Choć głośno nikt tego nie mówi, a każda firma twierdzi, że radzi sobie w trudnych czasach doskonale, to jednak gołym okiem widać, że branża cierpi z powodu kryzysu.
Co się dzieje z dostępnością smartfonów? Oficjalnie wszystko jest OK., ale…

Zapaść spowodowana brakiem półprzewodników, a do tego spotęgowana przez pandemię, dotyka wiele dziedzin światowej gospodarki. Smartfony i ogólnie „elektronika” (np. konsole czy wcześniej karty graficzne, wykorzystywane do kopania kryptowalut) to tylko jedna z nich, nie lepiej jest też w branży samochodowej. Czas oczekiwania na nowe auto może wynosić teraz nawet rok. A place przed fabrykami są pełne gotowych już samochodów które jednak nie mogą być sprzedane, bo brakuje w nich chipów.
Dochodzi do sytuacji absurdalnych, gdzie sami dealerzy sugerują zamawianie wersji jak najprostszych i pozbawionych wszystkich bajerów, a więc i jak najtańszych. Wtedy jest szansa na otrzymanie auta w jakimś rozsądnym terminie. Ponoć niektórzy proponują też odbiór auta w którym nie ma zamówionego przez nas opcjonalnie wyposażenia. Zostanie ono dołożone „w późniejszym terminie” ale dla użytkownika zysk jest taki, że przynajmniej ma czym jeździć.
W smartfonach do takich sytuacji oczywiście nie może dochodzić, ale i tak jest to branża, która bardzo mocno cierpi z powodu kryzysu. Choć głośno nikt tego nie mówi, a każda firma twierdzi, że radzi sobie w trudnych czasach doskonale. Oczywiście w przeciwieństwie do konkurencji.
Jak wygląda to w praktyce?
Wyjaśnia nam to pracownik firmy dajmy na to „A”. „Smartfonów jest oczywiście mniej i trzeba je jakoś rozsądnie lokować. Co zrozumiałe dla firmy liczy się zysk, więc pierwszeństwo w dostawach mają te kraje, gdzie marża jest najwyższa a towar schodzi na pniu. I tam są rzucane większe ilości jakiejś nowości. A w innym kraju na ten sam smartfon trzeba czekać o wiele dłużej albo pojawia się w śladowych ilościach”.
Z tego powodu kłopoty mają oczywiście klienci. Powszechną praktyką jest teraz przedsprzedaż smartfonów. Trwa ona przez jakiś czas po oficjalnej prezentacji urządzenia, a aby zachęcić do takiej formy zakupu oferowane są spore zniżki albo jakieś wartościowe „gratisy”. Tyle, że gratis można dostać w ciągu dwóch dni, a na smartfon trzeba czekać dłużej niż zakładany pierwotnie czas. Dotyczy to np. najnowszych Samsungów, a o kłopotach donoszą nasi czytelnicy.
„Samsung nie ma tych telefonów. Mam kupiony w przedsprzedaży i nie są nawet w stanie określić kiedy go dostanę. Miał być wysłany 11 marca – tak jest w potwierdzeniu zamówienia. Fajnie bo 11 marca wieczorem dostałem maila że nie wiedzą kiedy mi wyślą ale raczej za 5 tygodni” – pisze Michał w komentarzach pod naszym testem Samsunga Galaxy S22+.
„Samsung nie dostarcza w terminie telefonów, które zostały kupione w przedsprzedaży. Ja swój kupiłem 9 lutego, miał być wysłany wczoraj. Wczoraj zadzwoniła smutna Pani – nie mam pretensji – też byłbym smutny, gdyby moja praca polegała na przekazywaniu takich wiadomości – i powiedziała, że czas oczekiwania może oscylować wokół 5 tygodni. 5 tygodni od wczoraj, nie od dnia zakupu. Na pytanie o ewentualny termin zwrotu pieniędzy odpowiedzi w ogóle nie dostałem” – pisze kolejny czytelnik.
Oczywiście są również osoby które swój nowy smartfon otrzymały w terminie. Nie da się jednak ukryć, że problem jest.
My nie, ale inni tak…
Ciekawą praktykę opisuje pracownik firmy „B”. „U nas wszystko działa bardzo dobrze, choć może rzeczywiście czasem nie było dostaw takich, jak prosiły o to oddziały. Ale ponieważ mamy bardzo szeroką ofertę, to jakoś udawało się dostosować sprzęt pod kanał sprzedaży. Słyszałem jednak, że np. firma „C” wyczyściła ze sprzętu cały region, żeby podbić sobie sprzedaż na konkretnym rynku”.
Bardzo interesująco wygląda również kwestia globalnej dystrybucji. Np. firma „D” miała już wyprodukowaną pewną ilość swoich smartfonów. Ale nie wystarczyła ona na dostawy na całym świecie. Dlatego musiała decydować, czy odwlekać globalną premierę do momentu, gdy będzie w stanie zapewnić dostawy do wszystkich krajów, czy wprowadzać urządzenie stopniowo, w miarę jego dostępności. Wybrała to drugie rozwiązanie.
W lepszej sytuacji są producenci smartfonów, którzy jednocześnie są też producentami procesorów. Tak jest w przypadku Appla, choć i tu nieraz trzeba trochę poczekać. Jeśli chcemy skonfigurować iPhona np. w najmocniejszej wersji pamięciowej, czas oczekiwania na dostawę znacznie się wydłuża.
Z powodu kryzysu dochodzi też jednak do dość dziwnych sytuacji. Samsung zaprezentował wczoraj nowe smartfony z niezwykle popularnej na całym świecie serii A. Co roku pokazywał trzy modele i wszyscy spodziewali się, że tak też będzie teraz. Tymczasem oficjalny event poświęcony był dwóm telefonom: A53 i A33. Firma ani słowem nie zająknęła się o najmocniejszym A73. Czy to oznacza, że w tym roku z niego zrezygnowała? Otóż nie – bo na stronie internetowej pojawił się ten model, tyle że z informacją, że będzie on wprowadzany na wybranych rynkach.
Dlaczego tak się stało? Rozwiązaniem zagadki może być procesor, jaki zastosowano w tym urządzeniu. To nie Exynos, za którego produkcję odpowiada Samsung i który jest wykorzystany w A33 i A53. To Snapdragon 778G firmy Qualcomm. A ponieważ na rynku są niedobory komponentów do produkcji chipów, procesorów jest mniej. Mało. A nawet za mało.
Jak to wszystko się skończy? Napięta sytuacja na świecie spowodowana napaścią Rosji na Ukrainę z pewnością nie pomaga. Ceny surowców przebijają kolejne szczyty, komponentów do produkcji podzespołów jak brakowało tak nadal brakuje, a w Chinach znów słychać o powrocie pandemii i gigantycznym wzroście zachorowań. To właśnie stamtąd pochodzi przekleństwo „obyś żył w ciekawych czasach”. Teraz niestety możemy zrozumieć jego sens.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu