Wbrew pozorom nie śmieje się z tych, którzy czytają drukowane książki. Okazuje się bowiem, że czytniki ebooków nie tylko zwiększają poziom czytelnictw...
Wbrew pozorom nie śmieje się z tych, którzy czytają drukowane książki. Okazuje się bowiem, że czytniki ebooków nie tylko zwiększają poziom czytelnictwa, ale też intensyfikują sprzedaż książek... obydwu rodzajów. A więc czy statystyczny posiadacz Kindle'a czy innego urządzenia tego typu czyta bez względu na formę? Jeśli tak, to jest jeszcze nadzieja dla druku!
To oczywiste, że kupno czytnika najczęściej wiąże się ze zwiększeniem liczby kupowanych e-książek. Zakładając, że dany użytkownik nie interesuje się pirackimi egzemplarzami, z pewnością prędzej czy później odwiedzi jakąś internetową księgarnie i skusi się (czy to wskutek fajnej promocji, czy też nie) na jakiegoś ebooka. Potem będą kolejne i kolejne... I tak potem blogi i serwisy branżowe mogą informować o rosnącej sprzedaży elektronicznych publikacji. Przy okazji tego typu newsów pojawiają się też na ogół przepowiednie o rychłym końcu książki drukowanej. I tutaj niespodzianka, bo nijak mają się one do rzeczywistości.
Abstrahując już tutaj od wyników sprzedaży osiąganych przez wydawców czy generowanych w ten sposób zyskach, książka drukowana wcale nie stoi na z góry przegranej pozycji w stosunku do cyfrowego, młodszego brata. W niedawnym wywiadzie CEO Amazona, Jeff Bezos przyznał otwarcie, że ludzie, którzy kupują ich czytniki czytają cztery raz więcej książek, ale są to książki zarówno cyfrowe, jak i drukowane. Okazuje się bowiem, że zainteresowanie tymi ostatnimi po zakupie Kindle'a nie spada, wręcz przeciwnie. Czytnik staje się swego rodzaju bodźcem do czytania i to, paradoksalnie, nie tylko książek dystrybuowanych za jego pomocą, ale i tych wydawanych tradycyjnie.
Pogłoski o rychłej śmierci książek drukowanych są mocno przesadzone, a utwierdza mnie w tym przekonaniu badanie przeprowadzone wśród mieszkańców USA przez Pew Research Center. Jego wyniki wskazują, że ludzie poniżej 30 roku życia, którzy zaopatrzyli się w e-gadżet (czytnik, tablet, ew. smartfona) czytają więcej i częściej wybierają dłuższe formy (rozbudowane eseje, powieści, e-prasę etc.). Wiąże się to niejako z tym, co pisałem jakiś czas temu o wpływie tabletów na zainteresowanie gazetami i czasopismami w formie cyfrowej. Co jednak najciekawsze, ci sami czytelnicy równie często decydują się na publikacje drukowane. Wystarczy spojrzeć na statystyki - spośród osób, które w ciągu ostatnich 12 miesięcy przeczytały jakąkolwiek książkę, 75 proc. ma na myśli formę drukowaną, 19 proc. ebooka, a 11 proc. audiobooka. Co ciekawe, aż 46 proc. udało się w tym celu do... biblioteki.
Gdyby przeprowadzić podobne badanie na naszym rodzimym poletku, wyniki mogłyby być bardziej przygnębiające (i to nie ze względu na raczkujący rynek ebooków. Po prostu nie od dziś wiadomo, że Polacy czytają mało...). Jestem jednak przekonany, że ci, którzy nie boją się literatury oraz nowinek technologicznych i dysponują czytnikami, równie często decydują się na zakup wydań drukowanych. W świetle tego, można dojść do prostych wniosków, że raczej nieprędko (jeśli w ogóle) ebooki wyprą je z naszego życia. Prędzej bym się raczej spodziewał, że sprzedaż drukowanych publikacji spadnie do pewnego poziomu (co jest naturalne, wobec pojawienia się nowych, cyfrowych form) i tam się utrzyma jako droższy i bardziej ekskluzywny (bo namacalny) produkt.
Na podstawie badania Pew czy wypowiedzi Bezosa można pokusić się o skonstruowanie tezy, że urządzenia mobilne dobrze wpływają na czytelnictwo ogółem. Chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że tablet, czytnik, smartfon to idealne urządzenia do lektury w łóżku, wygodnym fotelu, na plaży czy pikniku (tu raczej się sprawdzi e-ink)? Dzięki tym urządzeniom czytamy więcej i jesteśmy zdolni konsumować dłuższe treści, gdyż jest to zwyczajnie wygodne. Widzę po sobie, że odkąd mam Kindle'a, interesujące, dłuższe artykuły przesyłam do Readability, a stamtąd wędrują na czytnik. Idąc tym tropem zaryzykuję stwierdzenie, że gadżety te wyrabiają też pozytywne nawyki, jeśli chodzi o czytanie. I w ten sposób wieczory z Kindle'm i artykułami z sieci (ale też ebookami) zaczęły się u mnie przeplatać z wieczorami z książką w twardej/miękkiej oprawie, z którą musiałem się przeprosić po dłuższym rozstaniu. Może to właśnie tutaj kryje się recepta na opłakany stan czytelnictwa w Polsce? Co Wy na to?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu