Mobile

Nubia Z9 - sprzęt fajny, ale ZTE przesadziło z ceną

Maciej Sikorski
Nubia Z9 - sprzęt fajny, ale ZTE przesadziło z ceną
Reklama

Maratonu topowych smartfonów ciąg dalszy. Większość producentów, o których często piszemy, pokazała już swoje flagowe modele, do tego grona dołączyło ...

Maratonu topowych smartfonów ciąg dalszy. Większość producentów, o których często piszemy, pokazała już swoje flagowe modele, do tego grona dołączyło ostatnio ZTE z urządzeniem Nubia Z9. Wysoka półka? Nawet bardzo, prawdziwa rakieta i to z ciekawymi bonusami. Jeżeli jednak ktoś spodziewa się, że kupi ten sprzęt za półdarmo, bo to "chińczyk", to grubo się myli.

Reklama

Od pewnego czasu zastanawiam się, czy ZTE zostanie w tym biznesie i czy za kilka lat będzie jeszcze produkować sprzęt mobilny. Ich rodzima konkurencja odskoczyła w tabelkach prezentujących wyniki sprzedaży, obok dużych marek pojawiły się mniejsze, agresywne i ambitne. Nie zamierzam jeszcze stawiać krzyżyka na ZTE, ale nie zdziwiłbym się, gdyby wrócili do korzeni swojego biznesu, a mobile odpuścili. Fortuny tu nie zarabiają, o zyski może być coraz trudniej, o czym przekonali się HTC czy Samsung. Na razie jednak firma nie odpuszcza i prezentuje kolejne modele. Ostatni to Z9, flagowiec z prawdziwego zdarzenia.


Serce produktu stanowi procesor Qualcomm Snapdragon 810, wspiera go, w zależności od wersji, 3 lub nawet 4 GB pamięci operacyjnej. Na pokładzie znalazły się także ekran o rozdzielczości Full HD, dwa aparaty (oba moduły foto od Sony: przedni 8 Mpix, główny 16 Mpix) oraz 32/64 GB pamięci wewnętrznej i moduły łączności, wśród których znajdziemy LTE i NFC. Obraz dopełniają akumulator o pojemności 2900 mAh. Sprzęt o wymiarach 147,7 x 68 x 8,9 mm i wadze 192 g posiada dwa gniazda na kartę SIM.

Są jakieś zaskoczenia? Raczej nie. Producenci pakują do swoich telefonów podobne podzespoły, powyższy opis moglibyśmy powtórzyć przy innych urządzeniach z górnej półki, wielkiego pola manewru tu na dobrą sprawę nie ma. A to oznacza, że firmy muszą się jakoś postarać, by wybić się z tłumu. Jedni robią to bardzo słabo i przesadzają, drudzy szukają ciekawych i przydatnych rozwiązań, dodatków przykuwających uwagę. W przypadku Z9 za taki należy uznać np. cienką ramkę. Ma ona zaledwie 0,8 mm grubości i została tak zaprojektowana, że użytkownikowi wydaje się, iż ekran pokrywa całą powierzchnię przedniego panelu. Na tym jednak nie koniec ramkowych czarów.



Ten element spełnia określone funkcje: naciskając go można zrobić zrzut ekranu, przesuwając palcami wzdłuż ekranu wygasza się go lub aktywuje – zależy, w którą stronę ciągniemy palcami po ramce. Czy to rewolucja? Nie, ludzie nie ustawią się w kolejce przed sklepami tylko po to, by zdobyć urządzenie z takim dodatkiem, ale chodzi o przykucie uwagi osób, które nie są zdecydowane na konkretny model i patrzą na szczegóły. W przypadku tego smartfonu takimi szczegółami mogą być ramka i obecność czytnika linii papilarnych w wersji Exclusive.

Reklama

Skoro już o o Exclusive i sklepach mowa: jak kształtują się ceny urządzenia? Startują z poziomu około 565 dolarów i dochodzą do ponad 720 dolarów w najbardziej wypasionej wersji. To pewne zaskoczenie – ZTE kojarzyło się raczej z niższymi cenami. Nawet, jeśli proponowali model o dobrych podzespołach i parametrach, to wyróżniała go niska cena. Teraz komunikat jest prosty: za przyjemności i jakość trzeba płacić. Przeliczymy na złotówki, dorzucimy różnego typu opłaty i za droższą wersję zrobi się 3 tysiące złotych. Nie wiem, czy ZTE uda się osiągnąć dobrą sprzedaż z taką ceną. Największym zagrożeniem dla produktu ZTE będą modele innych chińskich producentów. Swoje zrobi tez iPhone. Chociaż produkt wydaje się ciekawy, to może mieć spory problem, by przebić się na pierwszy plan. A nawet, by wejść do drugiego szeregu. Czyżby czekał nas szybki spadek cen?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama