Crab Champions to gra, która wciągnęła mnie jak żadna inna. Oto, dlaczego wszyscy wystawiają jej tak pozytywne oceny.
Co trzeba, żeby zrobić dobrą grę? Cóż, jeżeli chodzi o najlepiej sprzedające się tytuły, w ich tworzenie już od poziomu konceptualizacji zaangażowany jest sztab ekspertów potrafiących jak najlepiej zaangażować odbiorcę. W taki właśnie sposób otrzymujemy takie historie jak ta z Wiedźmina 3 bądź super dopracowane mechaniki, dzięki którym tytuły jak CS czy Overwatch zostają ogólnoświatowymi hitami esportowymi. Jednak czasami nie trzeba tak dużo. Czasami wystarczy prosty, ale abstrakcyjny pomysł, który po prostu "zażre" i wokół którego można będzie obudować całą grę. Takim pomysłem był swego czasu Minecraft, który wywindował Mojang na szczyty, których Notch nie mógł się pewnie spodziewać. Nie mówię oczywiście, że każda "dziwna" i "inna" gra z miejsca stanie się nowym Minecraftem. Mówię, że co jakiś czas trafiają się nietypowe produkcje, które są zdecydowanie lepsze niż mają prawo być.
I taką właśnie grą jest Crab Champions, które powstało jako żart
Umówmy się, jeżeli widzisz grę, która na swojej okładce ma kraba trzymającego shotgun i która wyszła na Steam 1 kwietnia, nie można takiego tytułu traktować zbyt poważnie. Ja jednak postanowiłem dać mu szansę, szukając nowej, multiplayerowej gry do spróbowania. I musze się przyznać, że nie spodziewałem się, że pod tymi oparami absurdu, jakimi ze wszystkich stron ocieka Crab Champions, kryje się... naprawdę kompetentna i bardzo staroszkolna strzelanka arenowa, która pośród wszystkich dzisiejszych tytułów wydaje się wręcz aż świeża. Jako, że prawdopodobnie nie wiecie w ogóle o co chodzi z Crab Champions, pozwólcie, że wytłumaczę.
Crab Champions to gra w którą możemy grać sami bądź w kooperacji z innymi graczami. Przed sobą mamy system losowo generowanych aren z losowymi przeciwnikami, których oczywiście musimy zlikwidować. Im dalej zajdziemy, tym więcej punktów dostaniemy oraz zbierzemy specjalne klucze, pozwalające odblokować nowe bronie w lobby. A właśnie - bronie. Przed każdym "runem" wybieramy naszą broń podstawową. Na początku będą to pistolety, ale wraz z kolejnymi postępami będą to coraz lepsze (zazwyczaj, bronie odblokowują się losowo) spluwy. Jeżeli wejdziemy do gry, czekają nas, jak już wspomniałem wcześniej, areny. Po każdej z nich otrzymujemy skrzynie z losowo generowanym lootem, który jednak jest dostosowany do typu skrzyni. Są więc takie dające nam bonusy do zdrowia, zasięgu, szybkości czy obrażeń. Po przejściu areny mamy też wybór pomiędzy (zazwyczaj) dwiema opcjami, modyfikującymi rozgrywkę w kolejnej arenie. Możemy wybrać np. pomiędzy tym, czy kolejna arena zespawnuje skrzynię z upgrade'ami do szybkości czy obrażeń. Zmieniają się też zasady gry. Arena np. może mieć więcej bądź mniej przeciwników, albo ci mogą wybuchać po zabiciu. Musimy więc wybierać nie tylko to, co chcemy aktualnie dostać, ale też - oceniać z jakim zagrożeniem możemy sobie na obecnym etapie poradzić.
Dlaczego? Ano dlatego, że nasze zdrowie nie odnawia się pomiędzy arenami. Możemy je odnowić tylko w pojawiającym się co 3 areny "sklepie", bądź jeżeli zespawnuje nam się ulepszenie pozwalające np. na odzyskiwanie zdrowia przez eliminację przeciwników. To z kolei wpływa na nasza rozgrywkę - nie wiemy jacy będą nasi przeciwnicy ani teren walki, więc musimy szybko decydować, czy grać zachowawczo, agresywnie i na co możemy sobie pozwolić. Bardzo dużo zależy też od otrzymywanych ulepszeń. Dla przykładu - w jednym runie udało mi się wylosować bardzo fajny zestaw, gdzie pojedynczy strzał zatruwał przeciwników, a następnie miałem 4 bonusy do tego, że ataki w zatrutych oponentów zadawały coraz większe obrażenia. Do momentu, aż trafiłem na bardzo mocnego przeciwnika, którego żywiołem była trucizna.
Co z przeciwnikami? Tych jest cała masa i każdy z nich ma różne rodzaje zdolności. Są to kraby, gąsienice, mrówki ogniste, latające czaszki, latające wykrawane dynie i wiele, wiele innych. Grając w Crab Champions czułem w tym trochę ducha Serious Sama, gdzie w pewnym sensie trzeba też zarządzać naszą uwagą, skupiając się na poszczególnych grupach przeciwników, bądź nawet używać ich ataków (jak wybuch po śmierci) przeciwko innym niemilcom. To wszystko przy bardzo dopracowanej i precyzyjnej mechanice poruszania się daje bardzo dużo satysfakcji z rozgrywki. Niemniej, na końcowych etapach na ekranie dzieje się tak dużo, że da się to porównać tylko do piekła pocisków w 3D.
Naszym celem jest oczywiście zostanie mistrzem krabów, czyli przejście 3 biomów po 10 etapów każdy i pokonanie finalnego bossa. A co się stanie, jeżeli zginiemy? Cóż, tracimy oczywiście wszystkie zdobyte "kryształy" (rodzaj waluty wypadającej z pokonanych przeciwników, za którą możemy kupować ulepszenia w sklepach) i wracamy do lobby. Jeżeli udało nam się zdobyć wystarczającą liczbę kluczy (te wypadają z pojawiających się co kilka aren bossów), możemy odblokować nową broń, a jeżeli udało nam się ukończyć wyzwania - mamy też do odblokowania nowe krabowe skórki.
To, co jednak najbardziej wciąga w tej grze to jej różnorodność. Możliwe kombinacje broni i ulepszeń dają niesamowicie dużo sposobów rozgrywki już na starcie, a fakt, że nigdy nie wiesz, co trafi się na arenie daje bardzo mocną chęć zagrania "jeszcze jednej rundy". Być może właśnie dlatego Crab Champions ma tak dobre oceny na Steam i powoli staje się hitem.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu