Świat

Creepy udowadnia, że geolokalizacja przyprawia o gęsią skórkę

Gniewomir Świechowski
Creepy udowadnia, że geolokalizacja przyprawia o gęsią skórkę
Reklama

Geolokalizacja to nowe słowo klucz, mające magiczną siłę porównywalną z wcześniejszym web 2.0, a teraz social media. Jak grzyby po deszczy pojawiają s...


Geolokalizacja to nowe słowo klucz, mające magiczną siłę porównywalną z wcześniejszym web 2.0, a teraz social media. Jak grzyby po deszczy pojawiają się nowe serwisy, które chcą wiedzieć gdzie się znajdujemy, aby ułatwić nam życie, a przy okazji coś sprzedać. Dlatego jestem zdziwiony, że dopiero teraz, ktoś postanowił agregować te dane. Creepy to program, który agreguje informację o lokalizacji z wielu źródeł. Najbardziej adekwatnym tłumaczeniem nazwy, będzie tu "przyprawiający o gęsią skórkę", bo już wstępna wersja, której daleko brakuje jeszcze do stabilnego 1.0, jest nieco niepokojąca.

Reklama

W aktualnej formie pozwala na zbieranie informacji z serwisów społecznościowych i serwisów hostujących zdjęcia na temat konkretnego użytkownika i wyświetlanie ich na mapie z odpowiednim kontekstem, czyli informacją co i gdzie zapostował obserwowany człowiek. Na chwilę obecną informacje znajduje głównie w tweetnięciach z lokalizacją, checkinów na Foursquare, które trafiły na Twittera oraz tagów EXIF zawartych w umieszczanych w sieci zdjęciach. To jeszcze niewiele, ale warto potraktować Creepy jako dowód, że taka agregacja danych jest w pełni możliwa i wymaga tylko jednego znudzonego programisty.

Jak na program pisany jako dowód na poprawność koncepcji aplikacja, już posiada rozbudowana listę funkcjonalności. Czterech dostawców map, eksport zebranych danych jako pliki kmz (Google Earth) lub cvs, a w drodze moduły umożliwiające wykorzystanie danych z Google Latitude, Picassy i diabli wiedzą skąd jeszcze. Osobiście testuję właśnie na sobie wersję dla Linuxa, ale istnieje też Windowsowa, a w planach jest MacOSX.

Potencjalne zagrożenia


Może efekty jej działania nie są tak spektakularne, jak niektóre wpadki będące wynikiem Google Street View, ale użyta do monitorowania poczynań człowieka, który regularnie udostępnia zdjęcia i checkiny, może dać po pewnym czasie kompletny obraz jego zwyczajów. Nie sądzę, aby wielu przestępców używało takiej technologii do zbadania, czy ofiara jest w domu, ale twórca aplikacji sugeruje, że mogłaby być użyteczna w testach penetracyjnych firm w których dopuszczono inżynierie socjalną. I faktycznie, po niedawnej lekturze "The Art Of Intrusion" Mitnicka wierzę, że z pozoru tak nieznaczący detal, gdzie znajduje się dany pracownik, może być kluczem do znacznie ważniejszych informacji.

Pojedynczy tweet z lokalizacją nie powinien nieść ze sobą większych konsekwencji (chyba, że posłużył żonie do udowodnienia, gdzie naprawdę szlaja się mąż), ale możliwość śledzenia na bieżąco naszych zwyczajów z pomocą Creepy i innych tego rodzaju narzędzi to bardzo niepokojąca wizja.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama