Unijni dygnitarze wpadli na kolejny wspaniały pomysł jak uszczęśliwić przedsiębiorców. Buisness Insider informuje, że płodzona właśnie dyrektywa, któr...
Jeśli kraje członkowskie zastosowałyby się dosłownie do aktualnego brzmienia dyrektywy:
- Klient miałby nie tydzień - jak to jest w większości europejskich krajów, a 14 dni na zwrot towaru. Oznacza to, że przedsiębiorcy musieliby zwracać pieniądze jeszcze przed otrzymaniem reklamowanego towaru i upewnieniem się, że ew. szkoda nie jest winą klienta.
- Dla zamówień powyżej 40 euro, przedsiębiorca powinien - jeśli dobrze rozumiem - sfinansować również przesyłkę ze zwrotem towaru.
- Przedsiębiorca musi oferować wysyłkę i finansować zwroty we wszystkich krajach Unii.
Jak może to uderzyć w zyski małych firm, gdy we Francji zwroty dotyczą 10-15% zamówień nie trzeba się długo zastanawiać. W Buisness Insiderze niestety brak szczegółów, jak się ta potwora nazywa i kto forsuje te zapisy, ale na wszelki wypadek postanowiłem zapytać znajomej prawniczki, jak wygląda implementacja dyrektyw unijnych.
Dyrektywy są rekomendacją wskazującą cel i środki, bo nie nadają się do bezpośredniego zastosowania w krajach członkowskich i implementacja aktów prawnych realizujących dyrektywę znajduje się w rękach rządów narodowych. Jednak są unijnym prawem, więc nie zastosowanie się do dyrektywy czyni państwo odpowiedzialnym wobec obywateli, za szkody z tego wynikłe, a następnie może zagrozić nałożeniem na państwo poważnych kar finansowych.
Tak więc, jeśli ten bubel zostanie zaakceptowany przez UE to wywinąć się z wprowadzenia go w życie będzie nadzwyczaj ciężko.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu