Mobile

Coście zawiniły, chińskie smartfony...?

Maciej Sikorski
Coście zawiniły, chińskie smartfony...?
Reklama

Na czym polega problem topowych chińskich smartfonów? Na kiepskich podzespołach? Nie, firmy z innych państw używają tych samych. System operacyjny? Ko...

Na czym polega problem topowych chińskich smartfonów? Na kiepskich podzespołach? Nie, firmy z innych państw używają tych samych. System operacyjny? Korzystają z zachodnich, "sprawdzonych" platform. To może model dystrybucji albo materiały używane w wykończeniu? Też nie. Problemem chińskich smartfonów jest to, że są... chińskie. A tę poprzeczkę trudno będzie przeskoczyć.

Reklama

Wczoraj pisałem o smartfonie Nubia Z9. Pod względem wyglądu jest naprawdę ciekawie, ramki boczne cienkie, ekran świetnie się prezentuje w takim otoczeniu. Do tego mocne podzespoły i ciekawe funkcje dodatkowe. Osoby, które czytały ten tekst pamiętają zapewne, co uznałem za wadę. Chodzi o cenę. Zbyt wysoką. Odosobniona opinia? Nie, specjalnie zajrzałem do kilku miejsc i spotkałem się z podobnym zdaniem: maszyna fajna, ale z ceną przesadzili. Jest aż tak drogo? W wersji lux sprzęt kosztuje około 725 dolarów. A to już oznacza, że producent nie sprzedaje smartfonu za półdarmo.


Gdy podobną lub wyższą cenę oferują firmy spoza Chin, czasem stwierdza się, że to dużo, ale przyzwyczailiśmy się do tego, że flagowiec kosztuje trzy tysiąc złotych. Wiemy już, jakich cenników można się spodziewać po Samsungu czy HTC, nie uderzyłyby nas takie ceny na opakowaniu ze sprzętem Sony, a zwłaszcza Apple. A w przypadku "chińczyków" podkreślamy ten element i nazywamy go po prostu wadą, problemem, który może być przeszkodą w osiągnięciu dobrych wyników sprzedaży.

Czy smartfony firm spoza Chin są zauważalnie lepsze? Czy pakuje się do nich podzespoły, które stoją kilka półek wyżej od tych, jakie lądują wewnątrz modeli z Pastwa Środka? Nic mi o tym nie wiadomo. Pod względem komponentów są to pewnie porównywalne cenowo produkty. Chińczycy używają coraz lepszych materiałów, dbają o design, eksperymentują w ciekawy sposób z oprogramowaniem. Owszem, nadal "zapożyczają" i "wzorują się", ale coraz częściej kroczą własną ścieżką i prezentuje się ona całkiem nieźle. Mimo to klienci są bardziej skłonni zapłacić kilka tysięcy złotych za produkt Samsunga niż chińskie urządzenie. Nawet to najlepsze. O ile oczywiście oba modele będą sprzedawane w podobnej cenie.


Chińczycy pozbywają się już problemu kiepskiej jakości (przynajmniej w produktach ze średniej i wyższej półki) oraz kiepskich doświadczeń związanych z bublami. Powoli przemija "upiór chińszczyzny", z którym starają się walczyć łożąc na to spore pieniądze. Pojawił się jednak inny problem, może nawet poważniejszy: Chińczycy przyzwyczaili ludzi do niższych cen produktów. Sprzęt wychodzący z ich fabryk ma być nie tylko dobry, ale też tani. A przynajmniej tańszy od tego, co proponuje konkurencja z innych państw. Nie ma tego, jest zgrzyt.

ZTE pokazało fajny smartfon i chce go sprzedawać za cenę właściwą dla flagowca. Można im się dziwić? Nie, dlaczego mieliby nam robić prezenty, rezygnować z zysków i dokładać do biznesu? Czy jednak jesteśmy w stanie zapłacić za markę, jak to robimy w przypadku Samsunga i Apple? Obawiam się, że nie. Zwłaszcza, że tą samą ścieżką nie kroczą wszystkie chińskie firmy - ZTE sprzedaje coś drożej, ale kilku innych znanych producentów z tego kraju nadal sprzedaje tanio. Taniej. Przykładem Huawei, skrajnym przykładem Xiaomi. I jak w takich warunkach ma się odnaleźć ZTE? Cóż, korporacja będzie miała problem. I nie wiem, czy na obecnym etapie jest on rozwiązywalny.

Reklama

Zapraszamy na naszą konferencję Generation Mobile


Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama