Phablety w opinii niektórych pasjonatów nowych technologii to najlepszy przykład na to, że rynek mobilny uderzył głową w mur i trudno jest znaleźć jak...
Phablety w opinii niektórych pasjonatów nowych technologii to najlepszy przykład na to, że rynek mobilny uderzył głową w mur i trudno jest znaleźć jakąkolwiek sensowną drogę rozwoju. Najłatwiej bowiem jest coś powiększyć, dać czegoś więcej, podbić cyferki w specyfikacji. Wraz z puchnącymi jak na sterydach ekranami otrzymaliśmy równoczesne rozmnożenie się pikseli na cal - rozdzielczości na poziomie HD 720p nie robią już wrażenia - producenci jeżeli pchają się w duże upakowanie punktów, to głównie w QHD, a niedługo zapewne zobaczymy 4K.
Rozwój właściwie w postępie geometrycznym pominął stagnację w technologiach akumulatorów. Ponadto, cały czas galopujący przed siebie trend na tworzenie słuchawek cienkich spowodował, że miejsca na ten element zaczęło brakować - stąd też telefony komórkowe nie są już kojarzone z długim czasem działania na jednym cyklu ładowania baterii - dzień pracy to codzienność użytkownika smartfona. Nieco inaczej jest w przypadku phabletów, gdzie na szczęście jest gdzie upakować większe ilości miliamperogodzin dzięki ogromnemu jak na telefon ekranowi.
Przeciwnicy phabletów podnosili różne argumenty - najważniejszym był rzecz jasna ten, że są zwyczajnie za duże. Rozpychają kieszenie, nie pozwalają się schylić, trudno je obsługiwać jedną ręką. Krytykom przyznaję absolutną rację - przez półtora roku byłem posiadaczem Lumii 1320, która oprócz wielkiego, 6-calowego ekranu była po prostu monstrualna - producent niezbyt przyłożył się do tego, by ramki były możliwie jak najmniejsze. O ergonomii wolałem nie wspominać, jednak sam fakt posiadania urządzenia z dużym ekranem bardzo mi się podobał. Konsumowanie treści na takiej przekątnej to genialna sprawa - tę docenia moja druga połówka, która z chęcią przyjęła dobrze działający i zadbany telefon. Jako, że ma poważną wadę wzroku, duża przestrzeń robocza bardzo jej się podoba.
A teraz twarde dane
Jeden z najważniejszych rynków na świecie - USA zanotował ogromny skok popularności phabletów. W pierwszym kwartale 2014 roku, ich udział w sprzedaży ogółu smartfonów wynosił zaledwie 6%. Wtedy jeszcze nikt nie wieścił większym telefonom komórkowym sukcesów i ich istotność cały czas poddawana była dyskusjom. Ci, którzy już w phablety weszli, byli zadowoleni, choć dostrzegali wady. Niektórzy po prostu obawiali się samej wielkości urządzenia i do tematu "hybryd" tabletów i smartfonów podchodzili po macoszemu.
To, jak myślimy o phabletach powinno zmienić się właśnie dzisiaj. Pierwszy kwartał bieżącego roku wskazuje na zawrotne 21% udziałów w sprzedaży wszystkich smartfonów. Oznacza to, że phablety niemalże pobiły swój zeszłoroczny wynik czterokrotnie. W tym segmencie w USA rządzi... iPhone 6 Plus i jest to kolejna dobra wiadomość dla Cupertino. Na długo przed premierą phabletu od Apple pojawiały się głosy krytyków, również zza sadowniczej barykady, gdzie nikt nawet nie dopuszczał, że Apple wejdzie w rynek większych smartfonów. Teraz na próżno szukać głosów takich osób - "szóstka z plusem" sprzedaje się nadzwyczaj świetnie.
Według danych z Kantar Worldpanel, głównym powodem, dla którego użytkownicy zwracają się ku dużym ekranom w telefonach komórkowych jest... głównie wielkość ekranów. Dla użytkowników platformy iOS taki powód wybrało 43% konsumentów nowych technologii, a w świecie Androida już 47%.
W mojej opinii phablety mają dwie zasadnicze zalety - jedna jest zależna od "dobrej woli" i technologii, którą wraz z phabletem podaje nam producent. Wzorem w tej dziedzinie dla mnie jest Samsung z serią Note - po przygodzie z phabletem z Windows Phone mogę uznać urządzenia Koreańczyków za liderów w owej kategorii i gdybym miał do wyboru większy smartfon "tu i teraz", padłoby właśnie na tę serię. Czekam natomiast z niecierpliwością na większego flagowca z Windows Phone, który prawdopodobnie zostanie wyposażony w rysik N-Trig. Tak, rysik oraz skrojone pod phablety oprogramowanie jest dla mnie jednym z tych zalet.
Drugą jest natomiast fakt, iż w takim urządzeniu łatwiej jest upakować dużą baterię. Nie lubię codziennie ładować smartfona i przeżywam katusze, gdy co wieczór muszę wykonać rytuał podłączenia dwóch telefonów, słuchawek oraz powerbanka do rozdzielacza. Wcześniej mogłem jeden raz zapomnieć o ładowaniu i nic strasznego się nie stało. Dzisiaj skończy się to tym, że w pewnym momencie telefon powie "Do widzenia" i będę pluć sobie w brodę, że nie podłączyłem telefonu na noc do kontaktu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu