Geolokalizacja to nowe słowo klucz, mające magiczną siłę porównywalną z wcześniejszym web 2.0, a teraz social media. Jak grzyby po deszczy pojawiają s...
W aktualnej formie pozwala na zbieranie informacji z serwisów społecznościowych i serwisów hostujących zdjęcia na temat konkretnego użytkownika i wyświetlanie ich na mapie z odpowiednim kontekstem, czyli informacją co i gdzie zapostował obserwowany człowiek. Na chwilę obecną informacje znajduje głównie w tweetnięciach z lokalizacją, checkinów na Foursquare, które trafiły na Twittera oraz tagów EXIF zawartych w umieszczanych w sieci zdjęciach. To jeszcze niewiele, ale warto potraktować Creepy jako dowód, że taka agregacja danych jest w pełni możliwa i wymaga tylko jednego znudzonego programisty.
Jak na program pisany jako dowód na poprawność koncepcji aplikacja, już posiada rozbudowana listę funkcjonalności. Czterech dostawców map, eksport zebranych danych jako pliki kmz (Google Earth) lub cvs, a w drodze moduły umożliwiające wykorzystanie danych z Google Latitude, Picassy i diabli wiedzą skąd jeszcze. Osobiście testuję właśnie na sobie wersję dla Linuxa, ale istnieje też Windowsowa, a w planach jest MacOSX.
Potencjalne zagrożenia
Pojedynczy tweet z lokalizacją nie powinien nieść ze sobą większych konsekwencji (chyba, że posłużył żonie do udowodnienia, gdzie naprawdę szlaja się mąż), ale możliwość śledzenia na bieżąco naszych zwyczajów z pomocą Creepy i innych tego rodzaju narzędzi to bardzo niepokojąca wizja.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu