core: Final Fantasy VII doczekał się jednego wydania: na nośniku UMD. Nie było go w PlayStation Store - zatem nie było żadnego sposobu, by oficjalnie cieszyć się grą na innych platformach niż PlayStation Portable. Tym bardziej cieszy jego obecność na współczesnej generacji konsol i komputerach. Przez lata fani podejrzewali że winne są licencje związane z wizerunkiem Gackta, któru użyczył twarzy Genesisowi lub finałową piosenką ayaki - "why". Najwyraźniej problem tkwił gdzieś indziej (może to właśnie nagrane na nowo dialogi lub muzyka były problemem?) — ale cieszę się, że wszyscy których ta przygoda ominęła na PSP mają w końcu szansę ją przezyć. W delikatnie podrasowanej i odświeżonej formie daje jeszcze więcej frajdy. Widać i czuć że to typowo mobilna produkcja - ale jako ogromny fan handheldów nie narzekam ani trochę. Skończyłem na PlayStation 5, a wiem że nie raz i nie dwa skończę jeszcze na Steam Decku...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu